Zaczęło się jak w kinie akcji. Anna Cugier-Kotka, najgłośniejsza polska aktorka polityczna – niezapomniane kreacje w spotach PO i PiS – została napadnięta, zwyzywana i skopana. Panowie Kurski i Kaczyński gardłowali, że to napaść na zlecenie i atak na opozycję. Woda na przedwyborczy młyn lała się strumieniami. Potem jednak w akcji zaczęły następować nieoczekiwane zwroty. Główna bohaterka w jednej ze stacji telewizyjnych przyznała: „Nie zostałam pobita. Zostałam tylko zwyzywana”. Publiczność zaczęła tracić orientację. Tym bardziej że i drugoplanowy, ale ważny wątek kontaktów z policją też zaczął się gmatwać. Bo oto pani Cugier-Kotka najpierw nie chciała złożyć zawiadomienia o zajściu, opowiadając za to o nim szeroko w mediach. Potem mimo zapowiedzi nie przedstawiła obdukcji. Nie zgłosiła się też na okazanie zdjęć potencjalnych napastników. Coś nam się wydaje, że film z trzymającego w napięciu thillera zmienił się w komedię pomyłek, a PiS-owscy spece od PR spaprali robotę. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint
Tagi:
Przegląd