Jeden sąd orzekł: wyborcze przekręty w Wałbrzychu nie wpłynęły na wynik. Drugi sąd… Polityczny światek Wałbrzycha na razie wstrzymuje oddech. Sąd okręgowy w środę, 12 stycznia, odrzucił wniosek o powtórzenie wyborów samorządowych. Zaledwie kilka przypadków przekupstwa było dla sądu bezsporne, a zatem nie mogło to mieć wpływu na wynik wyborów. O wyroku natychmiast poinformowały ogólnopolskie media. Telewidzowie zobaczyli stropioną twarz wnioskodawcy Patryka Wilda, który jednocześnie stwierdzał, że nie wyklucza złożenia apelacji. Piotr Kruczkowski, zwycięski prezydent, nawoływał publicznie do pracy nad odbudową przez miejscowych polityków zaufania społecznego. Może nawet powoła komitet Przejrzysty Wałbrzych, który działałby na rzecz wykorzenienia tego wyborczego zła. Kontrkandydat w drugiej turze wyborów, Mirosław Lubiński, zapewniał dziennikarzy, że jego wniosek o powtórne wybory jest lepiej przygotowany, spodziewa się więc innego rozstrzygnięcia sądu. Bo w kolejce czeka już drugi wałbrzyski proces. Jednocześnie prokuratura bada konkretne przypadki korupcji, a CBA być może nadal prowadzi działania. Czy aż tak źle jest w Wałbrzychu, czy po prostu pechowemu miastu znów przyprawiono gębę? To już nie tylko totalna bieda i jedynie grzebiący w ziemi biedaszybnicy, ale kraina rządzona przez wszechwładną mafię. Takie nasze Palermo – powtarzało się w ostatnich tygodniach w tytułach informacji prasowych. Ktoś nawet wyliczył, przyjmując szacunkową cenę jednego głosu i mnożąc przez przeczuwaną powszechnie liczbę przekupionych wyborców, ile miałby kosztować Wałbrzych, i nie była to kwota jak na miasto oszałamiająca. Trudna codzienność Tymczasem mieszkańcy o tych sprawach mówią już coraz mniej, jakby Świdnica, gdzie toczy się proces i gdzie mieści prokuratura nadzorująca śledztwa, była za górami, a nie w odległości 20 km. Kto miał to zrobić, ten nawtykał lokalnym politykom w internecie. Generalnie oceny były jednoznaczne: „Znów wstyd na całą Polskę. Nawet przypisali nam Chlebowskiego, choć on przecież nie jest stąd, tylko z Żarowa. No, ale Ludwiczuka to się wyprzeć nie można, przed wyborem na senatora był wiceprezydentem miasta”. Temat wraca, kiedy nadejdzie jakaś informacja, choćby jak ta z sądu. Ogólnopolskie stacje telewizyjne pokazują wystraszonych ewentualnych świadków korupcji wyborczej, informując o odwoływanych zeznaniach. Ostatnio zaś „Gazeta Wyborcza” głosem (a raczej piórem) Jerzego Sawki zagrzmiała o zagrożonych wolnościach na przykładzie Wałbrzycha, określając sytuację w tym mieście słowem biedademokracja. Mieszkańcy z pewnością poczuli się urażeni, bo to i aluzja do rzekomo ich głównego miejsca pracy, przy tym jeszcze zostali przedstawieni jako ci biedacy, którzy za grosz czy kęs chleba byli gotowi sprzedawać również wolność i demokrację. To znów ktoś publicznie wezwał, by te ewentualnie powtarzane wybory odbywały się pod nadzorem międzynarodowych komisji, jak na Białorusi (?). Tymczasem wałbrzyska rada miasta działa przynajmniej z pozoru normalnie. Odbyła się już nawet jej czwarta sesja. Choć wciąż było nerwowo, radni obrażali się na siebie przy byle okazji, grozili odwoływaniem do komisji etyki albo nawet sądem i opuszczali salę obrad. Mirosław Lubiński, niedoszły prezydent, który został radnym, nie otrzymał tu żadnej funkcji, choćby przewodniczącego najskromniejszej komisji. A przecież lideruje dość licznej w radzie opozycji. Jeśli nie dojdzie do powtórki wyborów, a taka ewentualność została przynajmniej na razie odsunięta, czy Wałbrzychem uda się normalnie rządzić? Prezydent Kruczkowski w desperacji na którejś grudniowej konferencji prasowej powiedział, że jest gotowy ponownie poddać się weryfikacji przez wyborców. Pod ratuszem natomiast przemaszerowali politycy (nie tylko lokalni) w białych rękawiczkach na znak walki z korupcją. Może więc być normalnie? O tym, że tak, jest przekonany Jerzy Krzyżowski (SLD), długoletni radny, społecznik i człowiek o nieposzlakowanej opinii. Jednak również jego dotknął w pewien sposób proceder korupcyjny, kiedy poproszony przez śledczych o przejrzenie filmów z nagranymi rzekomymi próbami przekupstwa, rozpoznał ludzi, którzy bez wątpienia nie pogardzą żadną możliwością zdobycia pieniędzy. Dotarło to do „bohaterów” filmu i Krzyżowski w przysłowiowej ciemnej ulicy usłyszał, co może mu grozić. Sprawę zgłosił na policję. Jednocześnie ma wątpliwości, czy wszyscy nowo wybrani radni zdobyli mandat zgodnie z prawem, ale przecież i tak stanowią nieliczącą się garstkę. – W każdym razie każdy taki przypadek należałoby wykryć i nieuczciwych ukarać. To rola organów ścigania i niech to robią, a rada powinna pracować normalnie.
Tagi:
Violetta Waluk