Jeśli dzisiaj Polska miałaby przedwojenny kształt, na jej wschodzie mieszkałoby 7-8 mln Ukraińców i ponad 3 mln Białorusinów Nie przemija lament prawicowych mediów, polityków i dyżurnych historyków nad skutkami decyzji podjętych przez tzw. Wielką Trójkę w Jałcie w lutym 1945 r. Ma to ugruntować w społecznej świadomości przekonanie, że USA i Wielka Brytania, godząc się na dominację ZSRR w jego strefie wpływów, zdradziły nas wtedy i wpędziły w same nieszczęścia. Gdyby uznać taką tezę – lansowaną bez uwzględnienia historycznych realiów – za prawdziwą, oznaczałoby to wielką dziejową klęskę naszego narodu. Tymczasem faktycznie byliśmy współzwycięzcami, chociaż z ograniczoną suwerennością. To oczywiste, że żal i dojmujące poczucie krzywdy ludzi, którzy musieli opuścić Kresy, były olbrzymie. Trzeba to zrozumieć i uszanować. Warto jednak spojrzeć na problem chłodnym okiem. Kataklizmu nie było Wbrew temu, co często się dowodzi, nie nastąpił wtedy narodowy kataklizm. Nowy kształt Polski był korzystniejszy terytorialnie, cywilizacyjnie i gospodarczo, a jednocześnie zmieniła się struktura narodowościowa i religijna naszego społeczeństwa. Zamiast 388,4 tys. km kw. mamy 312,6 tys. km kw., a więc 75,8 tys. km kw. mniej. Należy jednak przypomnieć, że w ubytkach mieści się obszar przeważnie bagiennego Polesia o powierzchni ok. 37 tys. km kw., znikomej infrastrukturze cywilizacyjnej i technicznej. W południowej części Kresów straciliśmy wprawdzie urodzajne czarnoziemy, ale też znaczne obszary przeważnie słabych gleb. Odpadła także Wileńszczyzna z Wilnem (tzw. Litwa Środkowa o powierzchni ok. 13,5 tys. km kw.). Spór o te tereny zaogniał nasze stosunki z państwem litewskim od 1920 r. Litwini uznawali ten obszar za rdzennie litewski pod względem historycznym i etnograficznym, nie godzili się więc na jego inkorporację do Polski. Potraktowali to jako polską okupację z wszystkimi negatywnymi skutkami, a więc i falą nienawiści do nas, która nie opadała przez cały okres międzywojenny. I pozostałoby tak do dziś, gdyby sporu nie załatwił za nas ZSRR. Ironia historii: Litwini, mając słuszne pretensje do Stalina o prawie 50 lat aneksji, zapominają, że bez wcielenia do państwa radzieckiego nie odzyskaliby Wilna i Wileńszczyzny. Takich pretensji nie wnoszą Białoruś czy Ukraina, które na symbiozie ze Związkiem Radzieckim wiele zyskały terytorialnie. Terytorium polskie zostało przez trzy mocarstwa przesunięte daleko na zachód, do zupełnie innego cywilizacyjnie i technicznie świata. Miliony ludzi przeniosły się z często porażającego zacofania, z nędznych – szczególnie na wsi – warunków do z reguły lepszych domów, mieszkań i zabudowań, na tereny o nieporównanie wyższej kulturze rolnej. Paradoksem jest, że wyrzekając na decyzje jałtańskie (i przeklinając PRL), media z dumą traktują osiągnięcia terenów północnych i zachodnich: Wrocławia, Szczecina, Gdańska oraz wielu innych miast i miasteczek, które w dużym stopniu zasiedlili przybysze zza Buga. Można pluć na Jałtę, ale nikt inny dobrowolnie nie oddałby nam po setkach lat pruskiego władania Wolnego Miasta Gdańska, faktycznie zgermanizowanego. Przed wybuchem II wojny światowej żyło w nim według spisu z 1929 r. ok. 361 tys. Niemców i ok. 35 tys. Polaków. W 1998 r. w Gdańsku mieszkało według Encyklopedii PWN ponad 460 tys. Polaków. Nie ma w nim też mniejszości niemieckiej. Przesiedleni do innego świata Z terenów o nikłej sieci bitych dróg i linii kolejowych przeniesiono nas na obszary z gęstą infrastrukturą komunikacyjną ułatwiającą przemieszczanie się i transport towarów. Utraciliśmy niewielkie ilości kopalin, rachityczne złoża ropy naftowej, trochę zakładów przetwórstwa rolnego i przemysłu ludowego. Nie mogły one konkurować z gigantycznymi złożami nie tylko węgla i miedzi, ale także innych minerałów, z hutami, kopalniami, fabrykami, stoczniami i rozmaitymi obiektami wielkiego przemysłu, które otrzymaliśmy na zachodzie i północy. W połączeniu z przedwojennym przemysłem, głównie Centralnym Okręgiem Przemysłowym, powstała siła zdolna odbudować kraj z wojennych zniszczeń i rozwijać go przez następne dziesięciolecia. Polska przekształciła się w kraj przemysłowo-rolniczy. Dzięki szerokiemu dostępowi do morza (przed wojną 146 km, obecnie 524 km – a więc o 378 km więcej) rozwinęły się handel morski i przemysł stoczniowy oraz rybołówstwo. Decyzje jałtańskie, a następnie poczdamskie spowodowały przetasowania ludnościowe i narodowościowe. Mały Rocznik Statystyczny z 1939 r. podaje, że ludność Polski w 1931 r. liczyła 32,3 mln osób. Z tego 22 mln osób posługiwało się językiem polskim, 4,4 mln – ukraińskim (ruskim),