Same o sobie mówią zarazy. I wyliczają, za ile razy mogły sobie coś kupić Niedzielne popołudnie w małej, popegeerowskiej miejscowości pod Słupskiem. Chałupy Pauliny i Karoliny, dwóch gimnazjalistek, o których wiadomo, że „sobie poradziły” stoją krzywo tuż przy drodze. Dziewczyn nie ma. – Pojechały do lokali zarabiać, z nimi zabrało się jeszcze kilka koleżanek, tych z domu za stawem – wyjaśnia sąsiad. – Wiadomo, na noc nie wracają, bo czasem w przydrożnym barze coś się trafi albo w jednostce wojskowej – dodaje ze zrozumieniem. Długi majowy weekend to dobre dni dla każdej prostytucji. To swoiste otwarcie sezonu, także pod Słupskiem. Paulina jest uzdolniona plastycznie, do niedawna miała średnią powyżej cztery, Karolina zawsze miała większe kłopoty z nauką. Teraz obie chodzą do szkoły w kratkę. Jednak nikt się tym nie przejmuje. – U nas nie ma problemu prostytucji nastolatek – zapewnia dyrektor gimnazjum. Jego echem jest pedagog szkolny. Zaś kuratorka Pauliny, Barbara Rożek, mogłaby wiele opowiedzieć o życiu dziewcząt, ale musi mieć na to zgodę prezesa sądu. Z relacji sąsiadów wynika, że „matka Pauliny w nerwicę wpadła. Ale córka wcale się nie przejmuje. Chce się ze wsi wyrwać i tyle. Posmakowała lepszego życia”. W głosach mieszkańców brzmi pochwała. Tak naprawdę niewiele osób ma głębokie przekonanie, że prostytucja nastolatek jest poważnym problemem. Politycy, nauczyciele, także księża mówią na ten temat z oburzeniem, ale jakimś takim „na okrągło” – że to dramat, że trzeba zaradzić, że winna rodzina… Szybko próbują skierować rozmowę na pedofilię albo narkomanię, tu się ożywiają, z tym walczyliby z zapałem. Ale prostytucja nastolatek… Wiadomo, trzeba zwalczać, jednak w czasach, gdy bieda pcha do gorszych czynów, dziewczynka w burdelu nie wydaje się czymś najgorszym, co może spotkać młodego człowieka. – W podświadomości dorosłych istnieje przekonanie, że to łatwa praca, do tego opłacalna, no po prostu, że młodzi dają dupy, bo uważają, że to fajne – komentuje socjolog Krzysztof Martyniak, wolontariusz z organizacji TADA, zajmującej się prewencją HIV. – Tymczasem jest to parę groszy zdobytych koszmarnym wysiłkiem, często na pograniczu gwałtu – dodaje. Z badań przeprowadzonych przez prof. Wiesława Pływaczewskiego z Wyższej Szkoły Policyjnej w Słupsku wynika, że średnia wieku zawodowej prostytutki to 24 lata. Wszystkie zaczynały przed 17. rokiem życia, a więc jako nieletnie. Trzy czwarte pochodzi z rodzin robotniczych, tylko co piąta ma średnie wykształcenie. Zawodowych prostytutek jest około 10 tys. Ile jest małolatek? Tego nie wiadomo. Profesjonalistek zapewne kilka tysięcy, ale najciekawszą i mroczną grupą są cichodajki. Skali tego zjawiska nie odważy się ocenić żaden specjalista. – Jedno jest pewne, nie wyróżniamy się na tle Europy – zapewnia prof. Zbigniew Izdebski, przewodniczący Towarzystwa Rozwoju Rodziny. – Zapewne „zasilamy” europejską prostytucję, a to, co się dzieje u nas, to koszty transformacji i związanego z nią przyzwolenia. Internet wygrywa z dworcem W policyjnych izbach dziecka pracownicy twierdzą, że kradzieże i nierząd to jedyne pomysły na życie, jakie mają przywiezione dziewczyny. – Większość uciekających z domu przetrwała kilka dni dzięki facetom – tłumaczą wychowawcy z katowickiej izby dziecka. Tuż przed wakacjami nastoletnia prostytucja nasili się jeszcze bardziej. W lecie osiągnie apogeum. Część zatrzymanych trafi do policyjnej izby dziecka, która jest tylko przechowalnią. Jest tam właśnie Justyna, 15-latka, która trzymiesięczną ucieczkę z domu przeżyła tylko dzięki prostytucji. Została zatrzymana, gdy czekała na klienta. Jej koleżankę, tirówkę, zdjęto z drogi, gdzie czekała na okazję. Najmłodsza, Magda, ma 13 lat i jest „specjalną ofertą” dla bywalców jednej z agencji. Jednak w izbach policyjnych jest coraz mniej nastolatek prostytutek. Przechwytują je opiekunowie i nie dopuszczają, by wpadły. W Warszawie po nastolatkę chodzi się na Dworzec Centralny. Tam dziewczyna zawsze może powiedzieć, że czeka na koleżankę, facet, że zaczepia ją, bo pyta o godzinę. Wszystkie duże dworce pełne są seksu od 15. roku w dół. W agencji towarzyskiej nastolatkę dostanie tylko ktoś bardzo zaprzyjaźniony. Szefowie lokali są ostrożni, zresztą, jak mówi jeden z nich: – Mam takie tłumy chętnych osiemnastek, że nie muszę się narażać i brać nieletniej. Wystarczą dwie dla specjalnych klientów. Taki facet