Inga Engh umiejętnie demaskuje kłamstwa masowego mordercy Anders Breivik, który zabił w Norwegii 77 osób, chciał, aby zapamiętano go jako wojownika walczącego z marksizmem, inwazją islamu i wielokulturowością. Twierdził, że jest templariuszem, obrońcą białej rasy. Podczas procesu, który od 16 kwietnia toczy się w Oslo, prokurator Inga Bejer Engh udaremniła te plany. Wzięła sprawcę w krzyżowy ogień pytań, zdemaskowała go jako kłamcę, nieudacznika z ogromnym ego, pełnego kompleksów żałosnego człowieczka. 22 lipca 2011 r. Breivik wysłał na wiele różnych adresów mejlowych na całym świecie swoje przesłanie nienawiści, liczące 1,5 tys. stron. Miał nadzieję, że ten „manifest diabła”, jak nazwała go później norweska prasa, stanie się Biblią dla ultranacjonalistów w całej Europie. Kilka godzin później zdetonował w dzielnicy rządowej bombę, która zabiła osiem osób. Potem urządził masakrę na wyspie Utøya, gdzie zorganizowano letni obóz dla młodzieży związanej z socjaldemokratyczną Partią Pracy. Policja przybyła za późno, całą akcję prowadzono nieudolnie. Breivik miał czas, aby z zimną krwią zabić 69 młodych ludzi. Feralnego dnia 41-letnia prokurator Inga Engh, matka dwóch małych chłopców, robiła pranie w swoim stołecznym mieszkaniu, gdy usłyszała huk eksplozji od strony dzielnicy rządowej. Jeszcze nie przeczuwała nadchodzącego nieszczęścia. Zgodnie z planem wyjechała z mężem i dziećmi na urlop na południowe wybrzeże, zwane norweską Rivierą. Nie zajechali daleko, gdy zadzwonił kolega z pracy: „Lepiej włącz radio”. Prokurator Engh zrozumiała, że stało się coś strasznego i że nieprędko będzie mogła pojechać na wakacje. Sprawna i kompetentna Inga, jak nieużywający obecnie formy pan-pani Norwegowie nazywają prokurator Engh, bez wahania przyjęła propozycję przygotowania aktu oskarżenia. Szef prokuratury w Oslo, Jørn Maurud, wyjaśniał na łamach dziennika „Dagbladet”: „Wybraliśmy Ingę Engh, ponieważ jest doskonałym prokuratorem i wie, jakie pytania zadawać, aby uzyskać istotne informacje”. Ponadto potrafi pracować w zespole. Drugim oskarżycielem został bowiem zdolny prokurator Svein Holden. Inga Engh na długo niemal zrezygnowała z życia rodzinnego. Jej ojciec, samodzielny doradca Abel Engh, na czas procesu nie przyjmuje nowych zleceń, aby poświęcić się opiece nad wnukami. „Chcę być dziadkiem na pełny etat”, opowiadał. Także mąż częściej odbiera chłopców z przedszkola i spędza z nimi więcej czasu. Pani prokurator ma nadzieję, że sobie poradzą. „Mężczyźni może zbyt optymistycznie uważają, że z łatwością przejmą 70% moich obowiązków”, powiedziała w wywiadzie telewizyjnym. Według norweskiej gazety „Verdens Gang”, Inga Engh już w szkole podstawowej miała wysoko rozwinięte poczucie sprawiedliwości. Protestowała, gdy nauczyciele szykanowali uczniów, broniła kolegów wyśmiewanych i gnębionych przez rówieśników. Wcześnie podjęła decyzję, że zostanie prokuratorem. Po studiach pracowała jako specjalistka od prawa międzynarodowego w ONZ w Nowym Jorku. Po powrocie była asesorem sądowym, później oskarżycielem w sądzie w Drammen na przedmieściach Oslo. Jako prokurator wystąpiła w głośnych procesach mężczyzny, który oblał żonę kwasem. Oskarżała też zabójcę policjanta i przemytnika alkoholu, przez którego zatruło się na śmierć 18 osób. Ale proces Breivika, mordercy stulecia, którego zbrodnia wstrząsnęła całym krajem, to całkowicie odmienne wyzwanie. Inga Engh przygotowywała się do procesu bardzo starannie. Przestudiowała ponad 11 tys. stron akt. Przyznaje, że była wstrząśnięta, gdy zapoznała się z relacjami ludzi, którzy cudem uszli z życiem z masakry. Cierpiała, kiedy wraz z policją była na wyspie Utøya. Akt oskarżenia odczytała jednak spokojnym, rzeczowym tonem. A przecież dokument ten szczegółowo omawiał obrażenia każdej ofiary, wspominał poszarpane przez pociski serca, przebite płuca i wątroby, opisywał krew, strach i ból. „W sali sądowej nie kieruję się emocjami, wykonuję swoją pracę. Udało mi się po prostu uzyskać większy dystans. Nie wiem, jak do tego doszło, nie wiem, jak to opisać, po prostu mam zawodowy dystans do sprawy”, opowiadała Inga Engh. Prasa norweska napisała o jasnowłosej prokurator poetycko: „Anioł zimny jak lód”. Ale w końcu także Engh zapłakała, gdy w sali 250, w której toczy się rozprawa, znalazła się lalka wielkości człowieka, wykonana z szarego, gąbczastego tworzywa. Prof. Torleiv Rognum, który przeprowadził sekcje zwłok, pokazywał
Tagi:
Krzysztof Kęciek