Czy powinno się karać hejterów ujawnianiem ich nazwisk? Joanna Grabarczyk, kampania HejtStop Ujawnianie danych, a zwłaszcza wizerunków osób posługujących się mową nienawiści w internecie nie jest dobrym rozwiązaniem. Po pierwsze, jest nielegalne – prawo do ujawniania wizerunków osób podejrzanych lub oskarżonych ma wyłącznie wymiar sprawiedliwości i nawet jeśli taka osoba popełniła przestępstwo, może nas pozwać za ujawnienie. Po drugie, coraz częściej zdarza się, że ktoś zakłada fałszywy profil i używając cudzego nazwiska oraz twarzy, publikuje treści, których ta osoba nigdy by nie powiedziała. Po trzecie, dotyczy to tematów, które bardzo angażują ludzi, także w sposób negatywny. Warto poczytać komentarze na stronach, które pokazują sprawców. Niestety, komentujący bardzo często nie odbiegają od nich poziomem nienawiści. Agresja powoduje agresję i może się zdarzyć, że ktoś takiemu hejterowi wymierzy karę na ulicy. Katarzyna Paprota, socjolożka i działaczka feministyczna Mam pewien opór przed używaniem słowa hejter. Mówmy o nienawiści, a nie o łatwym do zlekceważenia hejcie. Publikacja danych osobowych sprawców jest sprzeczna z prawem; dość łatwo też o manipulację, na co w dobie fake news powinniśmy być szczególnie wyczuleni. W przypadkach, gdy rozmówca grozi przemocą, można i należy podlinkować oryginalny komentarz. Jest to istotne zwłaszcza dla młodych kobiet, których wypowiedzi często spotykają się w internecie z groźbami gwałtu. Dziewczyny muszą wiedzieć, że nie ma zgody na takie zachowania. Najskuteczniejszym sposobem walki z mową nienawiści, oprócz edukacji, jest zgłaszanie postów jako łamiących regulamin danego portalu: umawianie się na ataki zgłoszeniowe do Facebooka czy zgłaszanie gróźb na policję. Można też skorzystać ze wsparcia organizacji HejtStop, która pomoże w ocenie, do jakich działań kwalifikuje się dana wypowiedź. Dr hab. Jacek Pyżalski, pedagog, profesor UAM Publikowanie w sieci wizerunku czy danych osób, które wykazują agresję, szczególnie słowną, nie jest najlepszym pomysłem. Po pierwsze, łatwo o różne nieporozumienia i pomyłki wynikające np. z tego, że ktoś skorzystał z konta innej osoby, czy z różnych interpretacji wypowiedzi (ostra krytyka czy agresja?). Po drugie, istnieje ryzyko, że osoby publikujące takie dane same złamią prawo i poniosą konsekwencje. Wreszcie, na co wskazują choćby nasze badania z ostatniej dekady, agresywne rozwiązania są mało efektywne i najczęściej prowadzą do nakręcania spirali agresji. Stanowczo lepiej jest budować takie społeczności, które same regulują kulturę wypowiedzi – wiele z nich robi to bardzo skutecznie poprzez reakcje uczestników lub administratorów. W poważniejszych sprawach warto natomiast wykorzystywać rozwiązania prawne, których stosowanie w przestrzeni online staje się coraz bardziej skuteczne. Można tutaj stosować zarówno prawo cywilne, jak i karne (np. w przypadku znieważenia czy zniesławienia). I wreszcie istotna jest edukacja medialna. Młodzi ludzie muszą być przygotowywani do tego, jak odpowiedzialnie funkcjonować w internecie. Ilona Majewska, czytelniczka PRZEGLĄDU Osoby, które są obiektem mowy nienawiści w internecie, ponoszą takie same szkody, jak ofiary innych form przemocy. Tym samym sprawcy powinni ponosić konsekwencje, a nie uda się to, dopóki są anonimowi. Być może już sama świadomość, że z hejtem łączy się odpowiedzialność, sprawi, że część osób wciśnie hamulec, zanim da się porwać wylewaniu pomyj na innych. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint