Pora na porcelanę

Pora na porcelanę

Ceramika łączy funkcjonalność i artyzm Marek Cecuła – ceramik, artysta, kurator, pedagog, twórca studia Modus Design, w 2023 roku uhonorowany złotym medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”. Na stole leży klasyczny ćmielowski półmisek ze złoconym rantem, jednak zdeformowany w procesie wypału. – Jesteśmy w fabryce, porcelana jest tu wykonywana przemysłowo; maszyny, które ją produkują, czasami robią błędy. Nieudane obiekty są wyrzucane, my je zbieramy, przynosimy do studia, czyścimy i robimy oryginalne, niepowtarzalne naczynia. To taka intencja ratowania porcelanowego złomu. Przemysł nie może używać nieidealnych przedmiotów, ale my jako artyści możemy sobie na to pozwolić.  Całe szczęście! Jak pan mówi, studio Modus Design mieści się w fabryce. Jak to wpływa na pana pracę? – To już moje 13. studio. W 2013 r. zostałem zaproszony do Ćmielowa, by stworzyć Ćmielów Design Studio oraz nowe serie współczesnej porcelany. Możliwość posiadania studia w fabryce jest nie do przecenienia. Być w miejscu, gdzie ma się dostęp do możliwości produkcyjnych, materiałów, technologii, to wielkie udogodnienie. Tu możemy projektować, produkować i edukować. Równolegle z produkcją fabryczną tworzymy linie artystyczne, serie produktów robionych indywidualnie, ręcznie, w ograniczonych ilościach.  Te dwie drogi – tworzenie przedmiotów użytkowych, ale i tych należących do świata sztuki – od początku były panu bliskie? – Funkcjonalność i artyzm. Ceramika ma w sobie te dwie wartości jednocześnie; to medium, które może być użytkowe: możemy zrobić talerz, z którego się je, ale może też wisieć na ścianie jak obraz, cieszyć oko i duszę. To właściwie ta dwoistość – możliwość wykonywania rzeczy użytkowych, ale i obiektów artystycznych – zbliżyła mnie do ceramiki, pozwalała robić użytkowe projekty, których sprzedaż dawała możliwość tworzenia sztuki, która niekoniecznie się sprzedaje.  Pierwszy kontakt z tym materiałem miał pan w Izraelu, do którego w 1960 r. wyjechał pan jako 16-latek. – Już wcześniej rodzice chcieli wyemigrować do Izraela, gdzie mieszkał brat ojca, jednak w 1958 r. ojciec zmarł. Wyjechałem więc sam. Trafiłem do szkoły Havat HaNoar HaTzioni w Jerozolimie, gdzie mogłem się uczyć i mieszkać. To tam odkryłem pracownię ceramiki. Doskonaliłem umiejętności, uczyłem się od ceramików, artystów. Po krótkim czasie zostałem asystentem w studiu. Później na trzy lata trafiłem do służby wojskowej. Ostatni rok mogłem spędzić, pracując w kibucu w Galilei, gdzie nie ma własności, obowiązuje zasada: „Daj to, co możesz, weź, co potrzebujesz”. Założyłem tam studio ceramiczne, uczyłem innych, organizowałem warsztaty, miałem też możliwość pracy dla siebie. Rozwijałem się jako niezależny ceramik. Badałem swoje możliwości. Po ponad 10 latach z grupą ludzi odeszliśmy z kibucu, stworzyliśmy odrębną kreatywną komunę w Binyaminie. Przyszedł czas hipisów. Próbowaliśmy być samowystarczalni, wszyscy byliśmy artystami, to był dla mnie bardzo ciekawy okres. Po pewnym czasie postanowiliśmy wyjechać z Izraela, w którym trwał stan wojenny, a my byliśmy pacyfistami. Wyjechaliśmy do Brazylii, do Kurytyby, gdzie mieliśmy znajomych, którzy pozwolili nam założyć kibuc na kawałku swojej ziemi. I tam nie porzuciłem ceramiki. Zacząłem pracę w fabryce porcelany Schmidt Porcelain. Tak zaczęła się moja historia z porcelaną produkowaną przemysłowo. Ziściła się moja idea pracy z porcelaną. Ten biały, czysty materiał fascynował mnie od jakiegoś czasu, jednak dostęp do niego był ograniczony. Fabryka dała mi tę możliwość. Zacząłem tworzyć własne wzory, nawiązujące do współczesności, linie były proste, wyzbyte dekoracji. Pchało pana dalej, kolejny był Nowy Jork. – Przyszły lata 70. Po trzech latach w Brazylii z moją partnerką przenieśliśmy się do Nowego Jorku. Wylądowaliśmy w SoHo, gdzie atmosfera w tamtych czasach była niesamowita, to tam rozpoczynali karierę wszyscy młodzi artyści. Naszym sąsiadem był między innymi Jean-Michel Basquiat. Wtedy powstało Modus Design, a później na Brooklynie otworzyliśmy małą galerię Contemporary Porcelain. Początkowo nie było mi łatwo, bo moje prace odbiegały od tego, co tworzyło się wtedy w Stanach: dominował ruch rzemieślniczy, na projektach widoczne były ślady ludzkiej ręki. Ja pracowałem z porcelaną, która kojarzyła się z przemysłem, moje projekty były czyste, nie było na nich widać procesu. Z czasem zaczęło się to zmieniać, zyskiwałem popularność. Dzięki artystycznemu środowisku, w jakim żyłem, moja ceramika

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2023, 46/2023

Kategorie: Kultura, Wywiady