Komputerowe systemy zarządzania SAP padły w KGHM i w Zakładzie Energetycznym w Łodzi. Czy scenariusz powtórzy się w PGNiG? Znana z niekonwencjonalnej polszczyzny minister skarbu, Aldona Kamela-Sowińska, tak pisze o prywatyzacji: „Prywatyzacja od 10 lat to magiczne słowo polskiego życia społecznego. Łączy w sobie elementy polityki i emocji, przeszłości i przyszłości, nadziei i rozczarowań, oczekiwań i niespełnienia” (z listu do Leszka Millera). „Magiczne słowo polskiego życia społecznego” – nieźle powiedziane. Rzeczywiście – można niekiedy odnieść wrażenie, że prywatyzacja po polsku to istna czarna magia. Choć wszystko regulują precyzyjne przepisy, choć obowiązują ścisłe procedury, to przecież wcale nie jest tak, że rodowe klejnoty sprzedajemy po najlepszych cenach i tylko w dobre ręce. Polska prywatyzacja regularnie wstrząsana jest aferami, nieustannie towarzyszą jej śledztwa, protesty sejmowych komisji i protesty na ulicach, a ministrowie skarbu po kolei poddawani są torturze głosowania nad wnioskami o pozbawienie ich stanowiska. I tak mija rok za rokiem – kolejne parlamenty i następujące po sobie rządy zabierają się za porządki, a mimo to ciągle pojawiają się nowe, nie pozbawione podstaw podejrzenia o lekceważenie interesów państwa. Warto przy okazji powiedzieć, że nie chodzi tylko o sam proces (czy może proceder?) sprzedawania firmy, lecz także o to, co się z nią dzieje przed sprzedażą. Zanim bowiem pojawi się kupiec, firmą ktoś zarządza, podejmuje jakieś decyzje, słowem – w imieniu skarbu państwa – rządzi nią. Stara się zachować ją w niezmienionym stanie lub nieustannie ją modernizuje. Zarabia albo topi w swoich pomysłach miliony. Z taką mniej więcej sytuacją mamy do czynienia w przeznaczonym do prywatyzacji przedsiębiorstwie Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo. Ponieważ miliony robią się tam same i Zarząd nie musi specjalnie obawiać się bessy, zapragnął zafundować firmie Zintegrowany System Zarządzania. Może się nudził? Powiedzmy od razu, że zamiar ten realizuje konsekwentnie i bez przeszkód ze strony Ministerstwa Skarbu Państwa. Niby dobrze – przetarg na system komputerowy to jeszcze nie sprzedaż firmy i ministerstwo nie musi na takie drobiazgi tracić czasu. Z drugiej jednak strony, dbałość o dobrą kondycję finansową przygotowywanego do sprzedaży przedsiębiorstwa jak najbardziej leżeć powinna w obowiązkach urzędników ministerstwa. Tymczasem, jak wynika z sygnałów dochodzących z PGNiG, tylko patrzeć jak na oczach Ministerstwa Skarbu ulotni się niemała górka pieniędzy. Kupowanie systemu komputerowego dla przedsiębiorstwa sprowadzającego i rozprowadzającego miliardy metrów sześciennych gazu i tony ropy, prowadzącego miliony rachunków w różnych walutach, jest oczywiście, sensowne – pod warunkiem wszakże, że ma ono ukształtowaną, nie podlegającą żadnym rewolucyjnym zmianom strukturę organizacyjną. Tymczasem w przyjętych przez Radę Ministrów 29 maja tego roku „Założeniach prywatyzacji sektora gazowego w Polsce” czytamy, że PGNiG będzie sprywatyzowane. Państwowa pozostanie jedynie spółka odpowiedzialna za strategiczne magistrale przesyłania gazu i za strategiczne magazyny. Sprywatyzowane zostaną spółki funkcjonalne, tj. spółka poszukiwawczo-produkcyjna oraz cztery regionalne spółki dystrybucyjne. Ta pierwsza poprzez giełdę. Dla czterech spółek obsługujących sieci średniego i niskiego ciśnienia poszukiwani będą inwestorzy strategiczni, zaś w spółkach dystrybucyjnych skarb państwa planuje przez jakiś czas zachować mniejszościowy pakiet akcji, by z czasem także i je wystawić na parkiet. W sensie organizacyjnym o przyszłym PGNiG nie wiemy więc nic. Owszem – z dużym prawdopodobieństwem można przyjąć, że również nowi właściciele będą chcieli mieć jakiś system zarządzania firmą… ale czy zintegrowany z pozostałymi, autonomicznymi już częściami dawnego PGNiG? I czy będzie odpowiadał im system, który teraz zostanie zainstalowany? Niewykluczone przecież, że spodoba się im jakiś inny. Zatem „na logikę” należałoby się wstrzymać z inwestycją tego typu. PGNiG jednak nie ma zamiaru się wstrzymywać. Specjaliści mówią nawet, że kierownicy firmy przypominają chwilami lekkomyślnych chłopców, którzy – mimo ostrzeżeń – skaczą do nieznanej wody „na główkę”. Katastrofa jest pewna. Niemiecki SAP – prawdopodobny zwycięzca przetargu na Zintegrowany System Zarządzania PGNiG – choć jest dużym producentem takich systemów, to w informatycznym świecie ma opinię firmy odstającej pod względem nowoczesności swych produktów od innych. Na rynku europejskim SAP przeżywa właśnie trudne chwile. Wdał się bowiem w programy bankowe i… poniósł spektakularną porażkę. Od 1 stycznia 2002 roku kraje Unii
Tagi:
Marcin Pietrzak