Przerwana uczta

Przerwana uczta

Fresk z gwoździem, czyli „Ostatnia Wieczerza” Gdzie jak gdzie, ale na wspólnej uczcie, we wspólnych porywach mamy prawo spodziewać się niespodziewanego. Z tym że nikt, nigdy, nigdzie nie spodziewa się słów: „Jeden z was mnie zdradzi”. Nie spodziewali się ich także apostołowie zasiadający z Jezusem przy  jednym i tym samym stole w Wieczerniku. A jednak! Leonardo da Vinci – w jakże słynnym fresku „Ostatnia Wieczerza” (1495-1498) – przedstawił przerwanie uczty dysonansem nad dysonansami. W kompozycji wyraźnie wyróżnił Mistrza Ceremonii, usadziwszy go w centralnym miejscu przy stole, nieco odsuniętego od uczniów. Ponadto ustroił go w nie lada aureolę tworzoną przez światło, które pada z okien za plecami. W trakcie badania kwestii związanych z optyką da Vinci odkrył bowiem, że postać na jasnym tle wydaje się bardziej okazała niż na ciemnym. Usta Mistrza Ceremonii lekko rozchylają się, jakby przed chwilą (wy)powiedziały to, co miały do (wy)powiedzenia. Badacze dzieła porównują rezultat jego słów do wzbudzenia fali (zarys kompletu postaci w kompozycji przybiera zresztą kształt falisty) obejmującej zasięgiem każdego apostoła, niezależnie od jego usadowienia. Po lewicy Jezusa zasiadają: Bartłomiej, Jakub Mniejszy i Andrzej, następnie Piotr, Judasz i Jan. Natomiast na prawicy znaleźli miejsce: Tomasz, Jakub Starszy i Filip, oraz ostatnia trójca: Mateusz, Juda Tadeusz i Szymon. Z jakiego powodu zebrali się w komplecie? Bibliści mają nie lada dylemat – czy Ostatnia Wieczerza była Wieczerzą Paschalną, czy nie była, i w jakim terminie się odbyła. Mariusz Rosik, duchowny i teolog, zauważa, że z ewangelii Marka, Mateusza i Łukasza, zwanych synoptycznymi, wynika czwartek (wigilia Paschy), natomiast z Jana – piątek. Jedno z bardziej wiarygodnych wyjaśnień tejże rozbieżności głosi, że wzięła się ze stosowania przez ewangelistów różnych kalendarzy, słonecznego i lunarnego, ponieważ w ówczesnej Jerozolimie oba miały rację bytu. (…) Pełen statyki i spokoju Mistrz – w kontraście do dynamiki i ekspresji uczniów – z powagą sięga prawą ręką po naczynie napełnione winem. Natomiast lewą, zwróconą wnętrzem ku górze, wskazuje na kawałek chleba. Kieruje także ku niemu spojrzenie spod opuszczonych powiek. Tym samym bezpośrednio po wygłoszeniu proroctwa o zdradzie ustanawia sakrament Eucharystii, zresztą w zgodzie z ewangeliczną wersją wydarzeń (według Mateusza). (…) Doskonałe dopasowanie tematu fresku do genius loci miejsca, w którym się znalazł, nie zaliczało się do nazbyt oryginalnych pomysłów. Zresztą także motyw Ostatniej Wieczerzy jako taki cieszył się w XIV- i XV-wiecznych Włoszech popularnością. (…) Natomiast Leonardowskie novum polegało na tym, że zamiast usadowić apostołów przy  stole w równym, nieprzerwanym, nieruchomym rzędzie, tak jak usadzano ich w Wieczerniku od średniowiecza, postanowił wprawić ich ciała w ruch, a twarze przybrać w emocje, potraktowawszy Dwunastkę niczym aktorów na scenie. (…) Uzupełnił je o własne spostrzeżenie, że z pozy ciała widz powinien wyczytać, co ma w myślach, a co w zamiarach pozujący. Z tego powodu artysta zatrzymał w locie całą sekwencję reakcji apostołów, a mianowicie spojrzenia rzucane i ku Jezusowi, i ku sobie nawzajem, otwarte usta, z których padały słowa, wreszcie dłonie podkreślające wymowę tych spojrzeń i tych słów. Gestykulacja Dwunastu jest bardzo żywiołowa, ponieważ została podpatrzona i naszkicowana przez Leonarda na ulicach włoskich miast, których mieszkańcy słyną z temperamentu. (…) Dzieło powstawało w zrywach i w porywach. A to artysta wspinał się na rusztowanie bladym świtem i malował do samej nocy, nie odkładając pędzla, a to przez kilka dni w ogóle nie brał pędzla do ręki. Zamieniał się wtedy w autorecenzenta oceniającego namalowane przez siebie postaci, do tego na głos. Zdarzało się także, że natchnienie nawiedzało go w środku dnia, a zatem w samo południe. Wtedy, nie dbając o ochronę przed słońcem, da Vinci maszerował do Santa Maria delle Grazie, żeby musnąć pędzlem ścianę raz czy drugi, po czym odejść. (…) Tymczasem jego pozorna bezczynność oznaczała zadumę właśnie, co jednak nie przekonywało Ludovica Sforzy, zleceniodawcy zaniepokojonego zbyt wolnym postępem prac zleceniobiorcy. Zwłaszcza że książę otrzymał donos na opieszałość Leonarda od samego przeora klasztoru. Giorgio Vasari, artysta i autor „Żywotów najsławniejszych malarzy, rzeźbiarzy i architektów”, relacjonuje, że twórca nie zamierzał jednak działać pod dyktando cudzej niecierpliwości. Wyjawił więc ojczulkowi, że do namalowania pozostały mu jeszcze dwie twarze, do tego dwóch głównych

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 13/2024, 2024

Kategorie: Kultura