W pościgu za USA

W pościgu za USA

Reforma nauki proponowana przez min. Kudrycką to zlepek rozwiązań amerykańskich, które nie przystają do polskich realiów Nauka, a głównie nauki ścisłe i nauki o życiu, sprzężone z naukami technicznymi stały się fundamentem rozwoju współczesnej cywilizacji i gospodarki. Ta prawda nie dociera jeszcze w pełni do naszego społeczeństwa, do elit politycznych, a nawet do moich kolegów humanistów. W ich świadomości nauka w dalszym ciągu traktowana jest jako część składowa kultury. Tymczasem nauki ścisłe i nauki o życiu (life sciences) wzajemnie się przenikają, tworząc nowy obszar badań naukowych, w którym dokonuje się nowych odkryć, rozpoznaje nowe zjawiska i procesy. Należy więc traktować je inaczej. Na niektórych uniwersytetach zachodnich na bazie tradycyjnych katedr chemii, fizyki i biologii powstają jednostki interdyscyplinarne, tworząc nowy rodzaj studiów. Unia Europejska popiera i finansuje tego rodzaju działanie. Np. w ramach programu „Erasmus Mundus Masters” cztery uczelnie europejskie (Ecole Normale Superieure w Cachan pod Paryżem, Uniwersytet Wrocławski, Universidad Complutense w Madrycie i Politechnika Wrocławska) zorganizowały wspólne dwuletnie interdyscyplinarne studia magisterskie pod nazwą „Molekularna nano- i bio-fotonika dla telekomunikacji i biotechnologii”. Studia te są finansowane w całości przez Unię. W pościgu za USA powstaje w Unii Europejskiej sześć instytutów technologicznych typu amerykańskiego MIT z centrum koordynacyjnym w Budapeszcie, których celem jest prowadzenie badań w dziedzinie nauk ścisłych i technicznych dla przemysłu typu high tech. Myślę, że zjawisko to nie zostało rozpoznane w Polsce na początku naszej transformacji w latach 90. Obowiązywał wówczas klasyczny podział na nauki podstawowe i stosowane. Badania podstawowe były traktowane przez decydentów jak sztuka dla sztuki, a wyniki uzyskiwane w badaniach stosowanych nie miały odbiorców. Po cóż więc finansować naukę, skoro biedne państwo polskie nie ma z niej żadnego pożytku? Taki pogląd znajdował swoje odbicie w budżetach przygotowywanych przez kolejne rządy. Na naukę przeznaczano grosze. W bieżącym roku z budżetu państwa na naukę przekazano ok. 4 mld zł, dla porównania dotacja dla KRUS wynosi 15 mld zł. Z powodu takiej polityki Polska – obok Grecji, Malty, Słowacji, Bułgarii, Rumunii i Cypru – znalazła się w grupie państw europejskich najsłabiej finansujących badania naukowe, do których należą (patrz: wykres). Ponadto w krajach zachodnich znaczny udział w utrzymywaniu i rozwoju nauki mają prywatne przedsiębiorstwa, których wkład finansowy jest porównywalny z dotacją budżetową. Przedsiębiorcy w Polsce nie wykazują (jeszcze) dużego zainteresowania sprawami nauki, a ich wkład w finansowanie innowacji technicznych i nowych technologii jest stosunkowo mały. Jak dotychczas nie dopracowano się mechanizmów sprzęgających naukę oraz postęp technologiczny i innowacyjny z gospodarką. Załamanie w finansowaniu nauki w Polsce nastąpiło latem roku 1991, kiedy to rząd Jana Krzysztofa Bieleckego i Leszka Balcerowicza, ratując budżet państwa poprzez zmianę ustawy budżetowej, obniżył środki na naukę o 37%, tj. z 0,76% do 0,48% PKB. Kolejne rządy kontynuowały tę politykę, nieznacznie zwiększając środki na naukę, lecz wzrost ten był znacznie mniejszy niż wskaźnik inflacji. Co należy zrobić? Szukać w budżecie państwa dodatkowych środków na naukę. Np. obniżyć dotację budżetową na KRUS i przekazać ją na rozwój nauki i innowacji technicznej. Na pewno środki te zostałyby dobrze wykorzystane w rozwoju cywilizacyjnym Polski. Pozwoliłoby to odbić się nauce polskiej od dna. Wszystkie dotychczasowe rządy po 1989 r. zajmowały się budowaniem systemu gospodarczego opartego na wolnej grze rynkowej oraz budowie kapitalizmu poprzez prywatyzację majątku narodowego i szukaniu inwestorów zagranicznych, którzy na bazie własnego kapitału i własnych technologii rozwijali produkcję, handel, bankowość. Obowiązywał i w dalszym ciągu obowiązuje dogmat: „najpierw budujemy silną bazę, potem nadbudowę”. Czyli najpierw silna gospodarka w rękach prywatnych przedsiębiorców, potem pomyślimy o nauce i kulturze. To „potem” trwa już 18 lat! W tym czasie Chiny, Indie, a nawet Brazylia z państw Trzeciego Świata wyrastają na potęgi gospodarcze, dościgając Niemcy, Japonię. Redakcje czasopism zachodnich zalewane są pracami naukowymi uczonych chińskich. A u nas niektórzy ekonomiści uważają, że lepiej inwestować w autostrady aniżeli w naukę. Wydawało się, że pojawiło się światło w tunelu. W rządzie Kazimierza Marcinkiewicza ministrem finansów została prof. Teresa Lubińska, świetna ekonomistka z Uniwersytetu Szczecińskiego, wkrótce jednak przeszła do Kancelarii Premiera na stanowisko sekretarza stanu. To ona

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2008, 40/2008

Kategorie: Opinie