Niepokorni związkowcy nigdy nie mieli łatwo. Przykład – działacz z olsztyńskiej uczelni Andrzej Adamowicz (rocznik 1961) był kiedyś policjantem i rolnikiem. Po pięćdziesiątce założył w podolsztyńskiej gminie Purda Wielka lokalną gazetę i został jej redaktorem naczelnym. Od tej pory władza gminna nie miała z nim lekko, bo wytykał jej błędne decyzje i zadawał niewygodne pytania. Nie tylko wójtowi, ale również przewodniczącej rady gminy i poszczególnym radnym. Dochodziło nawet do procesów sądowych. Mimo tych szykan Adamowicz uważał, że jest moralnie czysty, i nadal wypełniał dziennikarską misję, tak jak wielu wydawców lokalnej prasy w Polsce – pisaliśmy o tym w tekście „Medialne wojny na dole” (PRZEGLĄD, nr 31/2018). Założyli własny związek Niepokorny charakter Adamowicza dał o sobie znać także na drugim froncie walki, czyli na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim, gdzie od 2007 r. zarabiał na chleb jako komendant zmiany Straży Uniwersyteckiej. Po 10 latach został starszym portierem w bibliotece, ale to już inna historia. Ważniejsze, że w 2016 r. utworzył Niezależny Związek Zawodowy Pracowników UWM Prawda, niewchodzący w żadną regionalną czy krajową strukturę organizacyjną. Była to kolejna organizacja związkowa obok Związku Nauczycielstwa Polskiego i Solidarności, które powinny bronić pracowników, zwłaszcza swoich członków. Jak tłumaczy Adamowicz, Prawda powstała w reakcji na rozpowszechniane na uczelni informacje, że Dział Bezpieczeństwa i Ochrony Mienia UWM ma być rozwiązany, a jego pracownicy zwolnieni, bo te usługi przejmie firma zewnętrzna. Co prawda, niektórzy strażnicy i portierzy należeli do ZNP lub do Solidarności, ale skoro te związki nie przejawiały chęci obrony członków, skrzyknęli się i założyli Prawdę. Na czele związku stanął Andrzej Adamowicz, który dla władz uczelni od początku stał się cierniem w oku. Świadczył o tym fakt, że nie mógł umieszczać komunikatów swojego związku na uczelni i w zakładce na witrynie UWM. Ile zarabia rektor Tymczasem przewodniczący działał tak, jak miał zapisane w statucie. „Autentycznie angażował się w sprawy pracowników. Pozostałe dwa związki żyły dobrze z rektorem i jak w PRL zajmowały się głównie, jak to się mówi, rozdawnictwem paczek na święta”, oceniał Adamowicza jego były przełożony. Z czasem do Prawdy przystępowali pracownicy dydaktyczni, w tym z tytułami naukowymi, a kilka lat temu wiceprzewodniczącym został prof. dr n. med. Jerzy Gielecki z wydziału lekarskiego. Ostatnio związek zrzeszał ponad setkę osób. Bezpardonowa działalność związku oznaczała w praktyce np. zadawanie władzom uczelni pisemnych pytań o wynagrodzenie rektora i o listę pracowników, którym tenże rektor przyznał dodatki specjalne. Bo dodatki mogły wskazywać, kto ma dobre notowania w kierownictwie i za co mógłby się odwdzięczać. A tacy ulegli pracownicy wszędzie są potrzebni, na uniwersytecie głównie po to, żeby głosować w wyborach na rektora. I dostosować przepisy uczelni do bieżących potrzeb. Tak jak w 2020 r., gdy prof. Ryszard Górecki, były senator PO, szykował się do odejścia ze stanowiska rektora UWM, na które rekomendował swojego zastępcę, Jerzego Przyborowskiego. Zaproponował wówczas zmianę statutu uczelni, w tym zapis, że rektorem nie musi być profesor tytularny. Sęk w tym, że prorektor Przyborowski był profesorem uczelnianym, a nie belwederskim. Przewodniczący Prawdy, podobnie jak kilka innych osób, uznał, że to sprytny sposób na ułatwienie nominatowi Góreckiego startu w wyborach, i tych zmian nie zaakceptował. Jednak dr hab. Jerzy Przyborowski i tak został rektorem. Adamowicz zdawał więc sobie sprawę, że czeka go kolejny etap ciężkiej walki. Czternaście zarzutów Jego obawy były uzasadnione. Bo oto w czerwcu 2022 r. do zarządu Prawdy dotarło pismo powiadamiające o zamiarze zwolnienia z pracy starszego portiera Andrzeja Adamowicza. Postawiono mu serię zarzutów, w tym tak „ciężkie” jak: „Nieuprawniona wymiana wkładki do zamka w drzwiach do pomieszczenia udostępnionego przez pracodawcę NZZP UWM w Olsztynie PRAWDA na wykonywanie działalności związkowej u pracodawcy”. Takich zarzutów, związanych z kluczami i systemem alarmowym, było sześć. Ale im dalej, tym groźniej. W piśmie do zarządu Prawdy prorektor dr hab. prof. UWM Mirosław Gornowicz zarzucił Adamowiczowi nielojalność wobec pracodawcy „polegającą na publicznym wygłaszaniu szkalujących dobre imię uczelni i jej władz wypowiedzi w postępowaniach sądowych”. Tu padają nazwiska trzech osób, które pozwały uczelnię przed sąd pracy. Adamowicz występował jako przedstawiciel społeczny i wspierał je w imieniu organizacji. A że nie owija słów w bawełnę, akurat w tych przypadkach wypowiedział się krytycznie o uczelni i jej władzach.