Powieść luksusowa

Powieść luksusowa

Swawolny harcownik krytycznoliteracki ukryty pod pseudonimem Adam Wrotz wzburzył ostatnio środowisko ludzi pióra tekstem, w którym zarzucał polskim powieściopisarzom, że nie nadążają za rzeczywistością. Oprócz tego, że napisał parę prowokacyjnych bzdur („nie powinno się chwalić pisarza za język, tak jak nie powinno się chwalić lekarza za użycie stetoskopu”) dla przyciągnięcia uwagi i wywołania ożywionej dyskusji, w dzisiejszych czasach zwanej inbą, zmieścił w swoim tekście kilka trafnych i istotnych akapitów. Wrotz umie w internety, od lat tworzy zmyślnie tragikomiczny fanpage „Wiersze Mateusza Morawieckiego pisane w Excelu”, gdzie ględźba i pustosłowie premiera rozpisane na wersy stają się monumentalną grafomanią poetycką. Dla przykładu podam minimalistyczny evergreen, w którym na przestrzeni jednego zdania poeta Morawiecki potrafi skondensować całą swoją mitomańską naturę. Widzimy w tej „wypowiedzi lirycznej”, jak nasz pisowski premier zmaga się z kompulsywnym pragnieniem kłamstwa, które wprost ciśnie mu się na usta: „Od paru / dni, / właściwie / od / wczoraj”. Wracając do inby o powieść – Wrotz jako „działacz internetowy” rozumie więc doskonale, że w necie tylko ten, kto sieje zamęt, zbiera kokosy. Wywołanie awantury za pomocą jakiejś wysoce kontrowersyjnej, a nawet zamierzenie głupawej tezy jest skutecznym wabikiem klikalności i czytalności. Nawet jeśli nałogowi inbowicze omiotą tylko wzrokiem leady, docelowa grupa czytelników zmierzy się do końca z tekstem, o którym inaczej nawet by nie usłyszała. Do internetowego Dwutygodnika zaglądam ostatnio rzadziej, byłbym zatem esej przeoczył, gdyby nie święty oburz wszystkich dotkniętych ludzi pióra, który wybił poza skalę. Tymczasem jestem wdzięczny autorowi, że nade wszystko przypomniał pewien ponury fakt wydawcom, literaturoznawcom, a także czytelnikom, którym nieustannie i od dekad marzą się polska „Czarodziejska góra”, „Buddenbrookowie”, tudzież opasła, wielowątkowa, ważka intelektualnie i poruszająca żywe tematy współczesności powieść. „Mało się o tym mówi – gdyż generalnie mało się mówi o finansowych uwarunkowaniach twórczości artystycznej – że Mannowi przygotowanie takich potężnych epokowych zwierciadeł udało się w istotnej mierze dlatego, że był człowiekiem bogatym. Nie byłoby »Czarodziejskiej góry«, gdyby nie fortuna. Z kolei wielkiej polskiej powieści XIX wieku nie byłoby bez silnego zaplecza finansowego w postaci czasopism i gazet, dających twórcom etaty felietonistów i drukujących powieści w odcinkach. Trzeba chyba powiedzieć gorzko i z bólem, parafrazując kultową serię memów: nowa »Czarodziejska góra« jest dla zarządu, panie Mireczku, dla pana jest książka o życiu na trzepaku. Nie mamy dużych, aktualnych powieści o dynamice XXI wieku, bo jesteśmy na to zbyt biedni. Produkcja dużej, aktualnej powieści to segment luksusowy”. Ano właśnie – nie wszystkich ludzi literacko uzdolnionych stać na bycie pisarzem, a ta mniejszość, która jednak znajduje czas i siłę, by codziennie wracać przez parę lat do pisania prozy, tak by nadać jej formę powieściową, robi to po godzinach. Wydawcy nie są w stanie tak zaliczkować autorów, by rozłożona na kilkadziesiąt miesięcy praca przy książce dawała komfort odrzucenia innych zajęć, albowiem łatwo obliczyć, że płaca minimalna pomnożona przez średni czas powstania dużej powieści (przyjmijmy, że to dwa i pół roku) daje nam dzisiaj prawie równe 100 tys. zł. O takiej zaliczce dla autora prozy artystycznej nie słyszano od czasów legendarnego kontraktu Jerzego Pilcha ze Światem Książki, a działo się to 20 lat temu i w dodatku dotyczyło bodaj pięciu tytułów w transakcji łączonej. Powieści pisze się w Polsce hobbystycznie, trudno zatem się dziwić, że najczęściej reprezentują nurt konfesyjny, zwany przez Wrotza prywatnym – jako forma auto- lub quasi-autobiograficzna, książki te mogą powstawać z pominięciem etapu researchowania. Opowiadanie o sobie nie zawsze jest jednakowoż wpisane w rzeczywistość, jakiej chcieliby zaznać wyznawcy powieści jako zwierciadła przechadzającego się po gościńcu. Autor, który terapeutyzuje się w wolnych chwilach za pomocą monologu wewnętrznego, może mieć z rzeczywistością kontakt wysoce ograniczony, a nawet chcieć od niej uciec. Czas na lekturę wielkiej powieści o aktualnych problematach ludzkości to dobro luksusowe, co dopiero czas potrzebny na jej napisanie. Pozostają nam więc spowiedzi znerwicowanych ofiar przemocy domowej lub stylistyczne fajerwerki parodystów, ewentualnie musimy się przekonać do krótszych form, próz sylwicznych, mikropowieści, tudzież po prostu

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2023, 29/2023

Kategorie: Felietony, Wojciech Kuczok