Zbigniew Ziobro uzyskał niezwykłe możliwości wywierania wpływu na pracę prokuratorów i sędziów. I korzystał z nich w całej rozciągłości W gabinecie Zbigniewa Ziobry światło świeciło się i do 2 w nocy, minister uchodził za najbardziej zapracowanego członka rządu. Nie powstawały tam jednak rozwiązania służące dobru obywateli, lecz raczej plany konstruowane ze współpracownikami z prokuratury, w kogo uderzyć, by pogrążyć przeciwników politycznych. Ponury dowcip pokazujący pozdrowienie w IV RP: ” – Dzień Ziobry! – Do więzienia!”, miał uzasadnienie. Do historii przejdzie też słynne zdanie: „Już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie” dotyczące zatrzymanego kardiochirurga. W ten sposób minister sprawiedliwości po raz pierwszy od czasów stalinowskich publicznie zakwestionował domniemanie niewinności i przesądził, że człowiek, przeciw któremu nie powstał nawet akt oskarżenia, jest winien zabójstwa. Nie był to lapsus Zbigniewa Ziobry, lecz przejaw jego sposobu myślenia, oddający sens dwuletniej działalności ministra i prokuratora generalnego. Nie zwracali na to uwagi jego wyborcy, którym jawi się on jako płomienny idealista i bezkompromisowy wróg przestępczości. Niech nie wychodzą Za myślami i słowami ministra szły czyny zwiększające brutalność państwa wobec obywateli, mimo spadku przestępczości. Powstało pojęcie „aresztu wydobywczego”, w którym delikwent siedzi, aż złoży zeznania odpowiadające śledczym. – Często stosowano areszt zbyt pochopnie, wbrew przepisom kpk, za łatwo orzekano też przedłużanie aresztu, nadużywając tego środka zapobiegawczego – mówił prof. Zbigniew Hołda. Areszt stał się formą kary bardziej dotkliwą niż „zwykłe” pozbawienie wolności, dające prawa, których pozbawiony jest aresztant. W ciągu dwóch lat liczba tymczasowo aresztowanych wzrosła z ok. 13 tys. do ponad 15 tys. Siedzi się coraz dłużej – dwa lata temu ok. 800 osób spędziło ponad dwa lata w areszcie, teraz ponad tysiąc. Obowiązuje zasada, że najpierw ludzi się zamknie, a gdy będą siedzieć, znajdzie się dowody. Np. dwaj szefowie wrocławskiej firmy Bestcom siedzieli prawie rok pod zarzutem prania brudnych pieniędzy i udziału w grupie przestępczej. Prokuratura nie zebrała w tym czasie żadnych dowodów, ale w wyniku długotrwałego aresztu firma upadła. Lekarkę Urszulę L. zamknięto w ub. r. pod zarzutem wydania za łapówkę fałszywej opinii psychiatrycznej dla sprawcy wypadku samochodowego. Przesłuchano ją dwa razy, w pierwszym i ostatnim dniu aresztowania. Lekarkę oskarżyła była salowa, skazana za oszustwo. Dała się namówić, do powiedzenia, że to ona przekazała łapówkę lekarce. Władza zaczynała wtedy mieć kłopoty z lekarskimi protestami płacowymi. Dla prokuratury wizja układu bandytów z lekarzami wystawiającymi fałszywe opinie o niepoczytalności była więc atrakcyjna. Pójdź dziecię, ja ci siedzieć każę Minister jest zwolennikiem długich aresztów tymczasowych. Ich częste stosowanie wzbudziło protest rzecznika praw obywatelskich (powołanego na wniosek PiS). Jak pokazują statystyki, coraz częściej aresztowano kobiety w zaawansowanej ciąży. W takim stanie łatwiej skłonić je do złożenia zeznań. Przykładem jest sprawa Marii S., którą aresztowano i poczekano na termin porodu, by przesłuchać ją w dniu rozwiązania. Dziecko umieszczono w Domu Matki i Dziecka przy więzieniu w Grudziądzu, kobieta przez cały pobyt w areszcie nie miała prawa do widzeń z rodziną, nawet w obecności funkcjonariuszy. „Nie odstąpiono od przesłuchania mimo porodu w toku”, napisał rzecznik, uznając, że „niektóre czynności procesowe prowadzone wobec pani S. mają postać nieludzkiego i okrutnego traktowania”. Maria S. była księgową lobbysty Marka Dochnala i traktowano ją z większa brutalnością, bo ludzie min. Ziobry uznali, że uda się zdobyć jakieś zarzuty na przeciwników politycznych. Zeznania Dochnala miały zaś posłużyć oskarżeniom wobec Jolanty Kwaśniewskiej i jej fundacji. Dochnal siedział w areszcie trzy lata, gdy PiS przegrało wybory, sąd wykazał się niezawisłością i wypuścił go za pół miliona kaucji. Sąd za kaucją (2 mln zł) wypuścił też Henryka M. aresztowanego od czterech lat i sześciu jego współpracowników. Są oni oskarżeni o udział w tzw. aferze paliwowej, w którą prokuratura chciała wmontować polityków opozycji, np. Jacka Piechotę. Trudno przesądzać o winie tych ludzi. Tak długie trzymanie za kratkami bez aktu oskarżenia i rozprawy stanowi jednak patologię, a może i przestępstwo, bo areszt tymczasowy jest środkiem zapobiegawczym, który stosuje się
Tagi:
Andrzej Leszyk