W Warszawie powstało najpiękniejsze miejsce dla bezdomnych prowadzone przez fundację siostry Małgorzaty Chmielewskiej Siostra Małgorzata Chmielewska patrzy na swoje dzieło z uśmiechem i z dumą. Cieszy się każdym łóżkiem w pokoju, każdą umywalką w łazience, każdym krzesłem. W Domu Matki Bożej Serdecznej przy ulicy Foliałowej we Włochach wszystko jest nowe i wciąż pachnące świeżością. To najmłodszy przybytek Fundacji Domy Wspólnoty Chleb Życia. Zamieszkuje go ponad 50 osób. Bezdomnych, chorych, starych, odtrąconych. A tu – najważniejszych. Większość mieszkańców ma problemy z psychiką: choroby psychiczne, demencję, także jako skutek alkoholizmu. Siostra Małgorzata Chmielewska mówi o nich: „Ci, co głowy nie mają”. Ale nie prześmiewczo i złośliwie, tylko jakoś tak ciepło i z troską w głosie. Ostatnio na swoim blogu stwierdziła, że choć minął już ponad miesiąc od otwarcia domu, mieszkańcom nadal się wydaje, że są tu jedynie na chwilę. Bo tak trudno uwierzyć, że spełniły się marzenia o lepszym życiu. Mieszkańcy mawiają: „Bardzo tu dobrze na tych wczasach, ale my chcemy już do domu”. A ten „dom” to warszawskie Betlejem – skromne dwa budynki przy ulicy Gniewkowskiej, otoczone torami kolejowymi i oprószone betonowym pyłem. Tam spędzili ostatnie miesiące albo lata. I myślą, że będą musieli wrócić do tego, do czego przywykli, czyli do ciasnoty i dość obskurnych warunków. Nowy dom z jego luksusami wydaje się nierealny, abstrakcyjny. Nadal nie mogą uwierzyć, że naprawdę tak może wyglądać ich życie. – Ludziom ubogim czasem nie mieści się w głowie, że można inaczej – dzieli się refleksją siostra Chmielewska. – Cóż, musicie się przyzwyczaić, kochani, że to jest wasz dom. Wszystko jest nowe Budynek przypomina reprezentacyjny gmach albo galerię sztuki. Z obu stron wejścia połacie trawy z rolki, by od pierwszej chwili zrobić na przybyłych dobre wrażenie. W pobliżu drzwi stare drzewo, mocno pochylone, podparte z jednej strony drewnianym palem, żeby nie runęło. To jakby symbol tego domu, a raczej jego mieszkańców – są jak mocno pochylone drzewa, które wymagają wsparcia. A ludzie z Fundacji Domy Wspólnoty Chleb Życia, fundatorzy, darczyńcy i wolontariusze to ten podpierający pal. Siostra Małgorzata Chmielewska właściwie nie jest zakonnicą. Ale że nosi białą chustkę i brązowy habit, wszyscy zwracają się do niej per „siostro”. Głos ma stanowczy, ale ciepły. Jest konkretna, posługuje się językiem literackim, czasem lubi sięgnąć po zapożyczenie z języka potocznego, co w zestawieniu z tą białą chustką i habitem brzmi nieco zaskakująco. Ale właśnie te rzadkie potoczne wstawki skracają dystans między nią a mieszkańcami domów fundacji. Bo ona rozmawia z nimi jak z równymi sobie, nawet jeśli grozi palcem, to jakby serdecznie. O nowym domu mówi, że to najpiękniejszy dom dla bezdomnych na świecie. Właściwie nikt tego nie zbadał, ale gdy widzi się Dom Matki Bożej Serdecznej, wątpliwości znikają. Nawet prywatne, wysoko opłacane domy opieki nie są zaprojektowane z takim rozmysłem i dbałością o piękno, a jednocześnie tak rygorystycznie spełniają warunki konieczne dla niepełnosprawnych. A najbardziej urzekające jest to, czego brakuje w innych domach – przestrzeń. Szczególnie szokująca dla ludzi, którzy często zamieszkiwali w przepełnionych salach i spali na piętrowych łóżkach. Tu wprawdzie wszystkie pokoje są sześcioosobowe, ale każdy mieszkaniec ma swoją strefę osobistą. Główna sala ma wysokość dwóch kondygnacji i zawiera miejsca wspólne, czyli stołówkę i salę telewizyjną, oraz – co zaskakujące – nieduży budynek o stromym, dwuspadowym dachu, który jest kaplicą. Ogród jest przestronny. Świeżo splantowane trawniki z czasem się zazielenią, pojawią się drzewa i krzewy. Ogrodzenie dochodzi do ekranów akustycznych przy trasie S2. Można się zżymać, że władze Warszawy dały fundacji niezbyt atrakcyjną działkę tuż przy drodze szybkiego ruchu, ale można też tym władzom dziękować, że taki prezent zrobiły. A ponadto zobowiązały się pokrywać 60% kosztów utrzymania domu. Same pensje obsługi to ponad milion złotych rocznie. A otoczenie? W okolicy – wille. Co jakiś czas słychać samoloty odlatujące z lotniska im. Fryderyka Chopina, ale można do tego przywyknąć. Zresztą w budynku ich nie słychać. W nowym domu wszystko jest nowe. Wszystko. Siostra Chmielewska najbardziej obwiała się, że w to miejsce zostaną przeniesione pluskwy. – Przy Gniewkowskiej były,