Przed KRRiTV poważny sprawdzian – wybór rad nadzorczych w mediach publicznych Skoro jest tak dobrze, dlaczego może być tak źle? To pytanie najlepiej oddaje klimat w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji. Po niespełna dwóch miesiącach od powołania rada ma za sobą kilka posiedzeń i ponad sto przyjętych jednogłośnie uchwał. – Odnawiamy koncesje, wydajemy nowe, jesteśmy też gotowi do przekazania sprawozdania z działalności rady – zachwala Elżbieta Kruk, przewodnicząca KRRiTV. Okazuje się jednak, że to tylko pozorny spokój. W tle toczy się bowiem ostry spór w sprawie powołania nowych rad nadzorczych w mediach publicznych, w tym przede wszystkim w TVP. W tej kluczowej kwestii rada nie mówi już jednym głosem. Zgody nie ma i na razie nic nie wskazuje, by była. Co się więc stanie, jeśli wszystko zakończy się decyzyjnym patem? Scenariuszy jest kilka. Jeden to rozwiązanie rady i powołanie nowej. Taka ewentualność – technicznie co prawda możliwa – jest jednak mało prawdopodobna. Arytmetyka sił na scenie politycznej pokazuje, że samo PiS nowej rady nie wybierze. A w każdej koalicyjnej konfiguracji wpływami w KRRiTV będzie musiało się podzielić. Niewykluczone natomiast, że w przypadku TVP decyzyjny paraliż zakończy się wprowadzeniem do spółki zarządu komisarycznego. Paradoksalnie zaś sprawę może zakończyć Trybunał Konstytucyjny, który jeszcze w tym tygodniu rozstrzygnie, czy przyjęta w grudniu ub.r. nowelizacja ustawy medialnej, na mocy której powołano obecny skład rady, jest zgodna z konstytucją. Od początku było bowiem wiadomo, że PiS, które wprowadziło do pięcioosobowej rady trzech członków, w kluczowych sprawach będzie musiało szukać porozumienia z Tomaszem Borysiukiem (kandydatem rekomendowanym przez Samoobronę) albo z Lechem Haydukiewiczem (kandydatem LPR). KRRiTV podejmuje bowiem decyzje większością dwóch trzecich. Wybór nowych rad nadzorczych to pierwszy poważny sprawdzian dla mechanizmu z budowaniem czteroosobowej większości. Wiele wskazuje na to, że poważnie zaiskrzy. W sprawie rad nadzorczych Borysiuk z Haydukiewiczem najprawdopodobniej zagrają razem. Dlaczego? Najlepiej obrazuje to przykład telewizji publicznej. Rada Nadzorcza TVP liczy dziewięć osób. KRRiTV powołuje ośmiu jej członków, bo jednego desygnuje minister skarbu państwa. By zachować realny wpływ na TVP (m.in. na powołanie zarządu), trzeba mieć w radzie nadzorczej sześciu swoich ludzi. PiS może zatem zaproponować Samoobronie lub LPR najwyżej dwa miejsca w radzie nadzorczej. Takie rozwiązanie ani Samoobrony, ani LPR nie satysfakcjonuje. Dlatego Borysiuk i Haydukiewicz trzymając się razem, skutecznie szachują PiS. Na razie mamy więc grę na zwłokę. I próbę nerwów – kto dłużej wytrzyma, a kto straci cierpliwość. – Mandat obecnej rady nadzorczej wygasa w momencie jej skwitowania, czyli najwcześniej w maju. Termin powołania nowej rady nie jest więc zagrożony. A w trakcie rozpoczęcia procedury okaże się, jak wszystko będzie wyglądało – odpowiada wymijająco Elżbieta Kruk. Przewodnicząca czeka na ruch ze strony Jarosława Kaczyńskiego. A ten uzależniony jest od sytuacji i ustaleń w pakcie stabilizacyjnym. Ale nie tylko. Bój o TVP toczy się też wewnątrz PiS. Obecnie wpływ na telewizję mają ludzie związani z Jarosławem Sellinem, Adamem Pawłowiczem i Wiesławem Walendziakiem. W KRRiTV są zaś osoby z otoczenia prezydenta Kaczyńskiego. Ta bratobójcza rozgrywka może mieć w całej sprawie kluczowe znaczenie. Zanim KRRiTV zmierzy się z powoływaniem rad nadzorczych, czeka ją wybór prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej (jest wybierany przez premiera spośród trzech kandydatów, wyłonionych przez KRRiTV w drodze konkursu). Zwłoka w tej sprawie jest problemem, bo brak prezesa powoduje opóźnienia w pracach urzędu. Najpóźniej do końca marca rada ma przedstawić swoich kandydatów. O ile uda się jej porozumieć. Przed KRRiTV również powołanie rad programowych w mediach publicznych. Najpierw jednak będzie decyzja Trybunału Konstytucyjnego. Kompletując obecny skład rady, PiS zlekceważyło fakt, że ustępujący rzecznik praw obywatelskich, prof. Andrzej Zoll, zaskarżył do TK cztery przepisy nowej ustawy. Po pierwsze, upoważnienie KRRiTV do „inicjowania działań w zakresie etyki dziennikarskiej”, po drugie, uprzywilejowanie nadawców społecznych. Rzecznik uznał też, że ustawa narusza zasadę niezależności KRRiTV (przewodniczącego rady wyznacza i odwołuje prezydent, a nie jak dotąd jej członkowie). Wątpliwości wzbudziło również faktyczne
Tagi:
Tomasz Sygut