800 tysięcy – tyle kobiet, jak szacują organizacje pozarządowe, pada ofiarą przemocy, 400-500 traci życie POMAGAJĄ KOBIETOM Feminoteka: feminoteka.pl Telefon dla kobiet doświadczających przemocy: 888 88 33 88 – po polsku, czynny od poniedziałku do piątku w godz. 11-19 888 88 79 88 – po ukraińsku, czynny w godz. 14-17 Centrum Praw Kobiet: cpk.org.pl 800 10 7777 – telefon zaufania ze wsparciem psychologicznym, czynny we wtorki w godz. 10-14 oraz w czwartki w godz. 14-18. Pomoc w zakresie doradztwa i legalizacji pobytu można uzyskać od poniedziałku do piątku w godz. 10-18 Siedem na dziesięć spraw o przemoc – tych samych, o których prokuratorzy, adwokaci i policjanci mówią beznamiętnie „znęty” – jest umarzanych. To w sytuacjach, w których kobieta (bo zwykle kobiety i dzieci są ofiarami przemocy domowej: fizycznej, psychicznej, seksualnej i ekonomicznej, choć ta ostatnia nawet nie istnieje w polskim prawie) zdecyduje się w ogóle ją zgłosić. A tak się dzieje rzadko, bo jeśli już ofiara zbierze się w sobie i chce się uwolnić od sprawcy, zapewnić bezpieczeństwo sobie i dzieciom, często jest do tego zniechęcana. „Prokurator pomyśli trzy razy, zanim zdecyduje o uruchomieniu całej procedury, dlatego że nie opłaca mu się brać sprawy, która będzie trudna, a w statystykach okaże się, że nic nie udało się zrobić. Po co więc wkładać wysiłek, po co się tym zajmować?”, mówiła w wywiadzie w „Wysokich Obcasach” Joanna Piotrowska, szefowa Feminoteki. Dodała, że kobiety nieraz są wręcz namawiane, by nie składały zawiadomienia lub wycofały sprawę: „Słyszą: będzie pani narażona na mnóstwo nieprzyjemności, założy pani tę sprawę, a i tak nic z tego nie będzie. Po co to pani? A tak będzie miała pani święty spokój“. Wyrok w zawiasach Jeśli już w tych 30% nieumorzonych spraw wyrok zapadnie, kara najczęściej wymierzana jest w zawieszeniu. Tak było w przypadku kobiety z małej wsi na północy Polski. Sąsiedzi dobrze wiedzieli, że w tym domu jest przemoc. Nikt nie reagował. Kiedy w końcu zdecydowała się złożyć zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa i ruszyła cała machina proceduralna – sprawa ciągnęła się długo – wyrok zapadł w zawieszeniu. Mężczyzna – mąż i ojciec dzieci – wrócił do domu, sięgnął po nóż i zamordował żonę. Jeśli wyrok nie zapada w zawieszeniu, to i tak jest skandalicznie niski. Jak w głośnej niedawno sprawie Magdaleny, która odeszła od męża i próbowała ułożyć sobie życie z nowym partnerem. Mąż nie mógł się pogodzić z tym, że utracił nad nią kontrolę. Zaczaił się na nią. W samochodzie miał młotek, opaski zaciskowe, stalowe linki, folię i rękawiczki. Wciągnął ją do samochodu, tłukł młotkiem. Krzyczał: „Nie wyjdziesz stąd, kurwo, żywa”. Cudem uciekła. Miała popękane żebra, twarz poparzoną toksycznym sprejem, wstrząśnienie mózgu i krwiaki w głowie. Prokuratura postawiła zarzut usiłowania zabójstwa, sąd jednak zmienił kwalifikację czynu na pobicie z usiłowaniem dokonania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Choć policjantom sprawca jasno mówił, że „chciał zapierdolić żonę”, sąd uzasadnił wyrok następująco: „Dopuszczenie się przez oskarżonego przestępstwa nie wynikało z samej chęci łamania prawa, niepohamowanego pragnienia wyrządzenia krzywdy przypadkowej ofierze, lecz stanowiło niedopuszczalną, karygodną formę reagowania na niepowodzenia życiowe, w tym małżeńskie, rodzinne i finansowe”. Ot, po prostu chłop odreagował. Magdalena, która podczas ataku błagała ojca jej dzieci o życie, cierpi na PTSD, leczy się z traumy. Po wyroku mówiła gorzko: „Może lepiej się nie bronić i czekać, aż zatłucze? Może wtedy uwierzą? No i może gdybym miała powybijane zęby, twarz pooraną bliznami, to wyrok byłby wyższy?”. Inny sędzia stwierdził, że mężczyzna nie dopuścił się gwałtu na 14-letniej kuzynce, bo „ofiara nie krzyczała”. W jeszcze innej sprawie prokurator uznał, że mało wiarygodne są zeznania kobiety, której partner groził, że ją zabije i odbierze jej dzieci. Nie zrobiły na nim wrażenia zeznania świadków, nagrania, opinie lekarskie ani inne dowody. Umarzając sprawę, w całości oparł się na wyjaśnieniach sprawcy, który twierdził, że to jego była partnerka wszczynała awantury. Sąd tę decyzję podtrzymał. Bardzo często kobieta, zgłaszając przemoc, traktowana jest jako podejrzana. Niestabilna. Oczywiście niewiarygodna, bo pracownicy instytucji, które teoretycznie mają przemocy zapobiegać i chronić ofiary – policji, prokuratury, sądów – uznają, że zgłoszenie o przemocy jest elementem strategii procesowej przy
Tagi:
Centrum Praw Kobiet, Feminoteka, Joanna Piotrowska, kobiety, konwencja antyprzemocowa, ofiary przemocy, polskie rodziny, polskie sądy, przemoc, przemoc domowa, przemoc psychiczna, przemoc seksualna, przemoc w rodzinie, psychologia, psychologia społeczna, PTSD, sądy, społeczeństwo, sprawcy przemocy, Wysokie Obcasy