Blaski i cienie życia studentów w akademikach, czyli… – To było koło jedenastej wieczorem, czekałam w akademiku na windę. Winda zjechała, otwieram drzwi i co widzę? Czterech gości stoi, a piąty siedzi na… sedesie! Z papierem w ręku! Istna szokowirówka. Jeździli tak – z góry na dół – chyba z godzinę. Kiedy znowu ich spotkałam, ostro kombinowali, jak by tu zamontować prysznic w windzie. I to jest właśnie życie w akademiku – mówi Magda, przyszła prawniczka (na razie na III roku). – Nigdy nie wiesz, co cię czeka. Na razie kabiny natryskowej w windzie nie będzie. W akademiku rozpętała się afera i kierowniczka poszukuje sprawców brutalnego wyrwania sedesu. Za nim ich znajdzie, zobaczmy co to takiego to “życie w akademiku” i dlaczego jest takie zaskakujące. Bitwa na gaśnice Większość lubelskich akademików to budynki z epoki wczesnego Gierka – kilkupiętrowe klocki z wielkiej płyty, bez żadnych architektonicznych fanaberii, otoczone przez ówczesnego planistę rachitycznymi trawniczkami. Akademiki jako takie dzielą się na dwa typy: z balkonami, zawsze pełnymi dopiero co upranych ubrań, oraz balkonów pozbawione. Te zaś charakteryzują się mnóstwem reklamówek z jedzeniem, wywieszonych za okno. Wnętrza akademików nie szokują różnorodnością stylistyczną. Na parterze zawsze portiernia (teraz zwana recepcją), barek (czasami ze stołem bilardowym) i nieśmiertelna świetlica z telewizorem. A potem już tylko korytarze, pokoje i szare linoleum. Trudno zrozumieć, dlaczego tyle osób chce w nich mieszkać, mając w pogardzie stancje czy – nieliczne jeszcze – świeżo wyremontowane luksusowe DS-y. – Chodzi o to, że jest nas dużo i ciągle są imprezy – tłumaczy Wiesiek, IV rok Politechniki. – Bawimy się na okrągło, jak nie u nas w pokoju, to w innym. I to jest najważniejszy powód. – A najlepsze są te zwariowane. Pamiętam, jak kiedyś chłopaki urządzili zawody w curlingu. Tyle że zmodyfikowali przepisy. Wiesz, akurat był trochę zalany korytarz, dodali jeszcze jakiegoś “ludwika”… potem na środku postawili miednicę, w niej dziewuchę i puszczali przez korytarz. A dwóch przecierało trasę miotłami – jak w prawdziwych zawodach. Ja w tym nie brałem udziału – zarzeka się Rafał, filozof od dwóch lat – i dobrze, bo nakryła ich “portiera”. Zrobiło się nieprzyjemnie, jeden koleś to nawet wyleciał potem z akademika. Ale na ogół to są normalne imprezy: muzyka, tańce, trochę alkoholu. Po akademikach krąży wiele opowieści o ekstrawaganckich wyczynach co bardziej niekonwencjonalnych studentów. Jednak przy Wielkiej Korytarzowej Bitwie Na Gaśnice Pianowe bledną opisy zdarzeń tak trywialnych jak bójki, zdemolowane pokoje czy ubikacje, do których nie da się wejść bez stroju ochronnego i maski gazowej. Warto jeszcze tylko uważać na… spadające łóżka, zwłaszcza te z V piętra. Nieco inaczej widzą te sprawy recepcjonistki, czyli “portiery”: – Noce są okropnie ciężkie. Studenci późno wracają, piją wódkę, wino i potem rozrabiają po pokojach. A jak bluźnią! Nawet i nam czasem się dostanie – narzeka pani Krystyna. – Niektóre imprezy to my latami pamiętamy. Kiedyś pijana dziewczyna nam z okna wyskoczyła, z drugiego piętra. Złamała nos, szczękę i jeszcze jakieś komplikacje miała. Podobne uwagi wygłasza pani Maria. – Najgorszy jest zawsze I rok. Coraz gorsza ta młodzież, zupełnie bez kultury. Ale głównie to alkohol. Po wódce to każdy ma inny charakter. Jeden będzie śpiewał, drugi pójdzie spać, a trzeciemu wszystko przeszkadza – powyrywa telefony, lampy potłucze… Ale dziewczyny to już spokojniejsze są… wypiją jedno czy dwa piwa i grzecznie pójdą spać. O dziwo, wiele recepcjonistek ma inne zdanie. Pani Jadwiga: – Młodzież mamy wspaniałą i żadnych większych problemów nie ma. No, może jakieś tam incydenty rzadkie. A że czasami piją i trochę szaleją? Zawsze też można liczyć na ich pomoc. Niedawno, późnym wieczorem do akademika obcy się dobijali. Krzyczeli, w drzwi kopali, ale zaraz kilku naszych mieszkańców zbiegło na dół i sprawę załatwiło. Pracownicy DS-ów i ich mieszkańcy przyznają, że wiele się zmieniło od czasu wprowadzenia ochrony (w akademikach UMCS i AR) czyli 4-osobowego patrolu, wzywanego w razie potrzeby. Alicja Pochroń, kierownik działu spraw studenckich (UMCS): – Od początku tego roku akademickiego mieliśmy już trzy drastyczne przypadki, kiedy
Tagi:
Radomir Wiśniewski