Prawda ich wyzwoli

Prawda ich wyzwoli

Jak oni to kochają. Znowu są w swoim żywiole. I znowu na pierwszej linii. Poszukiwacze spisków i tropiciele układów mają paliwo do budowy kolejnego mitu. Na trumnach ofiar umieścili swoje sztandary i hasła polityczne. Stara treść w nowym opakowaniu. I wydaniu. Politycy pozostaną w żałobie, ale wyręczą się mediami, ekspertami i młócką w internecie. Robią to, co kiedyś proroczo zapowiedział Jarosław Kaczyński, głosząc, że nikt im nie wmówi, że białe jest białe, a czarne jest czarne. Niemiłosiernie młócąc oponentów, krzyczą jednocześnie, że to oni są ofiarami. Że przecież są fajni i tak sympatyczni, że do rany przyłóż, a tylko wredne i cyniczne media próbowały im zszargać wizerunek. Prawda jednak wyszła na jaw i lud przejrzał na oczy? Przejrzał, bo musiał. Mieliśmy przecież prawdziwie złote lata za rządów Jarosława Kaczyńskiego mającego u boku Andrzeja Leppera i Romana Giertycha, a wcześniej sztandarową, choć nieortodoksyjną postać prawicy katolickiej, czyli Kazimierza Marcinkiewicza. Jakże to były piękne czasy. I dla lekarzy, i dla nauczycieli, i dla mediów publicznych, które zostały w zaledwie parę dni odbite. Ze wzruszeniem ówczesne wysiłki Jarosława Kaczyńskiego wspominają uczniowie i studenci, naukowcy, niesłuszni kombatanci, feministki, wszystkie mniejszości i zwolennicy innych partii niż PiS. Tyle że dziś już wiedzą, że nie mieli racji, że zostali oszukani. Przez media, złych i zawistnych polityków i cały ten agenturalny układ wpływów, którego nie udało się rozbić mimo wysiłków CBA, aresztów wydobywczych i codziennych pokazów telewizyjnych z panami w kominiarkach w rolach głównych. Ten sam układ znowu próbuje podnosić głowę i coś tam mamrocze o błędach, niekompetencji, marnej polityce Lecha Kaczyńskiego i straconych przez Polskę latach. Wielokrotnie pisaliśmy na tych łamach o rządach PiS i prezydenturze Lecha Kaczyńskiego. Zachęcony przez zwolenników narodowej ekspiacji jeszcze raz przejrzałem te publikacje. I co z nich wynika? Smutny, bardzo gorzki obraz tych rządów. Smutny, ale prawdziwy. Pod każdym z tych tekstów można się dziś z czystym sumieniem jeszcze raz podpisać. IV Rzeczpospolita wraca z jeszcze większym przytupem niż w 2005 r. Ale czy naprawdę wraca? A może nigdzie nie wychodziła? Gdy patrzę na takie instytucje jak Kancelaria Prezydenta, IPN, Narodowy Bank Polski, publiczne media i wiele innych ważnych miejsc w strukturze państwa, to widzę, jak głęboka była i jest ingerencja PiS w ich kadry. Ma więc PiS czego bronić. I robi to, powołując się na lud, na naród, na patriotyczną większość, która jest z nimi i o niczym innym tak nie marzy jak o PiS-owcach na każdej posadzie. Wołają o prawdę, pełną prawdę, która nas wyzwoli. I tu rzeczywiście mają szansę na szerokie poparcie. Potrzebujemy przecież prawdziwego obrazu przerwanej prezydentury, po to by znowu nie stracić kolejnych lat na użeranie się z urojeniami, kompleksami i zaprzeszłymi opowieściami. By zamiast kolejnych muzeów stawiać na modernizację kraju. Niby dwa słowa zaczynające się na m, a jakże inny sens. By nie szukać kolejnego kustosza, który wybierze ulubioną przez siebie część naszej historii i pojedzie honorować „Ognia”, bandytę z Podhala, zapominając o żołnierzach zdobywających Kołobrzeg, Wał Pomorski, Szczecin i Berlin. Dzieląc krew swoich rodaków na słusznie i niesłusznie przelaną. Żołnierzom Ludowego Wojska Polskiego, którzy niestety nie doczekali się niczego dobrego od byłego prezydenta RP, w 65. rocznicę zakończenia wojny kłaniam się nisko i zapewniam, że wielu rodaków ma ich w sercu i wdzięcznej pamięci. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 18/2010, 2010

Kategorie: Felietony, Jerzy Domański