Lansowany projekt przeprowadzenia trasy na zachód od Rawicza będzie wymagać osuszenia setek hektarów łąk i mokradeł oraz wycięcia 100 tysięcy drzew Czym jest dolina Rospudy, wiedzą już dziś właściwie wszyscy. Stała się sławna za sprawą protestu przeciw budowie obwodnicy Augustowa. Ale uruchomienie magistrali drogowej przez ten malowniczy zakątek to – pod względem skali zniszczeń w środowisku – jedynie niewinna igraszka w porównaniu z tym, co stać się może wkrótce z południowo-zachodnią Wielkopolską. Jeśli dojdzie do skutku realizacja jednego z wariantów przebiegu głównej trasy Poznań-Wrocław, to florę i faunę na ogromnych połaciach naszego regionu czeka zagłada. Bismarckowska sukcesja Wielkopolska stepowieje od lat. Problem nie jest nowy i na dobrą sprawę znają go wszyscy mieszkańcy regionu. Proces postępuje sukcesywnie od XIX w., kiedy to władze pruskie przy pełnym wsparciu rodzimych ziemian hołdujących idei pracy organicznej przeprowadziły intensywne roboty melioracyjne. Bagna i torfowiska powoli zmieniły się w żyzne pola uprawne. Stawy, jeziorka i naturalne tereny błotniste zachowały się jedynie w nazwach miejscowości i lokalnej tradycji ustnej. Zresztą w tym ostatnim przypadku też pewnie nie na długo. Skutki ingerencji w środowisko naturalne sprzed już bez mała półtora wieku wyszły daleko poza pierwotne intencje ich animatorów. Nasi pradziadowie nie zamierzali zostawiać nam stepu, lecz najzwyczajniej wszystkiego nie przewidzieli. Wyszło inaczej, niż zapewne by sobie życzyli. Zainicjowane przez nich działania przyniosły trwałe i nieodwracalne konsekwencje, zachwiały lokalnym ekosystemem, wprawiając w ruch niedający się już zatrzymać mechanizm przyrodniczy. Stepowienie najdotkliwiej daje się we znaki w południowo-zachodniej części województwa. Miłe złego początkiem? Ten właśnie obszar już wkrótce zmieni się w jeden wielki plac budowy. Zgodnie z planem przed 2012 r., nim na stadionach w Poznaniu i Wrocławiu, gdzie rozgrywane będą mecze piłkarskich mistrzostw Europy, pojawią się pierwsi kibice, Bojanowo i Rawicz otrzymają obwodnice i przestaną być miejscowościami tranzytowymi. Wydawać by się mogło, że trudno o lepszą wiadomość dla zmęczonych z roku na rok coraz bardziej dokuczliwym i przybierającym na sile ruchem ciężkich tirów. Upragniony koniec ciągłego hałasu, dewastacji nawierzchni przez wielotonowe kolosy i ciągłego zagrożenia życia, jakie niesie za sobą ich obecność na drogach, zdaje się już bliski. Budowa obwodnicy z prawdziwego zdarzenia, kierującej cały ciężki transport kołowy poza rogatki miasta, jest przesądzona. Niestety jedna z propozycji przebiegu trasy omijającej Rawicz może okazać się dla mieszkańców miasta nie lada niespodzianką. Bynajmniej nie do końca przyjemną. Lansowany usilnie projekt zakładający przeprowadzenie trasy na zachód, a nie – jak pierwotnie planowano – na wschód od Rawicza, będzie wymagać osuszenia setek hektarów łąk i naturalnych mokradeł oraz wycięcia – bagatelka – nawet do 100 tys. drzew. Ekoapokalipsa Dla ludności tych okolic oznacza to tylko jedno – małą ekologiczną apokalipsę. Znane im zielone i lesiste tereny zmienią na zawsze swe oblicze. Oczywiście nie stanie się to nagle. Zachodzący proces będzie długotrwały, ale nie na tyle, aby w większości nie doczekali jego skutków. Zresztą postępować będzie sukcesywnie, dzięki czemu poszczególne jego etapy nie powinny umknąć niczyjej uwadze, nawet tych mniej spostrzegawczych. Najpierw bowiem spadnie poziom wód gruntowych, w konsekwencji czego obumrze znaczna część pozostałego drzewostanu. Stopniowo obniży się ilość opadów, rzadziej będą padać lokalne deszcze i z roku na rok doskwierać będą coraz bardziej susze. Po 20-25 latach obszar przeszło tysiąca kilometrów kwadratowych przekształci się w step przypominający widoki znane z Niziny Węgierskiej. Niechciana alternatywa Koncept poprowadzenia magistrali drogowej na zachód od Rawicza nie jest, co warto podkreślić, jedynym. Jeszcze na przełomie lat 70. i 80. ubiegłego wieku planowano budowę obwodnicy wokół Rawicza, omijającej miasto od strony wschodniej. Przecinając grunty wsi Łaszczyn i kolejnych, łączyć się miała z istniejącą drogą Poznań-Wrocław na granicy Wielkopolski i Dolnego Śląska w miejscowości Dębno. Projekt ten również nie jest neutralny dla środowiska, ale nie niesie z sobą nawet pierwiastka zagrożeń, jakie stwarza konkurencyjny wobec niego wariant zachodni. Ma wiele zalet. Stanowi bardzo
Tagi:
Piotr Kwiatkiewicz