Prezes w białych rękawiczkach

Prezes w białych rękawiczkach

Do sądu wraca sprawa Andrzeja S., b. prezesa Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Oskarżony o wykorzystywanie seksualne nastolatków przebywa za granicą Był rok 1997. Krystian G., wówczas 17-latek, wrócił z kilkodniowego pobytu w domu do krakowskiego ośrodka dla głuchoniemych i upośledzonych. W każdym razie notatka o jego powrocie znalazła się w książce prowadzonej przez stróża internatu. Chłopca jednak nie było w pokoju ani w żadnym z pomieszczeń ośrodka. Nagabywany przez wykładowców kolega przyznał, że Krystian poszedł wyrzucić śmieci. Czy jednak rzeczywiście spacer do śmietnika mógł mu zająć aż trzy godziny? Zaniepokojeni pedagodzy chcieli wezwać policję. I wówczas zaginiony chłopiec pojawił się w ośrodku. Zamroczony, choć nie czuć od niego było alkoholu. Wypytywany wyjaśnił, że był u pana z sąsiedniego domu. I ten pan dał mu jakiś zielony płyn, po którym zasnął. Gdy się obudził, leżał w łóżku mężczyzny. Nagi… – Byliśmy przerażeni – wspomina Elżbieta Piszczek, dyrektor krakowskiego ośrodka. – Tym bardziej, gdy sami wychowankowie przyznali, że do mężczyzny z sąsiedztwa, pod pozorem wyrzucania śmieci, chodzili także inni chłopcy. Wówczas jeszcze żaden z nich nie wspominał o tym, że był wykorzystywany. Z ich relacji wynikało, że odwiedzali mężczyznę, bo częstował ich słodyczami, a niekiedy dawał parę groszy. Ale fakt, iż gościł u siebie tylko chłopców, dał nam do myślenia. Przecież w ośrodku były również dziewczynki. No i ta relacja Krystiana – zielony płyn, nagi w łóżku… Nie było wyjścia, należało zawiadomić policję. I owszem, tuż po zgłoszeniu pojawiło się dwóch funkcjonariuszy. Odwiedzili naszego sąsiada i wrócili do ośrodka. Może nie wprost, lecz zasugerowali mi, bym dała sobie spokój, bo ów pan to ważna osoba. Ani myślałam ich posłuchać. Mnie nie interesuje, kto z kim sypia. Jednak od moich dzieci wara! Ważna osoba Ważną osobą okazał się Andrzej S., ówczesny prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. – Pan pod sześćdziesiątkę – charakteryzują go zebrani w gabinecie dyrektorskim wychowawcy ośrodka. – Wysokiej klasy samochód, markowe ubrania, na dłoniach białe jedwabne rękawiczki. Rzadko go widywaliśmy, jednak gdy się pojawiał, był zawsze uśmiechnięty i uprzejmy. Nikt by nie przypuszczał, że ten człowiek zdolny jest do takich podłości. Pewnie myślał, że te dzieci – głuche i nieme – nikomu się nie poskarżą – dodaje jeden z pedagogów. Po doniesieniu wychowawców ośrodka Andrzejem S. zainteresowała się krakowska prokuratura – tak rozpoczęło się trwające kilkanaście miesięcy śledztwo. W jego trakcie ustalono, iż Andrzej S. wykorzystywał seksualnie czterech upośledzonych nastolatków. Z jednym z nich prezes SDP utrzymywał stosunki seksualne od 1994 r., nakłaniając go również do picia alkoholu. Swoim „partnerom” za jedno zbliżenie miał płacić od 10 do 50 zł… Głuchoniemych wychowanków przesłuchiwano w obecności przysięgłego tłumacza języka migowego. Ich zeznania analizowali seksuolodzy, psycholodzy i psychiatrzy. Wszyscy wykluczyli możliwość konfabulacji. Opinia specjalistów była niezwykle ważna, bowiem Andrzej S. twierdził, iż jest niewinny, a stawiane mu zarzuty to absolutna bzdura. Wypadek przy pracy Na początku lipca 1998 r., kilka dni po ponownym wyborze na stanowisko prezesa SDP, Andrzej S. został tymczasowo aresztowany. W maju następnego roku krakowski sąd rejonowy skazał go na dwa lata więzienia. W wyniku apelacji w grudniu 1999 r. Sąd Okręgowy w Krakowie złagodził wyrok, zawieszając jego wykonanie na cztery lata. Jednocześnie wymierzył Andrzejowi S. – wówczas już byłemu, po rezygnacji, prezesowi SDP – grzywnę w wysokości 7,2 tys. zł oraz 5,5 tys. zł nawiązki na cele społeczne. Skazany nie musiał jednak płacić grzywny, bo sąd na jej poczet zaliczył mu dziewięciomiesięczny pobyt w areszcie tymczasowym. I gdy wydawało się, że sprawa jest już ostatecznie zakończona, jej aktami zainteresował się Sąd Najwyższy. To na mocy jego decyzji w lipcu 2002 r. wyrok skasowano. – Decyzję o kasacji podjęto z powodu wysokości grzywny – wyjaśnia Andrzej Almert, rzecznik krakowskiego sądu okręgowego. – Sąd ma możliwość nałożenia dwóch rodzajów grzywien – wyższej, samoistnej oraz niższej, stosowanej dodatkowo do kary pozbawienia wolności w zawieszeniu. W przypadku Andrzeja S. Sąd Okręgowy w Krakowie, przez pomyłkę, wyznaczył grzywnę w takiej wysokości, jakby to była grzywna samoistna. Ot, wypadek przy pracy… Ponadto,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 10/2003, 2003

Kategorie: Kraj