Przegląd Turystyczny
ZŁOTA WYSPA
W drodze do Rzymu warto zatrzymać się w ciekawym, a mniej znanym regionie Italii: Friuli-Wenecji Julijskiej
Turyści najczęściej mijają tę część Włoch, jadąc dalej na południe. Większym powodzeniem cieszą się leżące niedaleko: Wenecja, plaże nad Adriatykiem, Rzym. Najbardziej wybredny turysta znajdzie dla siebie coś interesującego. Są tu góry i jeziora, piaszczyste plaże i laguny, zabytki i nowoczesna baza hotelowa.
Grado – Złota Wyspa
Wyspa ta może się pochwalić przede wszystkim najsłynniejszą i uznawaną za najpiękniejszą we Włoszech plażą. Tradycje uzdrowiska morskiego sięgają końca XIX wieku – w roku 1892 cesarz Franciszek Józef wydał ustawę, na mocy której Grado zostało wpisane na listę kurortów Cesarstwa. Dzisiaj Grado to kurort w najlepszym znaczeniu tego słowa. Połączony jest z lądem mostami, które zapewniają swobodny dojazd. Hotele i pensjonaty najwyższej klasy sąsiadują z tańszymi. Czekają na nas niezliczone kawiarenki, pizzerie, bary kanapkowe, lodziarnie i restauracje. Pokrzepieni na ciele możemy wydać pozostałości naszych zasobów finansowych w nie mniej licznych butikach, sklepach i galeriach. Malownicze, cieniste uliczki ze starymi kamieniczkami pozwolą odpocząć od gorąca.
Wysokie zasolenie wód Adriatyku, czyste powietrze nasycone jodem oraz właściwości lecznicze piasku przesądziły o wysokiej pozycji Grado jako uzdrowiska. Złotą Wyspę rozsławiły zwłaszcza “kąpiele piaskowe”.
Pisarz Ippolito Nievo nazwał Friuli “małym przeglądem świata”. Jeśli uda się nam spędzić tutaj chociaż kilka dni, zgodzimy się z tą opinią. Co najmniej dwa miasta regionu zasługują na miano niezwykłych, czarodziejskich miejsc. Pierwszym jest niewątpliwie Triest, położony na rozległym, krasowym płaskowyżu, urozmaiconym skalnymi formacjami wapiennymi. Jest koktailem kulturowym – od sztuki rzymskiej do bogatego baroku. Będąc przez lata pod coraz to innym panowaniem, Triest czerpał od swoich okupantów to, co najlepsze. Widać to w architekturze, w zachowaniu ludzi na ulicach, w restauracjach – kuchnia, nawet jak na Włochy, jest unikalna.
Akwileja jest świadkiem wielkiej historii północnych Włoch. Cesarz bizantyjski Justynian nazwał to miasto “największym ze wszystkich miast Zachodu” (chciał być może dokuczyć Rzymowi albo stwierdził, że nie mieści się on w żadnych kategoriach ocen).
Świadek historii
Niewątpliwie Akwileja, stolica prowincji Veneti et Histri, była w owym czasie miastem znaczącym pod względem gospodarczym i politycznym. Ślady tej świetności zachowały się do dzisiaj. Imponujące ruiny starego portu rzecznego, pozostałości Forum, resztki bogatych willi patrycjuszy, łaźni. O ogromie dawnej Akwilei świadczą rozmiary murów obronnych, magazynów, a nawet cmentarzy. Z kolei najbardziej imponującym zabytkiem z późniejszych czasów jest akwilejska katedra – Bazylika Patriarchalna.
Region stanowi więc idealne miejsce wypoczynku dla ludzi aktywnych, lubiących nie tylko słońce i plażę, ale i mieszankę różnych kultur.
Dojazd jest łatwy. Z północy jedzie się autostradą Monachium – Salzburg – Villach (Klagenfurt) – Tarvisio – Udine – Triest. Z północnego wschodu trasa wiedzie z Wiednia przez Graz do Klagenfurtu. Ze wschodu trzeba jechać z Zagrzebia przez Lublanę i Triest.
Ada Adamek
Ceny:
Kawa – od 1 200 ITL
Wino (karafka) – od 12 000 ITL
Obiad trzydaniowy z winem dla dwóch osób – od 50 000 ITL
Pasta – od 5 000 ITL
Pizza – od 5 000 ITL
Piwo – od 2 000 ITL
Butelka wina w sklepie – od 8 000 ITL
NOWOŚCI
Rajd nad Wigrami
Oddział Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego w Suwałkach informuje, że od 13 do 16 czerwca 2001 roku odbędzie się XI Ogólnopolski Wielodyscyplinowy Rajd po Wigierskim Parku Narodowym.
Dla miłośników turystyki przygotowano trasy kajakowe, piesze, rowerowe i konne. Prowadzą one przez najpiękniejsze tereny Wigierskiego Parku Narodowego. Zostały tak ułożone, aby dać uczestnikom możliwość wszechstronnego poznania piękna ziemi suwalskiej.
Uczestnicy Rajdu mają możliwość zdobycia regionalnej odznaki Miłośnika Suwalszczyzny i Mazur.
Zgłoszenia na Rajd należy przysłać do 5 czerwca br. na adres Oddział PTTK, ul. T. Kościuszki 37, skr. poczt. 32, 16-400 Suwałki.
Szczegółowe informacje znajdują się na stronie internetowej – www.suwałki-turystyka.info.pl/pttk.
Falstart Travelplanet.pl
Zapowiadany niedawno w prasie start stron internetowego serwisu Travelplanet.pl opóźnia się. Na razie na ekranie komputera pojawia się komunikat, że “strony są konstruowane”. Przypomnijmy, iż serwis ten, który miał wystartować 7 maja, jako pierwszy będzie sprzedawał zarówno imprezy i wycieczki, jak i bilety lotnicze z oferty największych touroperatorów. Początkowo będą to oferty największych działających na polskim rynku turystycznym firm zagranicznych: Ving, Scan Holiday, Neckermann i Eurocamp. Dodatkowo w serwisie sprzedawane będą bilety na połączenia lotnicze na całym świecie. Niestety, falstart serwisu uniemożliwia nam ocenę stron i ich przydatności.
AG
MIASTA I MIASTECZKA WĄCHOCK
Miasto kawałów
Nie masz pracy? Jedź do Wąchocka, tam nie ma bezrobocia – wszyscy wymyślają dowcipy
Jest na Ziemi Świętokrzyskiej miasteczko, które na całą Polskę słynie z kawałów. Skąd się wzięły? Podobno było tak: “W roku 1454 król Kazimierz Jagiellończyk nadał Wąchockowi prawa miejskie. 195 ówczesnych mieszkańców obdarzył serwitutami, czyli przywilejem bezpłatnego wywożenia z okolicznych lasów określonej ilości drewna. Ci, którzy przybyli później do miasteczka i tutaj się osiedlili, nie mieli już takiego prawa. Nastąpił podział małej społeczności na “grumbków” (od grądu – nazwy lasu liściastego lub od gruntu) i na “przybłędów”. Ci ostatni, mszcząc się na “grumbkach” oraz przede wszystkim na sołtysie – przedstawicielu władzy, która wprowadziła tak nierówny podział – zaczęli wymyślać coraz bardziej złośliwe kawały…”.
Naprawdę warto
I chociaż w Wąchocku nie krzyżuje się psów ze szczotkami, żeby uzyskać pieszczotkę, ani żyraf ze szpakami, aby mieć kombajny do zbierania czereśni, nie ma też okrągłych domów ani zwijanego na noc asfaltu, to warto tu wpaść na parę chwil. Trzeba tylko uważać na ludożerców, ostatnio podobno żona byłego sołtysa upiekła murzynka.
Małe miasteczko (ok. trzy tys. mieszkańców) leży w Małopolsce, w dolinie rzeki Kamiennej. Otoczone jest dużymi kompleksami leśnymi i może pochwalić się “przybłędom” kilkoma atrakcjami. Największą z nich jest Opactwo Cystersów, blisko stąd też na słynne uroczysko Wykus, wart odwiedzenia jest prawie nieznany cmentarz żydowski.
Na Wykus!
Jako punkt orientacyjny najlepiej obrać plac “Ponurego” w centrum miasteczka. Stoi tam pomnik jednego z najsławniejszych dowódców partyzanckich Armii Krajowej, cichociemnego, Jana Piwnika – “Ponurego”.
Idąc tropem “Ponurego”, kierujemy się na Wykus. Drogę (dziewięć km marszu) wskazuje drogowskaz stojący na prawo od pomnika. Niebieski, później łączący się z czarnym szlak prowadzi przez Sieradowicki Park Krajobrazowy. Po drodze skromny kościółek św. Zofii (obok, na ul. Rataje 19 jest punkt napełniania turystycznych i samochodowych butli gazowych). Po kilku minutach od krzyżówki szlaków dochodzimy do polany zwanej Obozem Langiewicza.
Dyktator powstania styczniowego, generał Marian Langiewicz, tutaj właśnie miał obóz ćwiczebny swoich powstańców. Lasy okoliczne sprzyjały, jak uczy historia, naszym partyzantom w różnych czasach. W 122. rocznicę powstania byli żołnierze AK postawili tutaj pamiątkowy kamień z metalową tablicą. Obok jest miejsce na ognisko.
Idąc dalej szlakiem, mijamy pojedyncze mogiły partyzantów “Ponurego”, potem przechodzimy przez kładkę nad leśnym strumieniem – Lubianką i wchodzimy na uroczysko Wykus. Tutaj także obozował Langiewicz, w latach II wojny światowej “Hubal” i oczywiście “Ponury”. Od 1957 r. stoi tu kapliczka z ciosów piaskowych z wyrytymi pseudonimami 27 poległych partyzantów. W latach 80. odbywały się tu potajemnie zjazdy “Ponurowców”, teraz zaś czerwcowe uroczystości przyciągają turystów.
U Cystersów
Z placu “Ponurego” ulicą Kościelną dochodzimy do Opactwa Cystersów. Ufundowane było ono w roku 1179 przez biskupa krakowskiego Geodona, którego herb zdobi wyjście z kościoła. W opactwie zwracają uwagę przede wszystkim najlepiej zachowane w Polsce fragmenty architektury późnoromańskiej, a zwłaszcza kapitularz. Klasztorne krużganki, wysokie na cztery metry, są najstarszą częścią obiektu. W starym kapitularzu odbywają się do dzisiaj zebrania kapituły klasztornej. Fraternia (sala braci) to obszerna komnata, zwana potocznie “opacką”, przeznaczona do zajęć. Surowy w wystroju refektarz to jadalnia zakonników. Większość pomieszczeń jest udostępniona do zwiedzania, podczas którego przenosimy się w nastrój niczym z “Imienia Róży”. Szczególne wrażenie robi korytarz z masywnymi drzwiami, za którymi z rzadka słychać odgłosy czyjejś obecności. To cele zakonników, jednak w korytarzu raczej nie wolno przebywać turystom.
Na terenie opactwa znajduje się Muzeum Ojców Cystersów. Ekspozycja to pamiątki po założycielu, księdzu Ślusarczyku i eksponaty ukazujące, jak ściśle historia klasztoru przeplatała się z historią tych ziem.
Stary kirkut
Wracamy na plac. Tym razem czeka nas nieco dłuższy spacer. Przy skrzyżowaniu ulic Kolejowej i Dworcowej zachowały się resztki dawnego, XIX-wiecznego młyna na rzece Kamiennej oraz fabryki walców młyńskich i narzędzi rolniczych. Obok ruiny pałacu ostatniego właściciela fabryki – Mikołaja Schönberga. Po drugiej stronie torów ulicami Nadrzeczną i króciutką Krzemienicą dochodzimy do cmentarza żydowskiego
Resztki muru-ogrodzenia próbują ochraniać zarośniętą wysoką trawą powierzchnię kirkutu z 39 stojącymi i pięcioma leżącymi pomnikami nagrobnymi. Kamienne płyty (macewy) mają prostokątny kształt, często zakończony promieniem. Napisy w języku hebrajskim mówią o profesji, zasługach zmarłego. Nie znając jidysz, możemy się jedynie domyślić, kim byli zmarli, uważnie przyglądając się płaskorzeźbom na górnej części płyty. Ręce złożone do błogosławieństwa oznaczają grób kapłana żydowskiego, na grobach kobiet, opiekunek domowego ogniska, przedstawiony jest najczęściej świecznik, zaś złamana świeca oznacza, że życie zmarłego zostało gwałtownie przerwane.
Przy ruchliwej ulicy Starachowickiej, odchodzącej – jakżeby inaczej – od placu “Ponurego”, stoją ciekawe, stare, drewniane budynki, o czterospadowych dachach i charakterystycznych, przejazdowych sieniach. Bliżej rynku podobne domy, ale już murowane. To kolejne świadectwa XIX-wiecznej, miejskiej zabudowy.
Ziemia Świętokrzyska wydawać się może nudna, bo tu tylko mogiły, cmentarze, klasztory; od czasu do czasu jakaś czarownica, w Wąchocku nie ma już nawet słynnego sołtysa (od 1994 roku Wąchock odzyskał prawa miejskie i rządzi nim burmistrz). Ale nie tylko miejscowi przyznają, że kogo kochać “jak nie Ciebie jedną”.
Joanna Kwiatkowska
Jan Piwnik – “Ponury”, syn ziemi kieleckiej, ur. 31.VIII.1912 w Janowicach pow. Opatowski, major WP – cichociemny, szef kierownictwa dywersji Armii Krajowej Okręgu Kieleckiego, dowódca zgrupowań partyzanckich AK w Górach Świętokrzyskich, Kawaler Krzyża Virtuti Militari, poległ 16 czerwca 1944 r. w Jewłaszach na Ziemi Nowogródzkiej. Wąchock 16.VI.1984 r.
JAK DOJECHAĆ:
Samochodem – 10 minut jazdy ze Skarżyska-Kamiennej w kierunku Starachowic drogą nr 746.
Pociągiem – 10 minut osobowym relacji Skarżysko – Ostrowiec Świętokrzyski. Bilet normalny – 3,5 zł. Pociągi kursują co 2-3 godziny.
CO ZWIEDZAĆ:
• Muzeum Ojców Cystersów w Wąchocku
Czynne: 9.00-12.00, 13.00-17.00, 18.00-18.30 (latem do 20.00).
Niedziele i święta kościelne: 14.00-17.25, 18.05-18.30.
Bilety wstępu: dorośli – 3 zł, dzieci – 1,5 zł.
• Klasztor (można zwiedzać samodzielnie lub z jednym z ojców po uzgodnieniu na furcie klasztornej); opłata: “co łaska”. Klasztor można zwiedzać codziennie oprócz niedzielnego przedpołudnia.
Przewodniki, dewocjonalia i pocztówki można kupić na furcie klasztornej w godzinach: 8.30-12.00, 13.00-17.25, 18.05-18.30 w dni powszednie oraz w niedziele i święta kościelne w godzinach: 8.30-13.00, 14.00-17.25, 18.05-18.30.
GDZIE SPAĆ:
Opactwo Cystersów, ul. Kościelna 14, tel. (0-41) 17-15-066.
30 miejsc noclegowych, cena ok. 10 zł (w zależności od pory roku, ekwipunku turysty, do uzgodnienia na furcie klasztornej).
GDZIE JEŚĆ:
Sklepy spożywcze wokół rynku;
Bar “Sołtysianka”, pl. “Ponurego” 7, tel. (0-41) 27-15-002,
30 miejsc, wystrój w kolorze zielonym, akwarium. Czynny w godz. 10.00-22.00.
Menu: golonka – 3 zł/100 g, żeberka – 3 zł/100 g, świerzonka (wieprzowina duszona z cebulką) – 3 zł/100 g, hamburger – 2,80 zł, zapiekanka, 2,50 zł, piwo tyskie kuflowe – 2,70 zł/0,5 l, piwo żywiec kuflowe – 3,40 zł/0,5 l, piwo warka special kuflowe
– 2,80 zł/0,5 l, coca cola
– 1,5 zł/0,33 l.
CHCIAŁABYM TU WRÓCIĆ
Malarz i tancerka na Wielkim Murze – opowiada Renata Przemyk
– Nigdzie indziej…
… nie odczułam takiej specyficznej atmosfery. Samo powietrze było już inne. Wyczuwało się w nim coś niepokojącego i egzotycznego. Mój pobyt w Chinach trwał tylko dziesięć dni, ale były to dni magiczne, pełne przygód, jakich nie doznałam na innych wycieczkach.
– Gdy idę ulicą…
… zawsze towarzyszy mi hałas. I ludzie. Chociaż cały czas na głównych ulicach panuje nieopisany zgiełk – jeżdżące samochody, rowery – to ludzie są tam zaskakująco spokojni. Patrząc na ich życie i wiedząc, jaka jest sytuacja w Chinach, wydaje się, że nie powinni mieć powodów do radości. Oni jednak uśmiechają się; chociaż nie wszyscy. Spotkałam tancerkę i malarza, którzy byli bardzo nieszczęśliwi, bo nie mogli realizować się w swoim kraju i zawodzie. W Chinach każda odmienność jest wręcz tępiona. Nie można wyróżniać się z tłumu. Jeżeli ktoś odstaje od tej szarej masy, jest napiętnowany.
– Szczególnie polecam…
… wycieczki nie przetartymi szlakami. Miałam to szczęście, że nie chodziłam tylko drogami, po których wędrują zagraniczne wycieczki. Zupełnie przez przypadek spotkałam w Pekinie Polkę, która wyszła za mąż za Chińczyka. Ona pokazała mi prawdziwe Chiny. Zobaczyłam to, czego nie oglądają inni. W Chinach jest kilka miejsc, gdzie chodzą wszyscy, mam tu na myśli Wielki Mur i Plac Niebiańskiego Spokoju. Mnie najbardziej podobał się Targ Mandżurski.
– Tylko tu…
… widziałam, jak strasznie ludzie potrafią obchodzić się z historią. W Pekinie jest tylko kilka starych ogrodów, w których stoją zabytkowe domy, pozostawione właściwie specjalnie dla turystów. Reszta, niestety, została zniszczona przez Mao Tse-tunga. Ludzie musieli pozbyć się wszelkich starych przedmiotów. W ten sposób chciano oderwać ich od wielowiekowej tradycji. W wyznaczonym dniu mieli przynieść meble, pamiątki rodzinne i zdeponować je w jednym miejscu. Jeżeli ktoś tego nie zrobił, spotkała go kara nieproporcjonalna do przewinienia.
– Na talerzu…
… panuje oczywiście chińszczyzna. Jednak smak dań w ich ojczyźnie jest zupełnie inny od znanego nam z mnóstwa chińskich restauracji rozsianych po całym świecie.
– Będąc tam, należy uważać na…
… ogromny ruch i zgiełk na ulicach, by – w najgorszym przypadku – nie wpaść pod rozpędzony rower.
Wysłuchał
Paweł Sobulski
TYDZIEŃ, MOŻE DWA TUNEZJA
TU ZACZYNA SIĘ SAHARA
Tunezja to kraj niewielki, jak na afrykańskie warunki, ale bardzo urozmaicony pod względem przyrodniczym. Wzdłuż wybrzeża Morza Śródziemnego klimat jest łagodny, nieco dalej sady i gaje oliwne przechodzą w półpustynny Sahel.
Na południe od Sahelu, poniżej pasa szattów (okresowo wysychających słonych jezior) zaczyna się Sahara. Nieco dalej, w pustynnych górach Az-Zahr znajduje się Kraina Ksarów, obronnych wiosek zamieszkanych przez Berberów.
Dalej rozciągają się bezkresne
pola wydm
Wielkiego Ergu Wschodniego, zaś na zachodzie, nad największym Szattem Al-Dżerid, znajdują się miasta-oazy: Douz, Kebili, Tozeur i Nefta, gdzie rosną setki tysięcy palm daktylowych uprawianych na tych terenach od wieków. Najbardziej ceniona odmiana nosi nazwę Świetliste Palce. Jej podłużne owoce w kolorze miodu są tak nasycone cukrem, że aż prześwitują.
Prosta, asfaltowa szosa prowadzi z Kebili do Tozeur poprzez pokryty solą, częściowo wyschnięty Szatt Al-Dżerid. Szatt w języku arabskim oznacza solną równinę. Słone jezioro napełnia się wodą tylko po ulewnych, zimowych deszczach. Przez resztę roku jego dno pokrywa warstwa soli, zwykle białej, czasem żółtej, różowej albo niebieskawej. W upalny dzień, gdy jaskrawe słońce odbija się od różnokolorowych plam solnych, można tu zobaczyć fatamorganę.
Miasto ma kilka wysokiej klasy hoteli, ciekawe muzeum i wybudowaną specjalnie dla turystów, bajkową medinę z 1001 nocy. W prawdziwej, starej medinie jest wiele domów ozdobionych motywami geometrycznymi z żółtych cegieł, zaś przeznaczone na sprzedaż dywany i kilimy zdobią stylizowane postacie ludzkie i zwierzęce, mimo że islam tego zakazuje.
Droga z Tozeur do Nefty prowadzi skrajem wysokiego brzegu słonego jeziora, którego wyschnięte dno w ostrych promieniach słońca wygląda jak tafla wody. To złudzenie – wypełnia się ono wodą tylko po wyjątkowo obfitych deszczach.
Sama Nefta leży na wyżynie, z której rozciąga się
piękny widok
na kolistą dolinę, porosłą palmami. To słynny koszyk (Corbeille) Nefty, prawdziwie rajski ogród, pełen kwiatów i upojnych woni, z obfitością źródlanej wody, której szum działa kojąco. Orgia zieleni na tle pustynnego krajobrazu sprawia niesamowite wrażenie.
Na północ od Tozeur droga prowadzi przez słoną półpustynię. Przed nami pojawiają się pustynne góry, a na ich stoku kępa zielonych palm daktylowych. To górska oaza Chebika. Niegdyś był tu najdalej wysunięty posterunek graniczny Cesarstwa Rzymskiego, broniący żyznej prowincji Africa przed najazdami Berberów. Chebika istnieje dzięki wodzie tryskającej z pobliskiego źródła.
Spacer pośród palm
i kwiatów robi niesamowite wrażenie. Skalne urwiska ze złocistego piaskowca, zielone korony palm na tle błękitnego nieba i szmer wody sprawiają, że miejsce to wydaje się rajem. W oazach mamy trzy poziomy wegetacji. Najwyżej sięgają palmy daktylowe, niżej drzewa owocowe (pomarańcze, granaty), a przy ziemi uprawiane są warzywa.
Wąskimi drogami przebijamy się przez pustynny Wschodni Atlas Saharyjski, wyrzeźbione przez erozję, strome urwiska różnokolorowych skał. Na zakręcie stoi namiot, w którym można się napić kawy lub bardzo słodkiej herbaty z listkami mięty. Kilka kilometrów dalej kolejna oaza – stara, berberyjska wioska Tamerza, leżąca w głębokiej, skalnej dolinie. Jej najstarsza część jest ruiną zniszczoną przez gwałtowną powódź w 1962 roku. Mieszkańcy przenieśli się do nowych domów na zboczach. Tam też zbudowany został luksusowy hotel Tamerza Palace, stylizowany na glinianą, berberyjską architekturę. W okolicy znajduje się największy wodospad w Tunezji. Woda niewielkiej rzeki spada z wysokości kilku metrów. Sprzedawcy miętowej herbaty zachęcają polskich klientów hasłami reklamowymi w naszym języku, głosząc, że: “Najwięcej witaminy mają polskie dziewczyny i moja herbata mieńtowa”. Po takiej promocji trudno nie spróbować owego piekielnie słodkiego napoju, będącego tunezyjską specjalnością.
Mides, ostatnia oaza przed granicą z Algierią, leży nad głębokim, skalistym kanionem. Znajdowane w okolicznych grotach, obrobione odłamki krzemienia świadczą, że była zamieszkana już w czasach prehistorycznych. Rozcięte przez erozję warstwy skalne i zawieszone na skałach palmy robią niesamowite wrażenie. Nic więc dziwnego, że tu właśnie kręcono zdjęcia do wielu filmów, m.in. obsypanego Oscarami “Angielskiego pacjenta”. Zabudowania najstarszej części oazy, wzniesione na stromej skale, zostały opuszczone przez mieszkańców, którzy przenieśli się w mniej obronne, ale za to wygodniejsze miejsce. Na parkingu przy punkcie widokowym można kupić (jak chyba wszędzie) róże pustyni oraz wypełnione kryształami geody znajdowane w górach.
Wycieczkę taką można zorganizować na dwa sposoby. Pierwszy: wynająć samochód, samemu opłacać noclegi, wyżywienie, męczyć się z mapą. Drugi: wykupić dwudniową wycieczkę. Koszt: z Tunisu – ok. 150 DTU, z Sousse – ok. 110 DTU.
Małgorzata Nosowska
Informacje praktyczne
Dojazd do Tunezji:
Z Warszawy do Tunisu latają samoloty TUNISAIR. Przelot trwa 3 godziny i 15 minut.
Pieniądze: Dinar tunezyjski (DTU), który dzieli się na milimy (M). 1 DTU = 1000 M.
W obiegu są banknoty: 5, 10 i 20 DTU, monety: 10, 20, 50 i 100 milimów oraz 1/2 i 1 DTU.
Posiłki: Obiad w kawiarni (z napojami) 5-10 DTU, kawa 500-1000 M.
Przejazdy:
Autobus miejski – 250 M
Taksówka (w Tunisie) – 1,5-2 DTU
Wynajęcie samochodu – renault 5 ok. 90 DTU za dzień lub 560 za tydzień, z opłaconym OC, bez limitu kilometrów.
Benzyna (1 litr) – ok. 500 M
Przedstawicielstwo Tunezyjskiego Urzędu ds. Turystyki w Polsce – Warszawa, Al. Jerozolimskie 42 m. 68
tel. 826-40-75, 826-40-19,
fax 827-33-61.
WALIZA Z PORADAMI
Jak się ubezpieczyć
Ubezpieczenia turystyczne są, a właściwie powinny być, ważnym składnikiem oferty turystycznej. Jednak chociaż żadne szanujące się biuro nie wypuści grupy bez ubezpieczenia, należy przy wykupywaniu wycieczki zagranicznej sprawdzić, czy jesteśmy ubezpieczeni, na jakich warunkach i na jaką sumę.
Na pytanie,
czy warto się ubezpieczać,
odpowiedź jest prosta – nie tylko warto, ale trzeba, koniecznie! Mimo to przeciętny turysta nie ma świadomości, jak bardzo dotkliwe mogą być konsekwencje nieszczęśliwego wypadku lub zachorowania za granicą. Przyzwyczajeni do lepszej lub gorszej, ale bezpłatnej opieki socjalnej, zapominamy, że za granicą za pobyt w szpitalu, czy poradę lekarza i lekarstwa musimy zapłacić. Przy poważniejszych schorzeniach lub kiedy niezbędna jest skomplikowana operacja, są to sumy dochodzące do kilkudziesięciu tysięcy dolarów.
Przykrych niespodzianek podczas pobytu za granicą może być więcej: utrata bagażu czy nieumyślne wyrządzenie szkody innej osobie, konieczność skrócenia wycieczki z powodu wypadku albo śmierci kogoś bliskiego. Jednak, zgodnie ze starym przysłowiem: “Mądry Polak po szkodzie”, tylko niewielki odsetek rodaków ubezpiecza się przed wyjazdem. Nie ma gdzie uzyskać rzetelnej informacji, bowiem niektóre towarzystwa nie są zainteresowane edukowaniem klienta, a nawet wykorzystują jego bezradność, kusząc niską ceną i niewiele oferując.
Na polskim rynku turystycznym nie obowiązują jeszcze regulacje prawne chroniące konsumentów. Nie określono minimalnego standardu usługi turystycznej, w której powinno zawierać się odpowiednie ubezpieczenie, przynajmniej od kosztów leczenia za granicą i następstw nieszczęśliwych wypadków. W tej sytuacji wielu organizatorów imprez turystycznych nie włącza ubezpieczeń do cen swoich wycieczek, obawiając się, że wyższa cena odstraszy klientów. Czasami zaś włączają ubezpieczenie, ale niewłaściwe, np. na zbyt niską sumę i nie informują o tym klienta.
Niewiedza klientów
o korzyściach płynących z ubezpieczenia wynika nie tylko z nieznajomości rynku, ale także z niechęci do przeczytania ogólnych warunków ubezpieczenia, czyli podstawowego dokumentu, określającego, za co odpowiada towarzystwo ubezpieczeniowe i do czego zobowiązany jest klient. Co prawda, warunki ubezpieczeń wszystkich towarzystw napisane są zawiłym językiem, ale dla własnego dobra klient musi przez nie przebrnąć.
Wyjeżdżając za granicę, mamy do wyboru kilka opcji ubezpieczenia: od nieszczęśliwych wypadków (NW) i kosztów leczenia (KL), utraty bagażu i rzeczy osobistych oraz kosztów rezygnacji lub przerwania uczestnictwa w imprezie turystycznej, zakupionej w biurze podróży. Niektóre towarzystwa oferują również ubezpieczenia kierowane do konkretnych grup: narciarzy, uczącej się za granicą młodzieży i uczestników pielgrzymek. Stosują także podwyżki stawek, zwłaszcza dla osób jadących do pracy za granicą, uprawiających niebezpieczne dyscypliny sportowe oraz dla osób starszych (z uwagi na zwiększone niebezpieczeństwo wypadku lub zachorowania podczas wyjazdu).
Ubezpieczenie kosztów leczenia (KL) chroni turystę od ponoszenia wydatków związanych z nagłym zachorowaniem. Wszystkie towarzystwa zwracają za transport chorego, jego pobyt w szpitalu oraz konieczne zabiegi ambulatoryjne i operacje, płacą za wizyty lekarskie, opatrunki i lekarstwa zapisane przez lekarza. Większość ubezpieczycieli wyklucza leczenie zębów, chyba że w nagłych wypadkach i do określonych, niezbyt wysokich kosztów. Zabiegi stomatologiczne obejmuje specjalne ubezpieczenie. Z ubezpieczenia są zwykle wyłączane choroby przewlekłe, leczenie sanatoryjne, operacje plastyczne i leczenie bezpłodności. Większość towarzystw nie ubezpiecza kobiet w ciąży.
Ubezpieczenie KL obejmuje również powrót poszkodowanego do kraju oraz ewentualne koszty sprowadzenia zwłok ubezpieczonego lub pochówku za granicą.
Towarzystwa zwracają koszty
leczenia, transportu i innych wydatków tylko do sumy ubezpieczenia, czyli wysokości kwoty określonej w polisie. Zależy ona od kraju lub strefy geograficznej i wynosi od 10 tys. dolarów w Europie do 60 tys. dolarów w najodleglejszych zakątkach świata. Niektórzy ubezpieczyciele, mając na uwadze wygodę i bezpieczeństwo swoich klientów, oferują tzw. usługi assistance. W razie problemów dzwonimy pod wskazany w polisie numer telefonu, a fachowy personel zaopiekuje się nami, pomoże uzyskać pomoc medyczną, umożliwi kontakt z rodziną itp.
Wykupując NW (ubezpieczenie od następstw nieszczęśliwych wypadków), można otrzymać odszkodowanie za trwałą utratę zdrowia. W przypadku śmierci ubezpieczonego odszkodowanie wypłaca się najbliższym. Ubezpieczenie NW nie obejmuje kosztów leczenia!
Małgorzata Nosowska
KRONIKA
Wczasy pod gruszą
Dziesiąty Jubileuszowy Jarmark Agroturystyczny odbędzie się 20 maja w stolicy, w budynku Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi, na patio oraz pobliskich parkingach. Impreza, jak co roku, organizowana przez OST “Gromada”, będzie okazją do zaprezentowania oferty przeznaczonej zwłaszcza dla zwolenników taniego, rodzinnego wypoczynku na wsi. Podczas imprezy zwiedzający będą mogli spróbować regionalnych, zdrowych potraw (miodów, wędlin, pieczywa) i kupić wyroby rękodzieła ludowego.
AG
Dalekie wędrowanie
Poza krajowymi szlakami pieszymi przez Europę poprowadzono 11 dalekobieżnych szlaków turystycznych. Ich oznakowanie w terenie jest różne. Lokalnym oznakowaniom towarzyszy symbol Europejskiego Szlaku Dalekobieżnego – litera “E” wraz z właściwym numerem, umieszczonym na kolorowym pasku grotu drogowskazu.
Szlaki te wyznacza Europejski Związek Wędrownictwa (Europäische Wandervereinigung – EWV; European Rambler’s Association – ERA; Association Europenne de Tourisme Pédestre – FETP) – międzynarodowa organizacja założona w 1969 roku z siedzibą w niemieckim mieście Saarbrücken, zrzeszająca aktualnie 57 organizacji członkowskich. Przez terytorium naszego kraju prowadzą cztery Europejskie Szlaki Dalekobieżne. E-3 (czerwony): Atlantyk – Ardeny – Ren – Sudety – Karpaty – Morze Czarne (ok. 8 tys. km), E-8 (żółty): Morze Północne – Men – Dunaj – Karpaty – Rodopy – Bosfor (ok. 6 tys. km), E-9 (niebieski): Atlantyk – Morze Północne – Bałtyk (ok. 3 tys. km) i E-11 (zielony): Morze Północne – Harz-Brandenburgia – Mazury (ok. 2,1 tys. km).
Szlaki przeznaczone są do wędrówek pieszych, a także rowerowych. Mogą być przemierzane w całości (co jest raczej rzadkim wyczynem) lub odcinkami.
(m)
JEST POMYSŁ
Czar średniowiecza
Jadąc na wakacje do Włoch lub Słowenii, warto tak zaplanować trasę, by przebiegała ona przez miasteczko Friesach w Karyntii. Do końca października potrwa tam wystawa “Średniowiecze we Friesach”. Miejsce ku temu jak najbardziej odpowiednie, bo miasteczko, choć małe, jest jednocześnie bardzo stare – pierwsze wzmianki o nim pochodzą już z IX wieku. Wystawa “Średniowiecze we Friesach” to połączenie tradycji – mówi o epoce, która trwała kilkaset lat – i nowoczesności, jeżeli chodzi o prezentację eksponatów. Główną część wystawy obejrzymy w miejscowym zamku. Urządzono tam kilkanaście sal, w których pokazano różne aspekty życia codziennego – handel, religię, chorobę i śmierć. Jednak do Friesach warto pojechać także dla uroku samego miasteczka. Otoczone starym murem obronnym i czynną do dziś fosą, z górującą nad nim twierdzą, jest wdzięcznym obiektem dla spacerowiczów i fotografów–amatorów. Jeżeli dysponujemy czasem i możemy zostać na dzień lub dwa we Friesach, wówczas gorąco polecam wizytę w pobliskiej twierdzy Hochosterwitz. Położona na wysokiej skale wydaje się nie do zdobycia. Ciekawostką jest fakt, że przy jej renowacji pracowali również polscy specjaliści. We Friesach można na własnej skórze przez kilka chwil poczuć historię. Miejscowe restauracje podają średniowieczne specjały, a gości obsługują – a jakże – kelnerzy w strojach z epoki. Natomiast miejscowe biuro promocji turystyki organizuje specjalne zwiedzanie dla dzieci. Maluchy zostają wówczas przebrane za giermków, a zwiedzanie zamienia się w średniowieczną zabawę w poszukiwanie skarbów czy strzelanie z kuszy.
Marcin Adamus
Warto wiedzieć:
cena biletu
dorośli 90 ATS
dzieci 40 ATS
studenci 50 ATS
Nocleg ***
od 300 ATS.
CIEKAWOSTKI
Słoje z Roskilde
Te trzy gigantyczne słoje, stojące w centrum duńskiego miasteczka Roskilde są autorstwa Petera Brandesa. Mają wysokość pięciu metrów i ważą 24 tony. Były prezentem od firmy Stryhn’s Leverpostej A/S dla upamiętnienia 1000-lecia Roskilde, które minęło w 1998 roku. Symbolizują życie i śmierć, w takich właśnie naczyniach przechowywano żywność lub prochy zmarłych. Na ścianach słoi widnieją wyryte nazwiska wszystkich pracowników firmy, którzy mieli udział w ufundowaniu rzeźby. Pierwszy słój od lewej, najbliżej stacji kolejowej, jest pokryty cytatami z poezji Henrika Nordbrandta. To wiersze o Roskilde i królowej Danii, Małgorzacie I. Naczynia stoją kilkadziesiąt metrów od stacji kolejowej. Warto je obejrzeć, idąc do tutejszej katedry i Muzeum Wikingów lub odwiedzając miasto z okazji słynnego festiwalu rockowego.
AKA
Informacja Turystyczna:
Gullandstrade 15, tel. (0-45) 46-35-27-00, fax (0-45) 46-35-14-74.
e-mail: info@destination-roskilde.dk www.destination-roskilde.dk
Karta turystyczna (Roskilde Card) ważna siedem dni, pozwala na wstęp do wszystkich obiektów w Roskilde, cena 110 DKK – dorośli, 55 DKK – dzieci.
Dojechać najlepiej pociągiem z Kopenhagi (posiadacze Karty Kopenhaskiej mają przejazd za darmo).
Noclegi: hotele *** – od 325 DKK/osobę w pokoju dwuosobowym ze śniadaniem, hotele ** od 225 DKK, motele od 200 DKK, schronisko młodzieżowe od 50 DKK/osobę + 40 DKK za śniadanie.
Lunch w restauracjach od 39 do 59 DKK.
Trzydaniowy obiad od 69 do 119 DKK.
Kolumny przygotował: Adam Gąsior
Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy