Przekupstwo i koncerny farmaceutyczne

Przekupstwo i koncerny farmaceutyczne

Healthcare cost concept using US Dollars with white medicine pills spilling from medicine bottle.

O korupcji wszyscy wiedzą wszystko, tylko o dowody jest niezwykle trudno Na początku sierpnia środowiskiem medycznym wstrząsnął komunikat Centralnego Biura Antykorupcyjnego informujący, że w jednej ze stołecznych restauracji funkcjonariusze lubelskiej delegatury zatrzymali byłego przewodniczącego Komisji ds. Produktów Leczniczych – Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych. Mężczyzna w przeszłości przewodniczył komisji rejestracji leków oraz był dyrektorem Instytutu Leków (od roku 2006 to Narodowy Instytut Leków). Szybko okazało się, że chodzi o prof. Aleksandra M., osobę bardzo znaną i wpływową w branży farmaceutycznej. Wraz z nim zatrzymany został prezes zarządu podwarszawskiej spółki działającej na rynku leków. Jak ustalili agenci CBA, obaj panowie powoływali się na wpływy w instytucjach państwowych i podjęli się uzyskania pozytywnej decyzji URPLWMiPB w sprawie dopuszczenia do obrotu medycznej marihuany. Śledztwo prowadzi Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Gdyby starania spółki chcącej wprowadzić na polski rynek produkty z marihuany zakończyły się sukcesem, zysk byłby liczony w setkach milionów złotych. Legalna „trawka” szybko stałaby się aptecznym bestsellerem. W komunikacie CBA znalazła się informacja, że „zatrzymany mężczyzna oczekiwał »wynagrodzenia« w formie gotówki, udziałów w spółkach, zatrudnienia osób z rodziny, a także zatrudnienia na stanowisku menedżerskim”. Funkcjonariusze mieli zatrzymać obu panów „w trakcie podpisywania umowy zobowiązania inwestycyjnego warunkującego otrzymanie żądanych korzyści”. Prokuratura wnioskowała o zastosowanie środka zapobiegawczego w postaci aresztu, lecz sąd uznał, że nie ma takiej potrzeby. Zapowiada się bardzo długi proces, ponieważ w Polsce o korupcji w medycynie i branży farmaceutycznej wszyscy wiedzą wszystko, tylko o dowody jest niezwykle trudno. Politycy – leki – korupcja? Urzędnik, który odpowiada za rejestrację leków lub ma wpływ na tworzenie listy refundacyjnej, stąpa po polu minowym. Oskarżenia o korupcję mogą się pojawić w każdej chwili. Przypomnę zarzuty, które padły pod adresem posła Prawa i Sprawiedliwości Bolesława Piechy. W 2008 r. prokuratura i CBA badały jego rzekome związki z przedstawicielami francuskiego koncernu farmaceutycznego Servier. Chodziło o wpisanie iwabradyny na listę leków refundowanych. Oczywiście za stosowną prowizję. Śledztwo skończyło się niczym. W grudniu 2015 r. funkcjonariusze CBA, działając pod nadzorem Prokuratury Apelacyjnej w Białymstoku, zatrzymali byłego ministra zdrowia w rządzie Leszka Millera prof. Mariusza Łapińskiego i dwie inne osoby pod zarzutem korupcji oraz powoływania się na wpływy. Brzmiało nieźle, lecz sprawa była dęta. W 2018 r. w programie „Kulisy spraw” w Polskim Radiu 24 Łapiński ujawnił, że przedstawiono mu zarzut fikcyjnego leasingowania samochodu w trakcie pełnienia funkcji publicznych. Miało chodzić o czas, gdy już żadnych publicznych funkcji nie pełnił. Prokuratura podejrzewała, że były minister zdrowia używał samochodu, za który nie płacił. Na szczęście Łapiński zachował rachunki. Był to drobiazg w porównaniu z zarzutami, jakie stawiano mu w roku 2003. Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego stwierdziła wówczas, że zaistniała „możliwość korupcji” w resorcie zdrowia, w czasie gdy Łapiński nim kierował. Na celowniku służb i prokuratury znaleźli się wiceminister Aleksander Nauman i były szef gabinetu ministra Waldemar Deszczyński. Miał on żądać od niewymienionego z nazwy koncernu farmaceutycznego 1 mln dol. za wpisanie produkowanego przez ów koncern leku na listę refundacyjną. Prokuratura nigdy nie skierowała w tej sprawie aktu oskarżenia do sądu. Dość powszechne było przekonanie, że ta historia stanowiła fragment większej politycznej rozgrywki. Dlatego w Polsce należy bardzo ostrożnie traktować wszelkie rewelacje na temat korupcji na styku urzędnicy-firmy farmaceutyczne. Służby i prokuratura nieraz w przeszłości miały problemy, by dowieść przed sądem prawdziwości stawianych zarzutów. Amerykański bat Zupełnie inny, niemal epicki wymiar mają nieprawidłowości, jakich dopuszczały się wielkie koncerny farmaceutyczne. Łatwo się o tym przekonać, czytając oficjalne dokumenty Departamentu Sprawiedliwości USA oraz Amerykańskiej Komisji Papierów Wartościowych i Giełd (U.S. Securities and Exchange Commission). Biczem bożym na międzynarodowych łapówkarzy jest uchwalona w 1977 r. ustawa Foreign Corrupt Practices Act (FCPA). Pozwala ona na pociągnięcie do odpowiedzialności podmiotów gospodarczych mających zarejestrowaną działalność na terenie Stanów Zjednoczonych, które nie tylko dopuściły się „zwykłych” praktyk korupcyjnych, ale też fałszowały księgi rachunkowe lub nie stworzyły wewnętrznych regulacji chroniących przed podobnymi nieprawidłowościami. Inne regulacje prawne dotyczące działań na terenie Stanów Zjednoczonych zabraniają firmom farmaceutycznym

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2020, 36/2020

Kategorie: Kraj