Wielka afera korupcyjna wstrząsa Turcją i zagraża rządowi Skandal korupcyjny wpędził w kłopoty premiera Recepa Tayyipa Erdoğana. Trzech ministrów straciło stanowiska, ale jeden z nich wezwał szefa rządu do ustąpienia, ponieważ „wszystko działo się za jego zgodą”. Premier pośpiesznie wymienił 10 z 26 swoich ministrów. Kursy tureckich akcji i waluty spadły dramatycznie, a wielu zagranicznych inwestorów wycofało aktywa. Napięta sytuacja w strategicznie położonym kraju, będącym filarem NATO, budzi obawy w stolicach Unii Europejskiej – od ośmiu lat Ankara prowadzi przecież rozmowy akcesyjne z UE. Minister spraw zagranicznych Niemiec Frank-Walter Steinmeier wezwał do przeprowadzenia śledztwa w sprawie oskarżeń o korupcję i dodał: „W regionie wstrząsanym kryzysami i konfliktami potrzebujemy Turcji jako stabilnej kotwicy”. Dolary z handlu z Iranem W Stambule, Ankarze i Izmirze odbyły się antyrządowe demonstracje, których uczestnicy wykrzykiwali: „Korupcja jest wszędzie! Złodzieje są wszędzie!”. Manifestantów domagających się odejścia premiera rozpędziły siły bezpieczeństwa przy użyciu gazu łzawiącego, armatek wodnych i pocisków gumowych. Ponad 30 osób aresztowano. Erdoğan, przywódca umiarkowanie islamskiej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP), sprawujący władzę od 2003 r., swoim zwyczajem oskarża szpiegów i zdrajców, krajowe i zagraniczne mroczne siły, które chcą pozbawić go władzy, siać niepokój i zamęt. W przemówieniu do swoich zwolenników w czarnomorskiej prowincji Giresun zapowiedział wojowniczo: „Temu, kto ośmieli się szkodzić krajowi, rozniecać zamieszki i urządzać zasadzki, zagrażać naszej niepodległości, połamiemy ręce”. Stwierdził, że jego gabinet przetrwa, ci zaś, którzy występują przeciwko władzy, poniosą taką klęskę jak uczestnicy antyrządowych demonstracji latem 2013 r. W innej mowie, wygłoszonej 1 stycznia, wezwał 76 mln Turków do zjednoczenia się w obronie demokracji i przeciwko „ohydnym atakom” na ich kraj. Niektórzy komentatorzy uważają, że w 2014 r. Erdoğan nie utrzyma się u steru władzy. Burza wybuchła 17 grudnia, gdy w niespodziewanej, szeroko zakrojonej akcji policja aresztowała kilkudziesięciu podejrzanych o udział w korupcyjnych machinacjach biznesmenów, polityków, finansistów, a także synów trzech ministrów, w tym Barışa Gülera, syna szefa resortu spraw wewnętrznych Muammera Gülera, i Kaana Çağlayana, syna ministra gospodarki Zafera Çağlayana. Syn ministra ochrony środowiska, Erdoğana Bayraktara, został w tej sprawie przesłuchany. Trzej wyżej wymienieni członkowie rządu podali się do dymisji, przy czym minister ochrony środowiska stwierdził, że premier powinien pójść za ich przykładem. Za kraty trafił dyrektor państwowego Halkbanku, Süleyman Aslan. Podczas rewizji znaleziono u niego 4,5 mln dol. gotówką w pudełkach po butach. Według tureckich dziennikarzy, zatrzymani zajmowali się nielegalnym handlem z Iranem. W zamian za złoto kupowali od tego kraju ropę, mimo że Teheran obłożony jest międzynarodowymi sankcjami gospodarczymi. Podobno owe dolary w pudełkach pochodzą właśnie z tego procederu. Potem antyrządowi demonstranci w Ankarze szyderczo potrząsali pudełkami po butach pełnymi pieniędzmi. Według niektórych informacji, aresztowani wydawali także pozwolenia na budowę w zamian za wysokie łapówki. Pewien biznesmen uzyskał jakoby zgodę na zakup kosztownej działki w Stambule tylko dzięki poparciu szefa rządu. Jak twierdzą środki masowego przekazu, policja przygotowuje kolejną falę aresztowań i zamierza przesłuchać syna premiera, Bilala Erdoğana. Zdaniem opozycyjnej gazety „Cumhuriyet”, może to doprowadzić do prawdziwego trzęsienia ziemi. Na znak protestu przeciwko szerzącej się korupcji z partii AKP wystąpiło trzech parlamentarzystów oraz były minister spraw wewnętrznych Idris Naim Şahin. ErdoĞan w opałach Premier Erdoğan, dla którego operacja antykorupcyjna była zaskoczeniem, polecił zdymisjonować lub zawiesić w pełnieniu obowiązków ponad 70 szefów policji za nieinformowanie go o śledztwie. Wydał też rozporządzenie zobowiązujące policję do powiadamiania władz o kolejnych etapach dochodzenia jeszcze przed jego zakończeniem. Tę decyzję unieważniła Rada Państwa, sąd rozstrzygający kwestie konstytucyjne. Rada orzekła, że rozporządzenie jest sprzeczne z zapisanym w ustawie zasadniczej podziałem władz. Prokurator ze Stambułu Muammer Akkaş, którego odsunięto od śledztwa w sprawie korupcji, oskarżył rząd o to, że blokuje pracę wymiaru sprawiedliwości i daje podejrzanym czas na ukrycie materiałów dowodowych. Według komentatorów, premier jest rozgoryczony aferą i oskarża naród o niewdzięczność.
Tagi:
Krzysztof Kęciek