W Kościele chorwackim finansami parafii zajmują się wyłącznie świeccy Jan Paweł II nie uprawia gładkiej retoryki. Również w swej setnej podróży zagranicznej, w czasie której w ciągu pięciu dni odwiedził pięć miast Chorwacji, znów mówił o sprawie najtrudniejszej – o potrzebie pojednania między Chorwatami a Serbami. Te wezwania, z którymi zwracał się do obu stron od początku pięcioletniej wojny, dają w końcu rezultaty. W Osijeku, na granicy z Serbią, papież przemawiał do 200 tys. Chorwatów na tle krzyża, na którym jest Chrystus bez ręki. Urwała ją serbska kula. Krzyż wyciągnięto z ruin kościoła w zburzonym przez serbską artylerię w 1991 r. Vukovarze i umieszczono na ołtarzu przygotowanym dla papieża. W walkach na terenie Sławonii straciło życie 4 tys. ludzi, a dziesiątki tysięcy zaginęło. Wśród ofiar jest także ludność serbska. Właśnie w czasie wizyty papieża w Chorwacji rozpoczął się w Osijeku proces przeciwko dwóm oficerom Armii Chorwackiej, którzy na początku wojny domowej, zakończonej w 1995 r. zwycięską dla Chorwatów operacją Burza, seriami z pistoletów i granatami dokonali w pobliskim Paulin Dvorze egzekucji 19 serbskich cywilów, a zwłoki ich ukryli. Jan Paweł II mówi o niezabliźnionych do końca ranach, ale wzywa Chorwatów do wykazania odwagi, jakiej wymaga pojednanie i solidarność. Wstydliwy temat Kierowca taksówki, który stracił w wojnie z Serbami kilka palców u ręki, kocha papieża. Ale mówi: „Jeśli, tak jak zapowiada rząd, zostaną zniesione wizy dla Serbów i oni będą tu wracać, to ta cała wojna nie miała sensu, bo będą upominać się o swoje domy i wyrzucać Chorwatów. Prezydent Stipe Mesić, ten postkomunista, to przefarbowany Serb, a w każdym razie ma żonę Serbkę. Oto nasz prawdziwy przywódca i bohater”, taksówkarz pokazuje w gazecie zdjęcie Ante Gotoviny po cywilnemu, zrobione zanim zaczęły go poszukiwać siły SFOR i policja, aby jako chorwackiego zbrodniarza wojennego postawić przed haskim trybunałem. Gen. Gotovina (po chorwacku znaczy Gotówka) dzięki pomocy przyjaciół wymyka się obławie. Mesić i centrolewicowy rząd uważają, że powinien zasiąść na ławie oskarżonych razem z Miloszeviciem, jako współwinny bałkańskiej tragedii. Arcybiskup Ivan Devcić, metropolita Rijeki, największego portu adriatyckiego Chorwacji, gdzie papieżowi przygotowano rezydencję, niechętnie o tym mówi. Zapewnia, że nie ma już problemu chorwacko-serbskiego, że „kto miał wrócić, wrócił, współżycie między Chorwatami a Serbami jakoś się układa”. W redakcji katolickiego tygodnika „Glas Koncila” w Zagrzebiu mówią, że hierarchia chorwackiego Kościoła katolickiego nie popiera dziś nacjonalizmu, choć „jest prawdą, iż nasz Kościół po przejściach wojennych jest nacjonalistyczny”. W czasie wizyty papieża jedna z gazet zamieściła zdjęcie trzech prałatów odprawiających modły nad grobem zmarłego już gen. Janka Bobetki w rocznicę jego śmierci. Dowodził operacją Burza, podczas której wypędzono ze Sławonii 300 tys. Serbów, a setki cywilów zabito. Gdyby żył, musiałby stanąć przed Trybunałem ds. Zbrodni Wojennych w byłej Jugosławii. Watykan jawił się Serbii jako szatańskie państwo, które uznając suwerenność Chorwacji, przyłożyło rękę do rozpadu Jugosławii. Teraz, wobec wytrwałych zabiegów o bałkańskie pojednanie, zaczyna być traktowany przez Belgrad jako pośrednik i sojusznik. Serbski patriarcha prawosławny Pavle zapowiedział w dniu wizyty papieża w Osijeku, że uda się na spotkanie z nim podczas jego wizyty w Bośni, w Banja Luce, 22 czerwca. Jan Paweł II będzie mógł wkrótce odwiedzić Jugosławię. „Biali Chorwaci” spod Krakowa Dlaczego papież, który już w 1994 i 1998 r. był w Chorwacji, wybrał akurat ją jako cel swej setnej podróży zagranicznej? Miejscowe media w dniach wizyty rozpisywały się o „białych Chorwatach”. Powołując się na niezbyt sprecyzowane badania naukowe, autorzy twierdzili, że praprzodkowie dzisiejszych Chorwatów pochodzili z Podhala i że jest bardzo możliwe, iż matka papieża wywodziła się z owych „białych Chorwatów”. Ks. Anton Suljić, redaktor naczelny Agencji Katolickiej IKA w Zagrzebiu, mówi: „Kościół chorwacki łączy szczególna więź z Watykanem. Papieże od VIII w. zawsze byli obrońcami narodu chorwackiego, a Chorwaci, obok Polaków i Słowaków, zawsze działali na styku z prawosławiem i innymi religiami”. Watykan pierwszy uznał niepodległość Chorwacji, ale dwa lata później, gdy papież przybył do Zagrzebia, upomniał rządzącego wówczas (do 2000 r.) nacjonalistę
Tagi:
Mirosław Ikonowicz