Prawica. Nowy rozdział

Prawica. Nowy rozdział

FILE - Tucker Carlson, host of "Tucker Carlson Tonight," poses for photos in a Fox News Channel studio on March 2, 2017, in New York. (AP Photo/Richard Drew, File)

Najpopularniejszy prezenter amerykańskiej prawicy znika z ekranu. Ale to nie koniec Tuckera Carlsona Pożegnanie Tuckera Carlsona ze stacją Fox News miało w sobie coś z ogłoszenia śmierci partyjnego notabla w totalitarnej dyktaturze. Prezenterka na antenie odczytała obowiązkowy komunikat z chłodem godnym najlepszych koreańskich i radzieckich wzorów. Kierownictwo stacji opublikowało oświadczenie suche jak partyjny nekrolog: „Fox News Media i Tucker Carlson porozumieli się w sprawie rozstania. Dziękujemy za służbę stacji jako gospodarz programu i komentator. Ostatni program wyemitowano w piątek…”. Ta oszczędność słów jest odwrotnie proporcjonalna do rozgłosu i emocji, jakie budził wieczorny program Carlsona. I, rzecz jasna, sam jego gospodarz. Fakt, w ostatnim półwieczu nie brakowało w Ameryce krzykaczy medialnych i ekranowych populistów. Bill O’Reilly i Glenn Beck, Sean Hannity i Rush Limbaugh, Alex Jones i Ben Shapiro, Laura Ingraham i Kellyanne Conway – aż po Donalda Trumpa. Jednak większość współczesnych prawicowych osobowości medialnych została przez Trumpa zepchnięta w cień, zwasalizowana albo ośmieszona. Tucker Carlson nie. Ten w szczycie kariery mógł się pochwalić, że jako jedyny ma podobny wpływ na amerykańskie nastroje jak Trump. I klucz do zdobycia uwagi połowy społeczeństwa (tej prawej). Gdy Tucker mówił, że wybory mogły zostać skradzione, amerykańskie korporacje wyzyskują zwykłego człowieka, a demokraci chcą zniszczyć naszą kulturę – Amerykanie słuchali. Jego program stał się najpopularniejszym wieczornym show w historii telewizji kablowej, lecz Carlson docierał także do rekordowo dużej widowni w kluczowej dla reklamodawców grupie wiekowej 25-54 lata, generował więc niebagatelne zyski. Gospodarz Fox przyciągał przed ekrany nie tylko więcej wyborców republikańskich niż konkurencja (co dość oczywiste), ale też więcej demokratów i wyborców identyfikujących się jako „niezależni”. W czasach gdy telewizja przegrywa z rozrywką online prawie na wszystkich frontach, show Tuckera Carlsona był enklawą, gdzie magia wieczornych programów dalej działa, a głos nadający z telewizyjnego studia jest wciąż mocniejszy niż ten z okienka YouTube’a. Kusi, by powiedzieć, że kończy się pewna epoka. Jednak ten zgrany slogan nie do końca oddaje prawdę o tym, co właśnie oglądamy. Odejście Carlsona z Fox na pewno nie jest końcem jego kariery. Z pewnością nie wyczerpał się również potencjał pewnego modelu charyzmatycznego ekranowego kaznodziei, mówcy i demagoga. Wpływu Carlsona na amerykańską prawicę też nie należy oceniać w czasie przeszłym. Ta historia się nie kończy, ale wciąż dzieje – i to w bardzo żywiołowy sposób – na żywo. Jak w prime time TV! W bohaterze prawicy żyją dwa wilki Tucker Carlson urodził się w San Francisco, jego ojciec Richard „Dick” Carlson w trakcie swojej długiej kariery występował w rolach dziennikarza, propagandysty, lobbysty i dyplomaty. Carlson senior był dyrektorem Głosu Ameryki i antykomunistycznego Radia Martí w ostatnich latach zimnej wojny, mianowanym przez Busha seniora ambasadorem na Seszelach i dyrektorem w firmie, która lobbowała na rzecz Viktora Orbána w Waszyngtonie – a to ledwie wycinek jego CV. Biologiczna matka Tuckera była artystką, która wyprowadziła się do Francji jeszcze w latach 70. Patricia Swanson, druga żona Dicka i przybrana matka Tuckera, jest zaś – choć to zawiła historia – dziedziczką fortuny w branży spożywczej. Młody Tucker wylądował na pewien czas w szwajcarskiej szkole z internatem, jednej z wielu kolejnych prestiżowych szkół, w których nauczył się donośnie mówić i sprawnie wiązać muszkę (nosił ją do 2006 r.). Wszystko w jego życiu wskazywało, że zostanie dziennikarzem – nic natomiast, że akurat trybunem ludowym i obrońcą zwykłego człowieka. Początki kariery przyszłej gwiazdy Fox były tak elitarne jak jego rodzinne koneksje i wykształcenie. Po studiach dostał pracę w „Policy Review”, piśmie wydawanym przez konserwatywną The Heritage Foundation, skąd szybko przeskoczył do najbardziej prestiżowych tytułów głównego nurtu: od „Esquire”, przez „New York Magazine”, po „Slate” i „Wall Street Journal”. Wcześniej próbował się zaczepić w CIA. W powtarzanej do znudzenia anegdocie Carlson przypomina, że poszedł wtedy do dziennikarstwa, bo „tam biorą każdego”. „Ani trochę nie szanuję moich kolegów z branży. Trudno mi nawet wskazać środowisko, na którego uznaniu zależy mi jeszcze mniej. Dziennikarze są niewiarygodnie przeciętni. Przeciętniactwo po prostu”, podsumowywał świat mediów w rozmowie z branżowym „Columbia

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 19/2023, 2023

Kategorie: Zagranica