Określenie timing ze sportu przeniknęło do polityki i dyplomacji. Opisujemy trzy działania w Pradze. Jedno było skuteczne, drugie to przykład strzału we własną stopę, a trzecie jest kompletnie przeciwskuteczne. Kilka dni temu zmarła Madeleine Albright. Za czasów prezydenta Cartera i jego doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego, Zbigniewa Brzezińskiego, pracowała w Białym Domu. Za prezydentury Clintona była ambasadorką przy ONZ, a od początku 1997 r. sekretarzem stanu USA. Właśnie w tym czasie Polska, Węgry i Czechy aktywnie zabiegały o członkostwo w NATO. Ale jakby mało wspólnie, bo ówczesny premier Czech Václav Klaus bardzo chciał, by to jego kraj jako pierwszy wszedł do NATO i Unii, i nie interesowała go współpraca polityczna w tym zakresie z Polską czy Węgrami. Gdy Madeleine Albright została sekretarzem stanu, Czesi byli pewni, że pierwsi osiągną metę z napisem NATO. Wszak nowa sekretarz stanu była z pochodzenia Czeszką, z domu Korbelová. Jej ojciec był dyplomatą, w czasie wojny w Londynie, doradzał prezydentowi Benešowi, a po wojnie do 1948 r. i przewrotu komunistycznego pełnił funkcję ambasadora w Belgradzie. Potem wyjechał do USA, został profesorem stosunków dyplomatycznych na Uniwersytecie w Denver. Jego studentką była inna sekretarz stanu, Condoleezza Rice. Już podczas pierwszej wizyty w Pradze, wiosną 1997 r., Madeleine Albright usłyszała od premiera Klausa bardzo bezpośrednie pytanie: „Kiedy Republika Czeska stanie się członkiem NATO?”. Jej odpowiedź: „Nie wiem, ale wiem, że będzie to dokładnie w tym samym dniu, w którym członkiem NATO zostanie Polska”. Następnie poleciła ambasadorowi USA w Pradze przekazanie informacji o przebiegu spotkania, na szczeblu roboczym, ambasadzie RP. Pragmatyk Klaus natychmiast skorygował swoją politykę i dwa lata później, w kwietniu 1999 r., zostaliśmy razem członkami Sojuszu. Z kolei kompletnym brakiem wyczucia czasu, miejsca i osoby wykazał się były już ambasador RP w Pradze, Mirosław Jasiński. Na początku stycznia, po dwóch tygodniach od złożenia listów uwierzytelniających, udzielił wywiadu, w którym stwierdził, że stronie polskiej zabrakło empatii dla poszkodowanych przez rozbudowę kopalni Turów mieszkańców po czeskiej stronie granicy. Wywiad z ambasadorem dla Deutsche Welle przeprowadził Aureliusz Marek Pędziwol. To dziennikarz, który w okolicach ambasady RP w Pradze bywa od zawsze. Jedni ambasadorzy traktowali go mniej, drudzy bardziej życzliwie. Trzy tygodnie po udzieleniu wywiadu Polska i Czechy zawarły w sprawie Turowa porozumienie. Jasiński ze swoimi opiniami był więc zupełnie nie w czasie… Cóż, czas, medium i osoba dziennikarza odegrały w sprawie jego odwołania decydującą rolę. No i jeszcze jest Antoni Wręga, etatowy numer 2 w ambasadzie RP w Pradze, a długimi czasy chargé d’affaires ad interim. Bardzo mu dziękujemy za upowszechnienie w Polsce i Czechach wiedzy o festiwalu Jeden Svet, prezentowanym tam filmie o nękaniu sędziów w Polsce i wizycie na festiwalu sędziego Tulei. Gdyby nie list protestujący Wręgi do organizatorów i ministra spraw zagranicznych Czech, nikt, oprócz bezpośrednich uczestników imprezy, nie dowiedziałby się o niej. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint
Tagi:
ambasada Czech w Polsce, ambasada RP w Pradze, Antoni Wręga, Aureliusz Marek Pędziwol, Bill Clinton, Condoleezza Rice, Czechy, Deutsche Welle, dyplomacja, Europa Środkowa, Grupa Wyszehradzka, Jeden Svet, Jimmy Carter, Madeleine Albright, Mirosław Jasiński, NATO, ONZ, polska dyplomacja, relacje Polska-USA, relacje polsko-czeskie, Unia Europejska, Václav Klaus, Zbigniew Brzeziński