Akademiki pustoszeją. Z warszawskiego Grochowa z budynku należącego do SGGW wyprowadzili się ostatni studenci. Za kilka dni zostanie zamknięta bardzo popularna w okolicy stołówka. Podobnie jest w innych miastach. Po zmianach przepisów (kto nie załapie się na stypendium socjalne, nie ma dopłaty do zamieszkania) studentowi bardziej się opłaca wynająć mieszkanie na mieście. Młodzi ludzie przestają też zaglądać do stołówek, bo te pozbawione dofinansowania podniosły ceny. O pomoc państwa jest trudno, bo żeby ją otrzymać, dochód w rodzinie nie może przekroczyć 569 zł. Student w Katowicach kalkuluje: za łóżko w kilkuosobowym pokoju zapłaci 270 zł-340 zł. Wynajęcie z kolegami mieszkania kosztuje 150 zł-250 zł. Padają też inne argumenty: większość młodych ludzi pracuje i nie w głowie im balangi w akademiku, poza tym w wynajętym mieszkaniu można samemu dobrać sobie towarzystwo. Wspólna kuchnia i łazienka też nie stanowią szczytu marzeń. Jednak nie wszędzie władze uczelni poddają się i sprzedają budynki. W Gdańsku postanowiono budynki wyremontować, podnieść standard i zaproponować uczniom szkół prywatnych. Również władze Politechniki Świętokrzyskiej przystąpiły do przebudowy. Zamiast pokoi trzyosobowych będą dwuosobowe. Na Akademii Górniczo-Hutniczej część młodych ludzi skusiła się na bezpłatny, nieograniczony dostęp do Internetu. Z kolei w Toruniu postanowiono maksymalnie zwiększyć dopłaty. W akademiku AMK będzie można zamieszkać już za 75 zł. Jednak przyszłość to nie akademiki, ale kampusy, gdzie na miejscu będą wydziały, hotel i sala gimnastyczna. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint