Zamordowanego przez gestapo na Szucha działacza zbrojnego podziemia IPN uznał za symbol totalitaryzmu „Działacz komunistyczny, dowódca »centralnej bojówki« KPP, przeznaczonej do zabójstw i akcji terrorystycznych, skazany na śmierć za udział w zabójstwach (m.in. policjanta)” – tak zaczyna się ekspertyza Instytutu Pamięci Narodowej, wykorzystana w grudniu 2017 r. przez wojewodę mazowieckiego podczas procedury zmiany nazwy ulicy, której patronem był Mieczysław Ferszt. Słowo ekspertyza należałoby tu napisać w cudzysłowie, gdyż jest w niej tyle pomyłek, że aż wydaje się dotyczyć kogoś zupełnie innego. Błędy i przemilczenia IPN Przede wszystkim Mieczysław Ferszt (1919-1943), warszawski robotnik żydowskiego pochodzenia, był działaczem nie komunistycznym, tylko socjalistycznym. Przed II wojną światową należał do Polskiej Partii Socjalistycznej, był w niej jednym z liderów partyjnej młodzieży. Po klęsce wrześniowej szybko znalazł się w szeregach pepeesowskiej konspiracji i związał z tzw. Barykadą Wolności organizowaną wokół Stanisława Dubois. Gdy w sierpniu 1940 r. lider grupy wpadł w ręce hitlerowców, doszło w niej do rozłamu. Część barykadowców, wśród nich Ferszt, rozpoczęła wydawanie własnego pisma „Sztandar Wolności”. Rozłam wywołała m.in. rozbieżność zdań na temat taktyki politycznej. Grupa „Sztandaru Wolności” była otwarta na współpracę z ruchem komunistycznym. Kilka miesięcy później połączyła się więc z organizacją Młot i Sierp, stworzoną przez komunistów i radykalnych ludowców. W początkach 1942 r. grupa ta znalazła się w szeregach Polskiej Partii Robotniczej. Jak zatem widać, Ferszt z komunistami współpracował, ale sam aż do śmierci deklarował się jako socjalista. Wbrew temu, co pisze IPN, Ferszt nigdy nie należał do Komunistycznej Partii Polski. Tym bardziej nie mógł być dowódcą żadnej jej „centralnej bojówki”. Podczas wojny dowodził za to tzw. grupą specjalną Gwardii Ludowej PPR. I rzeczywiście można się zgodzić z IPN, że przeznaczono ją do wykonywania „zabójstw i akcji terrorystycznych”. Instytut zapomniał jednak dodać, że były to działania wymierzone przeciwko niemieckiemu okupantowi. To wszystko i tak nic przy ostatnim fragmencie „ekspertyzy” IPN. Oto w lutym 1943 r. Mieczysław Ferszt został aresztowany przez Niemców. Trafił do gestapowskiej katowni na Szucha, gdzie był torturowany. Nigdy już na wolność nie wyszedł, a dokładna data jego śmierci do dziś pozostaje tajemnicą. A co ma na ten temat do powiedzenia IPN? Otóż wedle jego opinii Ferszt został „skazany na śmierć za udział w zabójstwach (m.in. policjanta)”. Czyżby IPN potępiał młodego członka polskiego podziemia za działalność zbrojną przeciwko aparatowi represji III Rzeszy? To zresztą nie pierwszy raz, gdy Mieczysław Ferszt mieszany jest z błotem. Mniej więcej dekadę temu warszawska młodzieżówka Prawa i Sprawiedliwości domagała się zmiany nazwy jego ulicy, bo upamiętniała ona rzekomo „pospolitego przestępcę, który w czasie wojny okradał ludzi z kosztowności i futer”. Jako źródło swoich rewelacji pisowcy również wskazywali wtedy IPN. Wiedzieli, że nikogo nie zostawi IPN od lat domagał się uznania Mieczysława Ferszta za symbol ustroju totalitarnego i zakazania upamiętnień jego nazwiska w przestrzeni publicznej. Prawną batalię jednak przegrał. Decyzją Naczelnego Sądu Administracyjnego ulica Ferszta powróciła bowiem niedawno na mapę Warszawy. Cały proces tzw. dekomunizacji oprócz dokonywania strasznych spustoszeń w naszej pamięci historycznej ma czasami tę zaletę, że przywołuje postacie kompletnie dziś zapomniane. Czy warto więc pamiętać o Ferszcie? Warto, jeżeli chce się pamiętać o tych ludziach w historii, którzy za walkę o wolną i sprawiedliwą społecznie Polskę gotowi byli zapłacić cenę najwyższą. Jeżeli zajrzeć do źródeł historycznych, a nie do „ekspertyz” IPN, wyłania nam się obraz Mieczysława Ferszta właśnie jako człowieka walki, niebywale zdeterminowanego i wręcz szaleńczo odważnego. Już jako nastolatek wstąpił do Akcji Socjalistycznej, partyjnej milicji PPS, powołanej głównie do obrony przed bojówkami nacjonalistycznej prawicy. Brał udział w zabezpieczaniu zebrań i wieców, ochraniał uliczny kolportaż partyjnych wydawnictw, a czasami sam atakował pikiety narodowych radykałów. Przed wojną dał też się poznać z patriotycznych wystąpień. „Każdy najazd zaborczy i chęć oderwania od Polski jakichkolwiek ziem spotka się z walką na śmierć i życie mas pracujących, a w szczególności młodzieży robotniczej, która pomna tradycji PPS rozpali swym heroizmem płomień gotowości i poświęcenia dla obrony Polski”, głosił tekst opracowanej przez niego rezolucji, którą w czerwcu 1939 r. przyjął zjazd pepeesowskiej młodzieżówki.