Powrót człowieka numer DWA

Powrót człowieka numer DWA

Janusz Tomaszewski wraca do polityki! – taka informacja krąży po Sejmie, wywołując euforię wśród ludzi byłego wicepremiera i panikę u jego wrogów Na 14 listopada wyznaczono ostatni dzień procesu lustracyjnego byłego wicepremiera i szefa MSWiA: mają wtedy wystąpić strony procesowe, potem, zgodnie z prawem, sąd ma pięć dni na wydanie wyroku. Politycy uważają, że Tomaszewski, jedyny naprawdę groźny konkurent Krzaklewskiego na prawicy, wyjdzie z sądu oczyszczony lub uwolniony od zarzutów z powodu braku dowodów. Skarbnik wybitny Janusz Tomaszewski był działaczem “Solidarności” w Pabianicach, gdzie pracował jako robotnik w zakładach mechanicznych. Nie należał do legend podziemia, ale wypracował sobie dość mocną pozycję. Politycy, którzy go wówczas znali, mówią o jego pracowitości i umiejętnościach organizacyjnych. – To Januszowi AWS zawdzięcza swoje powstanie i późniejszy sukces wyborczy – uważają. Po klęsce Konwentu św. Katarzyny Marian Krzaklewski bał się porażki przy tworzeniu nowej prawicowej formacji i na pierwsze spotkania założycielskie AWS nie przychodził. W Akcję zaangażowali się natomiast Andrzej Szkaradek, Jacek Rybicki i właśnie Janusz Tomaszewski. W kampanii wyborczej do Sejmu w 1997 roku Tomaszewski organizował pieniądze dla AWS i był w tym nadzwyczaj skuteczny. Jedno ze źródeł, z którego płynęły pieniądze dla AWS, stanowił podobno Petro-Bank, którego prezesem był Bogusław Grabowski, obecnie członek Rady Polityki Pieniężnej. – Janusz zawsze zajmował się finansami. Jeszcze jako związkowiec w regionie łódzkim był skarbnikiem. Skarbnikiem wybitnym, gdyż nie tylko mocno trzymał kasę, ale przede wszystkim ją załatwiał – opowiada jeden z jego łódzkich współpracowników. Z czasów zdobywania pieniędzy na związek i AWS Tomaszewskiemu zostały znakomite kontakty w świecie gospodarczym i wiedza o powiązaniach między biznesem a politykami prawicy. Za dużo wiedział, za dużo mógł Janusz Tomaszewski nie chciał startować do Sejmu. Nie palił się też podobno do rządu. Zamierzał natomiast przejąć po Krzaklewskim przywództwo w “Solidarności”. Ale do tego lider związku nie chciał dopuścić. – Siedzieliśmy w kilka osób. Do Janusza zadzwonił telefon. To był Andrzej Anusz, jego bliski przyjaciel i współpracownik. Anusz powiedział: “Jeśli nie wejdziesz do rządu, nie obalisz pogłosek, że jesteś agentem”- opowiada jeden z polityków Akcji. W rządzie zaproponowano mu tekę wicepremiera i ministra polityki społecznej, ale Tomaszewski zażądał Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Krzaklewski powiedział “nie”. – No to nie – odparł Tomaszewski i odjechał w kierunku Łodzi, zostawiając cały koalicyjny bałagan, bo to na nim opierały się negocjacje z Unią Wolności. Nie ujechał daleko, gdy lider AWS wezwał go z powrotem do Warszawy, zgadzając się na oddanie mu MSWiA. Nowy szef szybko obsadził ministerstwo swoimi ludźmi. Próbował mieć zwolenników we wszystkich eksponowanych miejscach. Nawet do najbliższego otoczenia premiera udało mu się wprowadzić swojego człowieka: asystentem Jerzego Buzka został Krzysztof Kwiatkowski, którego osobiście polecił premierowi. Tomaszewski decydował także o najwyższych kadrach w większości urzędów wojewódzkich. Zwycięsko w tym rywalizował z szefem Kancelarii Premiera, Wiesławem Walendziakiem. Do dziś wielu wojewodów i dyrektorów w urzędach pamięta, kto im “załatwił” posadę. Walka o wpływy w Kancelarii Premiera między Tomaszewskim a Walendziakiem doprowadziła do jednego z pierwszych kryzysów w rządzie i AWS. – Kiedy przyjmowaliśmy Wieśka do SKL, były głosy sprzeciwu. Argumentowano: “Wraz z nim bierzemy na siebie konflikt z Tomaszewskim” – opowiada były lider Stronnictwa. Pierwszą rozgrywkę wygrał Tomaszewski. Na wiosnę 1999 roku Walendziak został zwolniony ze stanowiska. Tomaszewski triumfował jedynie do jesieni. Wówczas bowiem rzecznik interesu publicznego, sędzia Bogusław Nizieński, zakwestionował oświadczenie lustracyjne wicepremiera, w którym napisał on, że nigdy nie współpracował z tajnymi służbami PRL. Stało się jasne, że dla Krzaklewskiego wicepremier i dotychczasowy współpracownik jest niewygodny. Za dużo wie i za dużo znaczy – tłumaczono. Odszedł, ale nie zniknął Przez rok oficjalnego niebytu w polityce Janusz Tomaszewski nie stracił wpływów. “Trzon polityczny” Tomaszewskiego stanowi w Sejmie tak zwana Spółdzielnia. Jej szefem jest poseł Andrzej Anusz, związany z Tomaszewskim także rodzinnie: jego żona i żona Tomaszewskiego to siostry. Do wiernych byłemu wicepremierowi posłów należy zaliczyć Tomasza Wełnickiego, Andrzeja Smirnowa, Marka Markiewicza. “Spółdzielnia” przez czas nieistnienia politycznego Tomaszewskiego utrzymywała z nim kontakty. Lider AWS usiłował

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2000, 46/2000

Kategorie: Kraj