Jerzy Ficowski zabrał ze sobą świat, za którym niedługo zaczniemy tęsknić Kiedy odchodzi wybitny poeta, który tak jak zmarły w ubiegłym tygodniu Jerzy Ficowski przez życie szedł osobną i cichą ścieżką, dochodzi do nas w jednym błysku, czego od tej chwili zacznie nam brakować. W przypadku tej śmierci ów brak będzie szczególnie bolesny. Znawca i propagator kultury cygańskiej, badacz twórczości Brunona Schulza, świadek wojny niezwykle wyczulony na świat, uważny, ale i niepokorny, nosił w sercu coraz częściej zapominane wartości. Zabrał ze sobą świat, za którym niedługo zaczniemy tęsknić. Skromny, bez odznaczeń Ten Polak, powstaniec, do końca swoich dni żył tragedią narodu żydowskiego powiedział Przeglądowi Szymon Szurmiej, dyrektor warszawskiego Teatru Żydowskiego. Był człowiekiem niezwykle skromnym, bez odznaczeń, bez orderów, które przecież mu się należały za jego wielką poezję. Wydobył na świat Brunona Schulza, z którym obcował tak samo jak z Zagładą. Był przy tym bardzo polski, niezwykle mocno związany ze swoją ojczyzną. Żył tragedią innych, szczerze cierpiał. Nieprzypadkowo jeździł z Cyganami, by poznawać ich kulturę, bo oni cały czas byli poniżani, pędzeni, lekceważeni. Z Cyganami szukał prawdy o życiu i świecie. Związał się z nimi, poznał ich język. Zaprzyjaźnił się z cygańską poetką Bronisławą Wajs-Papuszą, przetłumaczył jej wiersze, dzięki czemu w 1956 r. ukazał się pierwszy w Polsce zbiór poezji cygańskiej. Napisał dwa fundamentalne w tej dziedzinie dzieła etnograficzne Cyganie na polskich drogach i Cyganie w Polsce. Był też autorem popularnego przeboju, śpiewanego swego czasu przez Marylę Rodowicz Jadą wozy kolorowe. A jednak nie lubił, gdy kojarzono go wyłącznie z tym wątkiem jego biografii. W jednym z wywiadów opowiadał: Zawsze bardzo niechętnie spotykałem się z czytelnikami, nie z braku szacunku dla nich, oczywiście, po prostu nie lubiłem takich spotkań oko w oko, nie jestem aktorem ani recytatorem, wolę dotrzeć do kogoś za pośrednictwem książki niż osobiście. Kiedyś, jeszcze w czasach PRL-u, miałem wieczór autorski. Był zorganizowany dość biurokratycznie, młodzież została wprowadzona na salę, a w programie była wyłącznie poezja, moje wiersze. Kiedy skończyłem, prowadzący zebranie zaapelował do zebranych, prosząc o pytania, a tu cisza jak zwykle, i dopiero po dłuższej chwili jakaś wystraszona pani zapytała o Cyganów, mimo że o nich w ogóle nie było mowy. I tak zostałem stratowany przez cygańskie tabory. A ja bym takich proporcji w swoim własnym biogramie nie popierał. Przede wszystkim jestem poetą, właściwie wyłącznie, cała reszta jest dodatkiem, ważnym, ale dodatkiem. Wypromował Schulza Jako poeta zadebiutował w 1948 r. tomem Ołowiani żołnierze, w sumie wydał 14 książek poetyckich, m.in. Odczytanie popiołów, Przepowiednie. Pojutrznia, Wszystko to, czego nie wiem. Myślę, że wydeptałem w poezji jakieś własne ścieżki, po których nikt ze mną nie chodził mówił kiedyś. Czy one zarosną trawą, czy okażą się potrzebne, nie wiem. W wierszu Moje strony świata pisał: Czekam was / w tych stronach świata, / które są zamieszkałe przeze mnie. Bardzo wielu czytelników skorzystało z tego zaproszenia, szukając w tej poezji nie tylko znaków dramatu, pieczęci trudnej pamięci, ale też lirycznej refleksji nad naturą. Krótkotrwała i wieczna, / spróchniała i niezniszczalna, / największa moja pociecha, pisał poeta w wierszu Do wierzby. Krytycy i badacze literatury podkreślają nieoceniony wkład Ficowskiego w promocję twórczości Brunona Schulza. Poeta przez lata opracowywał jego prozę, rysunki i listy, to dzięki niemu Schulz stał się znany i dostępny. Książka Rejony wielkiej herezji jest do dziś czytana przez cały świat jako kompendium wiedzy o autorze Sklepów cynamonowych i jego twórczości. Tłumaczył też poezję hiszpańską, rosyjskie wiersze Bolesława Leśmiana, a sejneński Ośrodek Pogranicze Sztuk, Kultur, Narodów przyznał mu w 1999 r. tytuł Człowieka Pogranicza za krzewienie idei tolerancji. Rok później PEN-Club uhonorował poetę nagrodą za całokształt twórczości. Człowiek niezwykły Jerzy Ficowski miał 82 lata. Był żołnierzem AK, więźniem Pawiaka, w powstaniu warszawskim walczył jako żołnierz pułku Baszta na Mokotowie odmówił jednak wejścia do komitetu honorowego Muzeum Powstania Warszawskiego, gdyż, jak mówił
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety