Krytycy rozszyfrowali, że w książce występuje Malinowski. Nikt nie odgadł, że druga postać to Witkiewicz Agneta Pleijel jest znaną i cenioną szwedzką poetką, dramaturgiem i powieściopisarką. Przez kilka lat była prezeską szwedzkiego PEN-Clubu. Jej najnowsza powieść „Lord Nevermore” ukazała się nakładem Wydawnictwa Jacek Santorski & Co. – Dlaczego wybrała pani Malinowskiego i Witkiewicza na bohaterów swojej książki? – Wybór ten ma związek z moją własną biografią i pochodzeniem. Studiowałam antropologię i poznałam Bronisława Malinowskiego – naturalnie nieosobiście. Zainteresował mnie on i jego prace, zwłaszcza że moi dziadkowie i matka spędzili część życia w Indonezji. Wiele lat później natrafiłam na dzieła Witkiewicza. Gdzieś w latach 80. dowiedziałam się, że byli przyjaciółmi i odbyli razem długą podróż do Australii. Wtedy zapragnęłam ją opisać. W pewnym sensie więc to przypadek, ale jest w nim jakaś logika. – Czy pani związki z Polską odegrały tu jakąś rolę? – Polska literatura i historia interesowały mnie i inspirowały, więc na pewno jest w tym jakiś związek. Jednak Witkiewicz i Malinowski wzbudzili moje zainteresowanie nie z powodu ich pochodzenia, ale charakterów. Także dlatego, że obaj patrzą na świat zupełnie inaczej, jeden z nich to naukowiec, a drugi – artysta, pisarz i malarz. – Na ile „Lord Nevermore” to książka biograficzna, a ile jest w niej czystej fantazji? – Nie próbowałam niczego zmieniać w ich biografiach, a wydaje mi się, że sporo o nich wiem. Są jednak rzeczy, które po prostu trzeba sobie wyobrazić. Nie jest to więc z oczywistych względów książka dokumentalna, ale oparta na dokumentach. Nie jestem pewna, do jakiego gatunku ją zaliczyć, choć niewątpliwie termin powieść historyczna jest tu na miejscu. Obaj bohaterowie są jak archetypiczna para, jak Kastor i Polluks. – Ale gdy książka wyszła w Szwecji, nie towarzyszyła jej informacja, że oparto ją na prawdziwych biografiach. – Tak, ponieważ nie zamierzałam skupiać uwagi czytelników wyłącznie na tym. Niektórzy krytycy w Szwecji rozszyfrowali, że występuje tu Malinowski. Nikt nie odgadł, że druga postać to Witkiewicz. Gdybym reklamowała książkę jako opowieść o dwóch Polakach, pewnie zwykli ludzie by jej nie przeczytali. Chciałam, żeby powieść przemawiała sama, a nie przez konotacje historyczne. Przy okazji wydań w innych krajach podkreślałam, że książka jest oparta na prawdziwych wydarzeniach. A w Polsce… – …w Polsce nie uda się pani uciec od analiz biografów. Nie boi się pani tego? – Nie, ponieważ tak musi być. Jeśli krytycy będą chcieli mnie zganić, to i tak to zrobią. Ktoś może powiedzieć, że nie powinnam pisać o Malinowskim i Witkiewiczu, bo nie będąc Polką, nie mogę wiele o nich wiedzieć. Ale aspekty ich życiorysów, które wybrałam, być może pokażą ich w nowym świetle. Ktoś z zewnątrz widzi inaczej. Często we własnej kulturze trudno się zdobyć na inną prezentacją ikony narodowej niż powszechnie akceptowana. W Szwecji wizerunek Strindberga jest niemal pomnikowy, a każdy, kto zabiera się za pisanie o nim, zderza się z opozycją tych, którzy twierdzą, że wszystko już o nim wiadomo. – Co zafascynowało panią w przyjaźni tych dwóch mężczyzn? – Silna więź między nimi. W dziełach Witkiewicza można znaleźć mnóstwo śladów tej podróży do Australii. U Malinowskiego nie jest to już tak oczywiste, ale czytałam, że właśnie Witkiewicz namówił go do zajęcia się antropologią. Obaj się uzupełniali, Malinowski badał świat w rzeczywistości, a Witkiewicz w swym umyśle. – Istnieją sugestie, że łączyło ich coś więcej niż przyjaźń. – Wiele relacji pomiędzy mężczyznami końca XIX w. i początku XX w. dziś nazwalibyśmy homoseksualnymi. Miało to wiele wspólnego z wykluczeniem kobiet z życia profesjonalnego, z pracy. Wydaje mi się, że w książce pozostał erotyczny ton w kontaktach między nimi, nawet jeśli prezentowany tylko w humorystyczny sposób. – Na początku książki umieściła pani cytat z „Kruka” Edgara Allana Poego. To wiersz o artyście, który bezskutecznie stara się uchwycić przemijające chwile. Czy myślała pani o tym cytacie podczas pisania? Tytuł też się z niego wywodzi… – Gdzieś w połowie pisania uderzyło mnie to, że wiersz ten był bardzo popularny w czasach moich bohaterów. Potem znalazłam w sztukach Witkiewicza niejakiego Lorda Nevermore. Tytuł ten wydawał mi się odpowiedni, bo podsumowuje działalność każdego pisarza, który często próbuje zapanować nad przemijaniem, nad czasem. – Czy to jest