Pożegnać człowieka po ludzku

Pożegnać człowieka po ludzku

Umarł ktoś bliski. Trzeba go godnie pożegnać – już tylko tyle można dla niego zrobić. Do niedawna główną rolę w ceremonii pogrzebowej odgrywał u nas Kościół, najczęściej rzymskokatolicki. To się zmienia, coraz częściej zdarzają się pogrzeby świeckie czy może raczej cywilne (bo mogą mieć charakter ateistyczny bądź wyznaniowy, tyle że poza Kościołem jako instytucją). W jakim stopniu zwiększa się liczba tych ceremonii, trudno powiedzieć. Nie ma takich statystyk w skali kraju. Tylko prywatne obserwacje dowodzą, że coraz częściej uczestniczymy w uroczystościach o tym charakterze. Skąd się bierze zainteresowanie nimi? Jednym z głównych powodów jest chyba odpersonalizowanie kościelnej ceremonii pogrzebowej, pomijanie osoby zmarłego. Ksiądz, uwypuklając aspekt religijny (co skądinąd zrozumiałe), nie dostrzega wymiaru ludzkiego – tego, że np. zmarły lubił górskie wycieczki, pomagał schroniskom dla psów i kotów, ostatnią miłością jego życia była wnuczka itp. Rodzina, żegnając bliską osobę, chce jeszcze raz ją przypomnieć, utrwalić jej postać. Jeden z mistrzów świeckich ceremonii – Maciej Gogołkiewicz z Włocławka – mówi, że trochę przypadkiem zaczął prowadzić cywilne pogrzeby (jest dziennikarzem, ma łatwość pisania, mówienia, nawiązywania kontaktów z ludźmi), ale kiedy na pogrzebie jego ojca ksiądz nie wychodził poza krąg Ewangelii, nie przypominał po ludzku zmarłego, pomyślał, że jego działalność jako mistrza ceremonii ma wielki sens. Jest bardzo potrzebna przede wszystkim pogrążonej w żałobie rodzinie. Skąd się biorą mistrzowie ceremonii? Głównie z własnej potrzeby. Nie ma w Polsce żadnych regularnie prowadzonych kursów, nie ma egzaminów. Przed laty na zlecenie Wojciecha Krawczyka, pierwszego (w znaczeniu kolejności, a nie rangi) prezesa Polskiego Stowarzyszenia Pogrzebowego, Anna i Jacek Borowikowie, uznani już mistrzowie, opracowali program kursu zawodowego dla przyszłych adeptów tej sztuki. Ten program istnieje, jest dostępny, ale wiedza o nim nie jest powszechna. Bo mistrzowie ceremonii nigdzie nie są zarejestrowani, nie ma więc bieżącego, wspólnego obiegu informacji. Wszystko zależy od zdolności, determinacji i predyspozycji konkretnego mistrza oraz jego chęci samodoskonalenia. Bywają np. różne kursy doraźne. Maciej Gogołkiewicz uczestniczył niedawno w kursie organizowanym przez Fundację Nagle Sami na temat kontaktów z rodziną w żałobie. Zna też publikacje swojego kolegi z Włocławka – Stefana Szwankego. Mistrzowie muszą się dokształcać, bo weryfikuje ich rynek. Ale odgórnie nikt nad nimi nie czuwa. Podobnie nie ma w Polsce żadnych uregulowań dla zawodu przedsiębiorcy pogrzebowego. Jak przypomina Krzysztof Wolicki, prezes zarządu Polskiego Stowarzyszenia Pogrzebowego, taką działalność gospodarczą może zarejestrować każdy. W krajach Europy Zachodniej są różne etapy, egzaminy… Dotyczy to zarówno właścicieli zakładów pogrzebowych, jak i mistrzów ceremonii czy np. balsamistów. Istniejącą lukę próbuje zapełnić wspomniane stowarzyszenie, najstarsza w Polsce organizacja zrzeszająca przedsiębiorców pogrzebowych, administratorów cmentarzy, balsamistów-tanatoprakserów, krematystów, producentów trumien i urn, konstruktorów karawanów i chłodni do kostnic, krawców obszywających służby pogrzebowo-cmentarne, producentów wyposażenia kaplic pogrzebowych, mistrzów ceremonii, pośmiertne wizażystki, florystów pogrzebowych. Polskie Stowarzyszenie Pogrzebowe organizuje rozmaite sesje, szkolenia branżowe, międzynarodowe targi pogrzebowe (w listopadzie br. w Poznaniu), zapewnia pomoc prawną, szkoli w zakresie przepisów, stara się wpływać na kształtowanie prawa dotyczącego cmentarzy i chowania zmarłych. Ale to działalność oddolna, wynikająca z pasji i poczucia odpowiedzialności osób świeckich, pomagających zmarłemu i jego rodzinie pożegnać się z tym światem. Państwo nie wykazuje żadnego zainteresowania, jakby zakładając, że wszystkim zajmie się Kościół rzymskokatolicki. Ilu jest dziś mistrzów ceremonii? Sami zainteresowani mówią o 20, Krzysztof Wolicki szacuje, że może ich być ok. 50 (część działa w pojedynkę, doraźnie). Na swojej stronie stowarzyszenie prezentuje kilkoro – to Anna i Jacek Borowikowie (Warszawa), Aneta Dobroch (Sandomierz), Henryk Makuszewski (Zielona Góra), Andrzej Wojtach (Częstochowa). Często przypuszcza się, że ludzie decydują się na świeckie ceremonie ze względów finansowych – rzekomo księża biorą o wiele więcej. To jednak nie takie oczywiste. Ciągle bowiem wszystko zależy od miejsca pochówku. Na przykład na podgarwolińskiej wsi na pogrzeb z księdzem wystarczy zasiłek ZUS (obecnie 4 tys. zł) i jeszcze niemało zostanie, a w Warszawie średniej klasy pogrzeb świecki to prawie trzykrotność zasiłku. To nawet krzepiące –

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2018, 44/2018

Kategorie: Kraj