Z grup zawodowych nękanych przez PiS pierwsze miejsce zajmują z pewnością sędziowie, drugie prawdopodobnie nauczyciele, a trzecie chyba lekarze. Sędziowie – wiadomo: mają orzekać, jak chce PiS. Nauczyciele – wiadomo: mają uczyć, jak chce PiS. Ale lekarze? Otóż oni mają leczyć, jak chce PiS. Tymczasem tak nie leczą! I to z kilku przyczyn. Po pierwsze: za dużo wiedzą. Po drugie: za dużo mają wątpliwości. Po trzecie: mają te swoje wskazania i przeciwwskazania. A przecież PiS samo wie. Wie bez lekarzy. Wie np., kiedy jest pandemia, a kiedy jej nie ma. Gdy trzeba – PiS pandemię odwołuje, bo np. idą wybory. A wtedy lekarze krzyczą, że pandemia przecież trwa. W dodatku to PiS wie, jak z pandemią walczyć, a nie Rada Medyczna przy premierze, która skarży się, że nie jest słuchana, i podaje się do dymisji. Doprawdy: jak PiS z lekarzami może w ogóle wytrzymać? No i problem aborcji. Lekarze powiadają, że terminacji ciąży nigdy z góry nie można wykluczać, a PiS wyciąga nauczanie Jana Pawła II. Mając do wyboru wiedzę medyczną i wiedzę papieską – co PiS wybierze? Zgadnij, koteczku. PiS nie może lubić lekarzy. PiS gardzi medycyną, bo gardzi nauką: poczynając od historii, której przeciwstawia wiedzę ipeenowską, a kończąc na fizyce, której prawa obala pękającymi w katastrofie parówkami. PiS musi mieć własną naukę, więc tworzy Akademię Kopernikańską. PiS musi mieć własną medycynę, a tę już ma, bo powstała kiedyś „Deklaracja wiary lekarzy katolickich”. Czyli tylko lekarz katolicki jest prawdziwym lekarzem! Czy taki lekarz powie jak pewien ksiądz profesor: „Konsekrowane ręce kapłana nie przenoszą wirusa”? PiS nie lubi lekarzy także dlatego, że ma znachorów. A dzisiejszy znachor to antyszczepionkowiec. Czyli zwykły, mądry i dobry człowiek, który ma tylko ten feler, że wie. Nie wiadomo, skąd wie, ale wie. Wie tak, jak PiS wie. A wiedzą antyszczepionkowca jest to, że szczepionki nie pomagają, lecz szkodzą. Cóż zaś dopiero szczepionki przeciw covidowi – „z abortowanych płodów”! PiS nie lubi lekarzy, lecz lubi antyszczepionkowców, i to z wzajemnością, bo oni zasilają jego elektorat. Kościół też lubi antyszczepionkowców, bo oni są wierni nauczaniu Jana Pawła II. „Nauka i medycyna w Polsce przegrały z polityką i propagandą”, twierdzi dr Paweł Grzesiowski. Mówiąc konkretniej: przegrały z PiS i polskim Kościołem rzymskokatolickim. Mój ojciec był lekarzem i katolikiem, ale do głowy mu nie przychodziło, by miał być lekarzem katolickim. Zresztą, gdy się pamięta, jaki stosunek miał niegdyś Kościół do sekcji zwłok, czy w ogóle do ciała ludzkiego, miano „lekarz katolicki” brzmi raczej przerażająco. Ja na szczęście stykałem się z lekarzami bez ideowego wyróżnika. Jeżeli ci lekarze do kogoś się odwoływali, to głównie do poganina – Greka Hipokratesa. I wielokrotnie uratowali mi życie. Nie w tym sensie, że mnie reanimowali, lecz w tym, że wykryli pewne schorzenia, wdrożyli leczenie, obłożyli lekarstwami i zażądali chodzenia na kontrole. Gdyby nie to – pewnie bym już nie żył. Co zresztą jest dość oczywiste, bo każdy z nas, ludzi XXI w., żyje za długo. To znaczy: żyje zgodnie z biologią, która wyposażyła nas w siły potrzebne do istnienia nawet znacznie dłuższego, ale niezgodnie z otaczającą nas naturą, która przed organizmem piętrzy tyle przeszkód i niespodzianek, że nie jest on w stanie wykorzystać wszystkich swych szans. Te przeszkody i niespodzianki usuwa nam codziennie wiedza medyczna. Czy zdajemy sobie sprawę, że w Polsce jeszcze w XVIII w. średnia długość życia ludzkiego nie sięgała nawet 30 lat? Nie przypominam sobie, by PiS za cokolwiek dziękowało lekarzom. Ich prognozy są kwestionowane, ich rady lekceważone, a na dodatek władza prawi im morały i oskarża, że za mało pracują. A nawet wytacza procesy – przykładem działania Zbigniewa Ziobry. Gdy zaś lekarz zaangażuje się politycznie… Przykładem prof. Tomasz Grodzki – polowanie na niego trwa, odkąd został marszałkiem Senatu. Nie chodzi oczywiście o bezkarność – chodzi o sprawiedliwość. Oraz o dobro nas, pacjentów. Bo ofiarami lekceważenia lekarzy są pacjenci. A pacjentem jest każdy – nikt nie jest zdrowy całe życie. Ale w Polsce pisowskiej nie chroni się życia. W Polsce pisowskiej chroni się życie nienarodzone. Są dwa poważne powody, Dla których Polska mi zbrzydła: Za dużo święconej wody, Za mało zwykłego mydła. Tak pisał przedwojenny satyryk Jerzy Paczkowski. Czy to za te słowa został kiedyś pobity przez bojówkę endecką? a.romanowski@tygodnikprzeglad.pl Share