W programie wieszanie!

Miasto wyludnione, barbarzyńcy oraz złodzieje wyjechali, choć nie wszyscy. Codziennie słyszę od znajomych: tej zerwali z szyi łańcuszek w autobusie, w samo południe, dziecku rower uprowadzili, dobrze, że dzieciaka dla zabawy nie zabili, tamtej ukradli komórkę i kartę Visa w drogiej knajpie na Starym Mieście, inna właśnie wymienia zamek, bo zwinęli jej klucze; ten znów stracił samochód, a na ojca faceta z sąsiedztwa, 80-latka, zaczaili się, gdy wracał z banku z emeryturą; niechby wzięli pieniądze, mówi syn poszkodowanego, ale dlaczego podbili mu oko i uszkodzili wątrobę? Wszystko to zdarzyło się w moim otoczeniu, w ciągu ostatnich dwóch tygodni. Kaczyński prezydent obiecywał, że już on pokaże! I co? Nico. Myślałam naiwna, że polski Giuliani dofinansuje policję, zmusi do roboty strażników, mafię taxi zlikwiduje, ale gdzie tam! Kierowca z 919 odszedł, bo Kaczor wziął na prezesa kolegę, a ten siedmiu zastępców! No więc ludzie odchodzą, bo nie chcą na darmozjadów pracować. Bliźniak miast zająć się Warszawą, myśli, by objąć łapkami cały kraj, chce zostać prezydentem wszystkich Polaków. W tym celu uroczyście ogłosił, że należy przywrócić karę śmierci przez powieszenie. Nareszcie więc PiS ma klarowny program. Może obiecać nawet to, że na pl. Teatralnym ustawi się szubienicę i dla na przykładu, jak mawia znajomy rolnik, razem z bratem będą wieszali. Przysłowie (moje) mówi: Nie wieszaj, abyś nie był powieszony. Na razie zaś wieszają gruszki na wierzbach. Ktoś już mówił, że jak partia zechce, to i gruszka na tym rdzennie polskim drzewie wyrośnie. I kaktus na dłoni jego wyrósł. Był to chyba lider SLD, ale czy taka partia istnieje? Czy schodzi do podziemia? Paru członków już w podziemiu siedzi. Gospodarczym. Prawica rączki prawe zaciera, ale nie wie, że komisja w sprawie Orlenu powiązania różne pokaże. Rączka lewa prawą myje i odwrotnie, bo proszę szanownych czytelników, ideologia swoją drogą, i tu mogą się panowie niepięknie różnić, a kasa jest jedna, choć bramki są dwie albo i więcej. Oczywiście, Kaczyńscy wiedzą, że z wieszaniem będą kłopoty, ale nie zawadzi powalczyć z Rokitą o elektorat, bo PO z racji deklaracji, że światłą jest partią, nie może poprzeć programu wieszania, a wiadomo, że 95% ludzi tego chce. Zalęknieni radykalizujemy się, wynika to z bezradności. Nie czujemy oparcia w żadnej sile politycznej. Gdy usłyszałam, że dla uczczenia urodzin dwóch bandytów pobiło, udusiło i wyrzuciło z pociągu młodą kobietę, ja też chciałam, żeby pojawił się Brudny Harry i załatwił ich tak, jak na to zasługują. Ja mogę marzyć, jestem mściwą pisarką, ale na szczęście dla kraju naszego nie byłam nigdy ministrem sprawiedliwości. Mamy wzrost gospodarczy i może udałoby się nowemu rządowi zrobić coś dla naszego zdrowia i bezpieczeństwa, ale permanentne walki wyborcze polityków wszystko psują. Żeby chociaż walczyli pod dywanem! Niestety, parcie na szkło, jak mówią znawcy TV, jest bardzo silne, a kamera pod dywanem nie bierze, więc harcują publicznie. Muszą mieć media i telewizję, już myśleli, że ją mają, a tu nagła sprawa Andrzeja S. strąciła chłopaków w niebyt. Spadła jak z nieba, czy może raczej wypełzła z piekła w sezonie ogórkowym. Część gazet szuka sensacji. Powstał list w obronie psychoterapeuty. Jego sygnatariusze uważają, że media już skazały podejrzanego. Uważam, że większość mediów solidnie informuje o zjawisku. Wierzę w dobrą wolę dziennikarzy i w to, że zależy im na wyświetleniu sprawy do końca, a nie na ukręceniu jej łba. Piszą, czego się dowiedzieli, a telewizyjni redaktorzy mówią głośno, dlatego że obawiają się powtórki z tego, co działo się w Belgii, Francji, a także u nas, gdzie z hukiem rozpoczęto śledztwo na Dworcu Centralnym, a potem huk ucichł, policjanci są sfrustrowani, bo wiedzą już, kto i co, mają materiały, ale… Nie ma co się dziwić, że pedofilia jest u nas słabo rozpoznawalna. Od dawna króluje obłudna filozofia, że nie ma tego, o czym się nie mówi. Mieliśmy w TV przykład znęcania się nad psychologiem, prof. Izdebskim, przez muzyka, pana Pospieszalskiego, zatrudnionego w Dwójce publicznej na stanowisku prowadzącego program. Gdyby dzieci wiedziały, czego nie wolno z nimi robić, może by uratowano pięciolatkę z Kędzierzyna-Koźla, którą miły pan zabrał na spacer, często przychodził pod blok i dawał cukierki. Gdyby dzieci starsze wiedziały, co może spotkać ich siostrzyczkę, może nie pozwoliłyby zabrać jej na spacer, który był jej

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2004, 30/2004

Kategorie: Felietony