Dwie rady dla polityków lewicowej opozycji: poproście o wsparcie intelektualne i więcej czytajcie, mniej mówcie Prof. Jan Widacki w PRZEGLĄDZIE (nr 1/2019) życzy nam na rok 2019, żeby po nadchodzących wyborach do europarlamentu, a potem do Sejmu i Senatu „Polska NIE BYŁA (podkr. moje – E.N.) tak wielka jak Kaczyński na drabince, tak piękna jak marszałek Terlecki, tak mądra jak poseł Suski, tak kulturalna jak posłanka Pawłowicz, tak prawdomówna jak premier i tak szlachetna jak poseł Piotrowicz. Żeby była normalna”. Dodałabym do tych NIE: niezłomność prezydenta Dudy, uczciwość ks. Rydzyka, empatię wicepremier Szydło, wdzięk minister Kempy. Czy te życzenia mogą się spełnić, skoro wedle badań mniej niż 20% Polaków śledzi wydarzenia polityczne? Skoro nie ma tu wychowania obywatelskiego, nie ma debat o priorytetach ani sporów o cele, jakie chcielibyśmy osiągnąć w przyszłości? Nie ma autorytetów – ani moralnych, ani politycznych, ani naukowych. Nie ma instytucji otoczonych powszechnym szacunkiem, bo przecież i parlament, i rząd, i pożal się Boże Kościół robią wszystko, aby na szacunek nie zasługiwać. Zbliża się czas dwóch wielkich kampanii wyborczych. Czy ktoś oczekuje ścierania się przemyślanych propozycji programowych? Debat z udziałem trybunów różnych orientacji politycznych? Rankingu kompetencji, talentów, wykształcenia, dorobku zawodowego lub politycznego kandydatów? Ja spodziewam się znanego scenariusza, wzbogaconego o elementy groteski i kina grozy. Wybrańcy, namaszczeni przez partyjnych liderów, stoczą bój o mandaty. Ilu o coś więcej niż pieniądze, władza i możliwości szafowania przywilejami? Będą pojedynki na haki, oszczerstwa i zniewagi, wylewanie prawdziwych i spreparowanych brudów. Zaglądanie do sypialni i do wychodków. Festiwal kłamstwa i perwersyjnej hipokryzji. Wyciąganie dziadków z PZPR i babek z szeregów kościuszkowców. Wilki ustroją się w owcze skóry, jadowite węże przebiorą się za bezzębne etole zdobiące ramiona promotorów, a hieny szukające padliny będą udawały trawożerców. Każda broń może być użyta, byle była celna, byle przeciwnik padł i wypadł z gry. A po wyborach obudzimy się w nowej-starej rzeczywistości. Bo to Polska właśnie. „Jeden Polak to istny czar, dwóch Polaków – to awantura, trzech Polaków – och, to już jest wielki problem!”. Tak z literackim wdziękiem ujmował polską specyfikę Wolter. Monteskiusz zaś w połowie XVIII w. diagnozował: „Nadużycie praw w Polsce polegało na tym, że nie karały one tego, kto je zuchwale przekraczał”. Wystarczy zmienić czas przeszły na teraźniejszy, prawda? Otto von Bismarck określał problem z niemiecką rzeczowością: „Pozwólcie Polakom samodzielnie rządzić, a sami się wykończą!”. Czy w XXI w. ocenią nas inaczej? PiS nie ma zaplecza intelektualnego. Jakie zaplecze ma Platforma? Nie wiem, nie słyszę. Lewica? Też z nim się nie obnosi. Robert Biedroń powołuje się na paru myślicieli, których nazwiska coś mówią może kilku procentom mieszkańców tego kraju (Zygmunt Bauman, Joseph Stiglitz, Janis Warufakis). Niedawno zmarł prof. Zdzisław Sadowski, wybitny ekonomista. Politycy nie kwapili się do czerpania z jego wiedzy, bo niby po co, skoro każdy to samorodny mędrzec, a co trzeci doktor, promowany przez mentorów z prowincjonalnej szkółki wszystkiego najlepszego. Ale ta wiedza pozostała, jeszcze jest czas, by z niej skorzystać! Żyje inny, młodszy ekonomista światowej sławy, podziwiany za granicą, a w kraju lekceważony – prof. Grzegorz Kołodko. Mądra opozycja powinna każdego dnia nękać go pytaniami o gospodarkę. O to, co zrobić i jak to zrobić, aby znaleźć się w głównym nurcie globalnych przemian po ewentualnym odbiciu władzy. Czy ktoś do pana dzwonił, profesorze? Są inni ludzie nauki. Wielu nie odnalazło się w Polsce posolidarnościowej (i nikt ich nie szukał), żyją gdzieś na emigracji wewnętrznej, mają jakieś przemyślenia, może coś piszą do szuflady. Mam dwie rady dla polityków lewicowej opozycji: poszukajcie mądrzejszych od siebie (naprawdę tacy są!), posłuchajcie ich, poproście o wsparcie intelektualne! Słuchajcie uważnie zwłaszcza wtedy, gdy mają dla was ostre słowa krytyki. Mam wrażenie, że politycy, jeśli już zwracają się do ekspertów, to do takich, którzy im schlebiają. A to nie są eksperci, tylko klakierzy. Niczego się od nich nie nauczycie. Druga rada: czytajcie! Napisano i wydano sporo książek, którym warto poświęcić czas i uwagę. Więcej czytajcie, mniej mówcie! A gdy mówicie, niech każda wypowiedź niesie w sobie przesłanie: zwięzłe, na ważny temat, nacechowane szacunkiem