Profilerzy pojawiają się w sprawie zazwyczaj wtedy, gdy zawiodły dotychczasowe metody śledcze – Muszę podkreślić, że nigdy nie robimy osobno portretu sprawcy i portretu ofiary – mówi Ewa Wach, biegła psycholog z krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych. – Portret ofiary jest zawsze częścią opinii dotyczącej profilowania nieznanego sprawcy zabójstwa. Oprócz analizy danych dotyczących czasu, miejsca i możliwego przebiegu zbrodni drugim istotnym obszarem, którym zajmują się profilerzy, są dane wiktymologiczne, czyli informacje dotyczące ofiary przestępstwa oraz jej roli w genezie zbrodni. Mogą to być szczegóły dotyczące jej codziennego życia, przyzwyczajeń, znajomych, zainteresowań, ale też pisane przez nią listy, notatki, wpisy i komentarze na portalach społecznościowych czy wreszcie relacje z najbliższymi. Nawet najdrobniejszy element biografii ofiary może się okazać finalnie znaczący. – Na podstawie tych danych można zrekonstruować portret sprawcy jako osoby z jakiegoś powodu zainteresowanej ofiarą o odtworzonych przez nas cechach – podsumowuje Ewa Wach. – Na kompleksową opinię dotyczącą potencjalnego sprawcy i możliwych motywacji jego zbrodni zawsze składa się portret ofiary. Ważnym etapem pracy profilera jest próba odtworzenia przebiegu zbrodni, do czego wykorzystuje się przede wszystkim dane z oględzin miejsca zdarzenia oraz miejsce porzucenia zwłok, ale również bierze się pod uwagę obrażenia ofiary, na podstawie których można zrekonstruować zachowanie sprawcy. – Im więcej wiemy na temat ofiary, tym więcej możemy wnioskować na temat sprawcy – podkreśla biegła. – To może być np. tak drobna rzecz jak łyżeczka na miejscu zbrodni. Ze sposobu, w jaki została odłożona, możemy się dowiedzieć, czy zrobiła to ofiara, czy sprawca. Dzięki dokładnemu poznaniu życia i okoliczności śmierci ofiary staramy się nie popełnić błędu, próbując opisać sprawcę wtedy, gdy mamy do czynienia np. z samobójstwem. Te wszystkie drobne elementy umożliwiają rekonstrukcję zdarzenia i stworzenie hipotezy na temat tego, kim jest sprawca, jaka relacja łączyła go z ofiarą i jakie żywił wobec niej uczucia. Każda zbrodnia to sytuacja, w której stają naprzeciwko siebie sprawca i ofiara. To może być przypadkowe spotkanie, umówiona randka albo małżeńska kłótnia. Motywy zabójstw są różne: ekonomiczne, patologiczne, emocjonalne lub seksualne. Tych ostatnich jest wprawdzie najmniej, jednak ponieważ bywają seryjne, złapanie sprawcy ma szczególne znaczenie, bo istnieje zagrożenie, że zabójca uderzy ponownie. W większości ofiarami zabójstw na tle seksualnym są kobiety. Polskie badania prowadzone przez Instytut Ekspertyz Sądowych precyzują, że zazwyczaj są to osoby przeciętnie dbające o swój wygląd i przeciętnie atrakcyjne. Istotnym aspektem życia ofiar zabójstw na tle seksualnym jest ograniczony zakres ich kontaktów społecznych. Dlatego często trudno jest dotrzeć do informacji o ich zachowaniach czy relacjach z innymi. – Ofiary zabójstw na tle seksualnym w swoim codziennym życiu często przejawiały uległość i podporządkowanie – kontynuuje Ewa Wach. Czy można to nazwać „syndromem ofiary”? – Coś w tym jest – przyznaje biegła. – To nie były osoby konfliktowe. W sytuacjach konfrontacyjnych stosowały uniki lub ucieczkę, nie reagowały agresją. Miały też obniżoną samoocenę i małe poczucie wiary we własne możliwości. Te cechy charakteru mogły decydować o wyborze przez sprawcę tej właśnie osoby: był pewien, że nie będzie się bronić. Znacznie trudniej jest stworzyć portret ofiary i portret sprawcy, gdy nieznane jest miejsce zbrodni, nie ma zwłok w całości, tylko szczątki. – Wtedy musimy skupić się na bardzo drobnych szczegółach z sekcji – mówi Ewa Wach. – I dokładnie poznać życie ofiary przed jej śmiercią. Ważne może się też okazać, gdzie zwłoki zostały porzucone. To może wskazywać na potencjalną bliskość miejsca zamieszkania sprawcy. Tak mogło być w przypadku zabójstwa Krystyny S. Jej szczątki zostały wyrzucone do Wisły. Sprawca mógł więc w pobliżu rzeki mieszkać lub dorastać. Czasami zabójca nie jest w stanie wywieźć zwłok z posesji, gdzie doszło do zbrodni, więc musi je tam ukryć. Tak było w przypadku zwłok mężczyzny ukrytych w starym szambie, kilkadziesiąt metrów od domu, gdzie człowiek ten został zamordowany. – W przypadku porzucenia zwłok w innym miejscu niż to, w którym doszło do zbrodni, bardzo ważne są szczegóły obrażeń zadanych