Prezydent kłamie

Prezydent kłamie

Jak nazwać człowieka, który co i rusz kłamie? Pytanie jest oczywiście retoryczne. Choć przypadek dość osobliwy, bo dotyczy prezydenta RP. Pan Duda po roku sprawowania urzędu tak się rozpędził, że gdziekolwiek pójdzie, tam głosi nową wersję historii Polski. Własną, autorską i niestety niezwykle prymitywną. Prostacką czytankę dla prawicowej publiki. Trudno uwierzyć, by głowa państwa mogła pleść takie głupoty. W katedrze gdańskiej, w obecności abp. Głodzia, wytrwałego biesiadnika wszystkich ekip, w tym lewicowej, wygłosił mowę tak podłą, że trudno go już traktować poważnie. Słowami: „do 1989 r. rządził ustrój tych samych zdrajców, którzy zamordowali Inkę i Zagończyka, a po 1989 r. teoretycznie nie”, opisał życiorysy paru pokoleń Polaków. Tak pan Duda widzi swoich rodaków. Tak rozumie budowanie narodowej wspólnoty. Jeśli ktoś z lewicy miał jeszcze jakieś złudzenia, to dostał od pana Dudy odpowiedź. Prostacką, obelżywą i kłamliwą. Andrzej Duda kłamie świadomie, bo przecież dobrze wie, jaka była historia Polski do 1989 r. Wie, kto uratował jego rodzinne miasto przed obróceniem w taką ruinę, jaką zrobiono z Warszawy. Powinien też wiedzieć, jak wyglądała ta część stolicy, w której teraz urzęduje. A gdy podpisywał ustawę reprywatyzacyjną, mógł zobaczyć umowę rządu polskiego z rządem amerykańskim, podpisaną przez Cyrankiewicza i Kennedy’ego. Jako gorliwy katolik mógłby uwierzyć kard. Wyszyńskiemu, który po zakończeniu wojny mówił: „Odzyskaliśmy wolność”. Podobnie zresztą mówił o tych czasach Jan Paweł II. Dlaczego więc pan Duda kłamie? Czy tak bardzo chce się przypodobać ekipie, która na tych bredniach buduje swoją ideologię? PO zawsze tolerowała podobne kłamstwa na temat Polski Ludowej. Politycy PO, jak choćby były premier Bielecki, wygłaszali horrendalne brednie. Teraz, gdy PO została przez prezydenta Dudę dopisana do tamtego okresu, jej politycy płaczą i protestują. Za późno. Mądrym trzeba było być przed szkodą. Aktorskie mizdrzenie się Dudy, miny i grymasy jak z przedwojennego filmu niemego i uwielbienie ceremoniału można by jeszcze złożyć na karb ludzkich słabości. Ale nie takie kłamstwa jak te w poznańskich Krzesinach. Ogłosił tam, że sprowadzenie F-16 do Polski było elementem wielkiego planu Lecha Kaczyńskiego. Bo ten w 2006 r. odbierał te samoloty. Duda mówił to, patrząc w oczy lotnikom pamiętającym, że decyzję w tej sprawie podjęli Szmajdziński i Zemke w 2003 r. I to oni zorganizowali przetarg i przygotowali bazę. Przed prymitywnymi kłamstwami nie powstrzymało Dudy nawet to, że Jerzy Szmajdziński zginął w bezsensownej katastrofie pod Smoleńskiem. Takiego mamy dziś prezydenta. Wstyd słuchać i wstyd oglądać. Może kiedyś i on pojmie, że gwałt na historii to gwałt na rozumie. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2016, 36/2016

Kategorie: Felietony, Jerzy Domański