Przejścia marszałka

Przejścia marszałka

Maciej Płażyński jest bardziej jak drogowskaz niż przywódca. Mówi: idźcie tam, ale brakuje mu odwagi, aby powiedzieć: chodźcie za mną – Kiedy Maciej Płażyński powiedział, że rezygnuje z szefowania Platformie Obywatelskiej, byliśmy kompletnie zaskoczeni. To był szok. Przez kilka minut panowała cisza. Chyba pierwszy raz zdarzyło się, że przewodniczący ugrupowania mówi, że woli być zwykłym członkiem niż liderem – opowiada Maciej Grabowski, rzecznik PO. Płażyński nie wytrzymał psychicznie, przerosła go sytuacja, uciekał od podejmowania decyzji, nie radził sobie z przywództwem, krytyką ani rozbudzonymi oczekiwaniami. Tak było w AWS, ta sama sytuacja powtarza się w PO – mówią politycy. Czy ostatnie wydarzenia zepchną byłego marszałka w polityczny niebyt, czy wręcz przeciwnie – podobnie jak w 2001 r. – spadnie na jakąś nową platformę przetrwania? Poseł Jan Rokita zauważa, że decyzja kiełkowała od kilku miesięcy i właściwie nie powinna być zaskoczeniem. Nie był zadowolony, że partia nie walczy o prawicowy elektorat. Powtarzał, że jeśli PO zacznie skręcać w lewo, to bez niego. Płażyńskiego, konserwatystę i zwolennika ściślejszej współpracy z PiS, niepokoiły też sygnały, że część polityków Platformy mogłaby się dogadać z lewicowym rządem. Porażką zakończyły się również próby budowania silnej formacji centroprawicowej, o jakiej marzył już od czasów AWS. – Rozmawiałem z różnymi środowiskami od dłuższego czasu. Uważam, że w Polsce potrzebny jest szeroki obóz centroprawicy. Przystępowałem do budowania PO z założeniem, że uda mi się utworzyć partię o szerokim elektoracie, która jest w stanie rywalizować o władzę. Chodziło mi o elektorat i wielkomiejski, i wiejski. Nie tylko o ludzi, którzy sobie dobrze radzą. To się nie udało. PO zamknęła się w pewnym kręgu wyborców, lepiej wykształconych i zamożniejszych. Nie jestem najlepszą twarzą dla takiej partii – mówił w jednym z wywiadów udzielonych już po rezygnacji ze stanowiska szefa Platformy. – Płażyński budził wielkie nadzieje na prawicy, ale nie zdołał ich spełnić – uważa poseł SKL, Krzysztof Oksiuta. – Nie udało mu się zatrzymać SKL w Platformie, nie przyciągnął działaczy środowisk posierpniowych – wymienia poseł Sławomir Rybicki. Były marszałek miał świadomość, że jego wpływy maleją. Na 57 posłów PO tylko ok. 10 stanowiło grupę Płażyńskiego. Tak naprawdę był zbyt słaby, aby nadać PO bardziej konserwatywny charakter. Jego koledzy nie kryją rozczarowania, bo teraz poczuli się zostawieni na lodzie. Koncepcje polityczne Płażyńskiego są w Platformie otwarcie krytykowane. Paweł Piskorski uznał działalność byłego marszałka za niebezpieczną, bo prowadziła do zlewania się Platformy i PiS. – To okazało się niedobre, bo traciliśmy głosy. Według sondaży, osobno mieliśmy większe poparcie niż to, jakie uzyskaliśmy w wyborach samorządowych jako koalicja POPiS – uważa. – Maciej Płażyński nie zajmuje też równie twardego jak PO stanowiska w sprawie integracji z UE, ma nieco inne poglądy w sprawie kodeksu pracy, różnimy się w opiniach dotyczących podatków – dodaje. Nie ten styl Maciej Grabowski przyznaje, że Płażyński mógł nie wytrzymać krytyki stylu przywództwa. Przez ostatnie kilka miesięcy mnożyły się pod jego adresem zarzuty, że nie potrafi podejmować decyzji, a jeśli już – są to decyzje błędne, np. wniosek o odwołanie Marka Borowskiego. Atmosferę podgrzewał fakt, że notowania zamiast rosnąć, spadały lub stały w miejscu. – Właściwie chyba tylko Zyta Gilowska nie krytykowała Płażyńskiego – mówi jeden z polityków PO. Były marszałek ma opinię „samotnego wilka”, osoby niezależnej, i – co u polityka raczej nie jest zaletą – niepotrafiącej grać w drużynie. Na Wiejskiej mówi się, że charakterologicznie nie nadaje się na lidera. Nie ma charyzmy ani entuzjazmu, dzięki którym polityk przyciąga zwolenników. Znajomi Płażyńskiego nie mówią jednak, jak to jest, że skoro ma tak mało cech dobrego polityka, zaszedł tak daleko. – Jest bardziej jak drogowskaz niż przywódca. Mówi: idźcie tam, ale brakuje mu odwagi, aby powiedzieć: chodźcie za mną. Nie jest w stanie wziąć na siebie tej odpowiedzialności – uważa poseł Bronisław Komorowski. – Często zresztą sprawia wrażenie, że nie wie, dokąd iść, dokąd chce dojść. Polityk, nawet jeśli tego nie wie, przynajmniej powinien udawać, że jest inaczej. Zastanawiam się w ogóle, na ile kariera Płażyńskiego była wynikiem zaplanowanych wcześniej działań, a na ile to się po prostu samo działo.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 17/2003, 2003

Kategorie: Sylwetki