Wybierając integrację europejską jako jedno z pól konfliktu, PiS źle wybrało Prof. Andrzej Rychard – dyrektor Instytutu Filozofii i Socjologii PAN Wiatr wieje w żagle Platformy Obywatelskiej. Jeszcze niedawno rosnące sondaże, wielotysięczny Marsz Wolności, przejęcie opozycyjnej energii KOD. Czy Platforma może być liderem opozycji? – Ma szansę, ale nie jestem pewien, czy ją do końca wykorzystuje. Siła Platformy bierze się dzisiaj ze słabnięcia zarówno Nowoczesnej, jak i PiS. To trochę usypiające, ponieważ może powstać wrażenie, że układ rządzący zaczyna się wyczerpywać, że zaczyna pękać jego spoistość. Wszystko to burzy dotychczasowy wizerunek partii rządzącej jako formacji jednolitej, skutecznej i od początku do końca realizującej to, co zamierza. Nowoczesna balansuje w sondażach na progu 5% i zaczyna przypominać przystawkę Platformy. – Myślę, że nie jest w interesie Platformy dobijanie Nowoczesnej i liczenie na to, że ta partia całkowicie zniknie, a PO przejmie jej elektorat. Część elektoratu wcale nie musiałaby przejść do PO. Kiedy Nowoczesna zaczynała, większość komentatorów myślała, że będzie to formacja skupiona na jednej kwestii. Reprezentująca raczej ludzi zamożnych, zainteresowana głównie kwestiami ekonomicznymi. Ostatnio skręciła w lewo w kwestiach kulturowych. – Aktywność dobrze przygotowanych posłanek Nowoczesnej w wielu sferach życia publicznego pokazała, że ta partia wychodzi poza okowy ekonomiczne. Przez to bardzo wysoko wywindowała oczekiwania. Przez pewien czas była jak bokser walczący powyżej swojej wagi. Na tle tego Platforma zyskuje, ale może zostać omamiona tą łatwością sukcesu wynikającą ze słabości przeciwników. Właściwie nie wykorzystała tego, co było ogromną szansą, a było nią wystąpienie programowe Grzegorza Schetyny w Sejmie. To był przełomowy moment dla Schetyny jako lidera politycznego, któremu odmawiano dotychczas cech przywódcy? – Tak. Jego letni wizerunek ustąpił wizerunkowi lidera, który dysponuje pewną siłą polityczną i charyzmą. Schetyna pokazał się jako człowiek, który wierzy w to, co mówi. Zaprezentował trochę konkretów, kiedy zapewniał, że wprowadzi ustawę, która odwróci to wszystko, co PiS popsuło w obszarze instytucjonalnym. Można się spierać, czy to się da załatwić jedną ustawą, ale przynajmniej został pokazany zamiar. Schetynie udało się na krótko odczarować swój wizerunek, ale za chwilę wszedł w buty PiS. – To prawda, Platforma cały czas nie odpowiedziała na pytanie, czy chce być PiS z łagodniejszą twarzą, czy jednak partią adresującą program nie tylko do tych, do których zwraca się PiS. Czy będzie jedynie odwoływać się do wartości o charakterze konserwatywnym i eksploatować polskie lęki przed uchodźcami, czy zaproponuje także coś nowego. Myślę, że to wynik pewnej amorficzności i niewyraźnego oblicza ideologicznego, które zawsze cechowało tę partię i nie było uznawane za specjalną przeszkodę w sprawowaniu władzy i pilnowaniu ogólnego kierunku modernizacji. Nastąpiło jednak zużycie niewyraźnego oblicza. Dzisiaj rządzi partia, której trudno zarzucić, że jest niewyraźna. – Kaczyński stworzył wyraźny przekaz dzięki trafnemu rozpoznaniu słabych punktów drogi modernizacyjnej. Zwrócił uwagę na to, że nie wszyscy mogli z niej skorzystać. Przedstawił kilka prostych haseł, które przywracały znaczenie polityki, ze słynnym programem 500+ na czele. Odbudował to, co Platforma całkowicie oddzieliła. Mówiąc: „budujmy szpitale, nie róbmy polityki”, wytworzyła w ludziach przekonanie, że nawet jeśli jesteśmy zadowoleni z jakości życia, nie musimy głosować na partię rządzącą. Ponieważ zadowolenie zawdzięczamy własnej energii, a nie polityce. PiS udało się odbudować związek obywateli z polityką? – Jarosław Kaczyński jednym ruchem przywrócił znaczenie polityki. Każdy, kto dostał 500+, miał świadomość, że otrzymał te pieniądze, bo tam na górze podjęto decyzję. Platforma nie potrafi się porozumiewać takim językiem politycznym. Poza tym nie jest w stanie wytłumaczyć, dlaczego chce odebrać władzę PiS. Poza tym, że chce naprawić to, co PiS popsuło, nie widać na horyzoncie innej filozofii uprawiania polityki. Jeśli opór wobec PiS ograniczy się do hasła: „żeby było, tak jak było”, PO w taki sposób wyborów na pewno nie wygra. Z jednej strony, mamy brak wizji, a z drugiej, mocną wizję wprowadzaną w życie za pomocą woli politycznej. – Kaczyński jest jednym z niewielu polityków, którzy nie udają, że nie są politykami. Znajduje się jednak na drugim krańcu. W przeciwieństwie do tych, co od polityki się odżegnują, za bardzo wszystko polityzuje. Wyraźnie widzimy, że wola