Pożegnanie Kresowiaka

Pożegnanie Kresowiaka

Odszedł płk Jan Niewiński, ps. „Sokół”. Ostatni dowódca samoobrony polskiej ludności na Kresach Wschodnich w czasie II wojny światowej. Na cmentarz w podwarszawskich Pyrach odprowadziliśmy w ostatnią drogę człowieka wielkiego formatu. Komendanta placówki AK i Polskiej Samoobrony Kresowej w Rybczy na Wołyniu, oficera Wojska Polskiego, wieloletniego przewodniczącego Kresowego Ruchu Patriotycznego. Do ostatnich dni życia walczącego o upamiętnienie tych, których pomordowano na Kresach. Niestety, nie doczekał pomnika Ofiar Ludobójstwa ani cmentarzy godnych pamięci ofiar. Bo prawa do prawdy i ludzkiej pamięci konsekwentnie odmawiali Kresowiakom politycy. Za tę zmowę milczenia odpowiadają wszyscy, którzy sprawując władzę i mając dostęp do dokumentów, wybrali drogę kłamstw i fałszowania historii. Rodziny ofiar u nikogo poza politykami PSL nie mogły znaleźć realnego wsparcia. Parę lat temu pisaliśmy na tych łamach, że gdyby rzezi wołyńskich dokonali Rosjanie, pomnik byłby w każdym miasteczku. W rozmowach z płk. Niewińskim nieraz zastanawialiśmy się, dlaczego dla ludzi mających korzenie na Wschodzie ta nowa, demokratyczna Polska jest tak okrutna. Dlaczego na ich prośby, a nawet żebranie o łaskawość władzy, nigdy nie było reakcji? Płk Niewiński chodził i prosił. Był człowiekiem niespotykanie prawym. Patriotą tak niezwykłym jak postacie z książek pisanych ku pokrzepieniu serc. Z tą ogromną różnicą, że on po prostu był. Prawdziwy lider. Komendant. Tak jak w czasie obrony rodaków z powiatu krzemienieckiego. Odważny, uparty i konsekwentny. Często w pojedynkę walczący o swoich krajan. Potrafił skupiać wokół tej sprawy ludzi o skrajnie różnych poglądach politycznych. Bo dla niego liczyła się tylko prawda o tamtych czasach. I każdy, kto chciał słuchać i przełamywać zmowę milczenia, był cennym sojusznikiem. Miał jeden argument, za to rozstrzygający. Po jego stronie była prawda o tamtym ludobójstwie. A reszta to gadanina i gierki polityczne ludzi, którym ciągle się wydaje, że są jakieś racje, by to wszystko, co tam się stało, złożyć do grobu niepamięci. Bo tak niby trzeba w imię racji stanu. Nie trzeba. I nie wolno. Tego ludobójstwa nie da się wymazać z historii. Nigdy. I nikomu. W lipcu 2013 r. apelowałem do prezydenta Komorowskiego, by awansował płk. Jana Niewińskiego na stopień generała. Byłby to symboliczny, ale ważny gest wobec tych środowisk. Dla mnie Jan Niewiński już od dawna był generałem. Panie Janie, dobrze zasłużyłeś się swojej, tak kochanej Ojczyźnie. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 13/2015, 2015

Kategorie: Felietony, Jerzy Domański