Mnóstwo osób jest na kwarantannie, pozamykanych w domach. Napięcia tylko się nasilają i prowadzą do agresji 11 listopada – 28-latka zamordowana nożem przez byłego partnera na oczach dwuletniej córki na drodze w okolicy miejscowości Kopydłówek w Wielkopolsce. Zaledwie trzy miesiące wcześniej na jednym z zielonogórskich osiedli 62-letni mężczyzna zaatakował nożem żonę, a następnie popełnił samobójstwo, skacząc z 10. piętra. Również w lipcu, w sennym miasteczku Nowy Staw nieopodal Malborka, kompletnie pijany mężczyzna zabił siostrę i partnerkę. Tych morderstw – najgorszych z możliwych finałów smutnych historii o przemocy domowej – jest co roku oczywiście znacznie więcej. Katowane i zabijane są też dzieci, również te malutkie, oraz mężczyźni, choć oni częściej doświadczają przemocy psychicznej niż fizycznej. Krzywdzone osoby cierpią latami, często w milczeniu – boją się, że jeśli komuś powiedzą i dowie się o tym ich kat, będą kolejnymi ofiarami z nagłówków w gazetach. Wymierzona ewentualnie przez sąd spóźniona sprawiedliwość nie wróci im życia. W feralnym 2020 r. piekło przemocy domowej jeszcze poszerzyło zasięg – pandemia więzi ludzi w domach z przemocowymi partnerami, rodzicami, dziećmi, innymi członkami rodziny. Druga fala, czyli policja znów nie przyjedzie Nie ma jeszcze oficjalnych danych za ten rok, ale najczarniejsze przypuszczenia – że może być gorzej niż podczas wiosennego lockdownu – potwierdzają ekspertki zajmujące się zawodowo problemem przemocy domowej. Zresztą, jak przyznaje Renata Durda, kierowniczka Pogotowia dla Ofiar Przemocy w Rodzinie Niebieska Linia, policyjne statystyki i tak nie oddadzą skali problemu: – Na wiosnę pokazały one wręcz spadek liczby interwencji w okresie styczeń-marzec w porównaniu z poprzednim rokiem, czym rzecznik prasowy Komendy Głównej Policji nawet chwalił się w mediach. Tymczasem prawda jest taka, że od wiosny policjanci muszą się zajmować kontrolowaniem obywateli na kwarantannie i mnóstwem innych zadań związanych z covidem – do interwencji domowych jeżdżą więc rzadziej. Ludzie częściej zgłaszają się do nas, a zdarzyły się i takie opowieści: „Tak, dzwoniłam na policję, ale dyżurny powiedział: My tu jeździmy na kwarantanny, a pani dzwoni z jakąś pierdołą. Niech pani pogada z mężem i niech się państwo dogadają”. Oczywiście nie mamy pewności, czy istotnie tak było, ale wiadomo, że na policję trudniej się dodzwonić i doczekać interwencji. Zdaniem ekspertki od wiosny sytuacja wcale się nie poprawiła. – Zamknięcie nas w domach wciąż powoduje, że wszystko, co się w nich dzieje, nabrzmiewa jeszcze bardziej. Wzrost liczby przypadków przemocy jest spowodowany napięciami, które w miarę upływu czasu tylko się nasilają. W dodatku przybywa osób mających problemy ekonomiczne lub zdrowotne – te ostatnie związane są nie tylko z covidem, ale też zaniedbaniem leczenia innych chorób z powodu ograniczonej dostępności do lekarza. Agresja wynika również z tego – dodaje Renata Durda – że przez pandemię ludzie musieli odłożyć różne rzeczy, np. wyjazdy w celach wypoczynkowych czy zawodowych. – Do tego dochodzi przedłużająca się obecność dzieci w domu i troska o to, jak wygląda jakość ich nauczania, konieczność dopilnowania tego procesu i pogodzenia go z obowiązkami zawodowymi. Często wysoki poziom frustracji jest odreagowywany agresją – wyjaśnia. Monika Perdjon, terapeutka i interwentka kryzysowa w Centrum Praw Kobiet: – Nie mamy oficjalnego lockdownu, ale mnóstwo osób jest na kwarantannie, pozamykanych w domach. W efekcie widzimy jeszcze większy wzrost interwencji w sprawie przemocy wobec kobiet i dzieci. W marcu odnotowałyśmy wzrost liczby połączeń na nasz telefon zaufania o 50% – na początku roku było to ok. 100 telefonów miesięcznie, w marcu już 150. Na czacie natomiast w pierwszej fali pandemii miałyśmy ok. 250-300 interwencji. Teraz, po wakacjach, znów mamy ok. 200 czatowych zgłoszeń. Trudno powiedzieć, ile było ostatnio telefonów, ale do nich trzeba jeszcze doliczyć zgłoszenia od osób, które do nas przychodzą, by założyć kartę, spotkać się z psychologiem czy prawnikiem. Wzrost zachowań agresywnych wobec dzieci notuje też Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę. Renata Durda również nie jest w stanie podać dokładnej liczby telefonów do Niebieskiej Linii: – Prowadzona przez nas poradnia telefoniczna działa od godz. 12 do 18. W tym czasie telefon i tak od lat dzwoni non stop, więc fizycznie nie może