Muszą dysponować męską siłą i kobiecą wrażliwością Dlaczego kobiety grające na tym instrumencie smyczkowym mają mniejsze „parcie na sukces” niż mężczyźni? Ponoć wiolonczela to instrument symbolizujący kobiece ciało. Wydaje dźwięk ciepły, śpiewny, dużo bliższy głosowi kobiecemu niż np. kontrabas. Przedstawicielki płci pięknej grające na tym instrumencie wyglądają wdzięcznie, intrygująco, nawet kusząco. Oliwy do ognia dodał niegdyś nieżyjący już wielki mistrz kina, Ingmar Bergman. W filmie pt. „O tych paniach” wirtuoz wiolonczeli udziela wstępnych lekcji wielbicielkom swego talentu. Zatrzymuje się jednak zwykle na pierwszym etapie nauki, który wymaga… rozchylenia nóg, którymi trzeba objąć instrument. Panny sznurem Mimo takich dosyć frywolnych konotacji, a może właśnie dlatego dziewczyny coraz częściej podejmują naukę gry na wiolonczeli. Potwierdzają to pedagodzy. Prof. Stanisław Firlej z Akademii Muzycznej w Łodzi stawia otwarcie tezę: – Liczba kobiet grających na wiolonczeli będzie wzrastać. Wskazują na to kolejne roczniki zdających na studia, wśród których jest coraz więcej kobiet. Prof. Firlej, który sam będąc znakomitym wirtuozem, wykształcił już spore grono młodych mistrzów wiolonczeli, ma wśród nich także przedstawicielki płci pięknej. – W mojej klasie – mówi – są dwie uzdolnione wiolonczelistki: Agnieszka Kołodziej jest laureatką pierwszej nagrody na Konkursie Wiolonczelowym im. K. Wiłkomirskiego w Poznaniu. Dzięki temu zwycięstwu otrzymała stypendium na studia na Towson University w Maryland w USA, w klasie prof. Cecylii Barczyk. Po rocznym pobycie w Ameryce wróciła do Łodzi i kontynuuje studia na II roku w mojej klasie. Drugą jest Urszula Krukowska, która w tym roku zakończy studia w Akademii Muzycznej w Łodzi. Profesor jest jednak zwolennikiem męskiej dominacji w grupie wiolonczelistów. – To jest męski instrument – kwituje krótko. – Wymaga siły i odporności fizycznej. Być może wśród kobiet jest mniej osób, które te warunki spełniają. Karolina Jaroszewska-Rajewska z orkiestry Filharmonii Narodowej zgadza się z prof. Firlejem tylko w kwestii siły i odporności fizycznej. Protestuje natomiast, gdy mówi on o „męskim instrumencie”. – Wychowałam się w atmosferze nieustannego przełamywania „męskości zawodów muzycznych” – tłumaczy. I z pewnością ma rację. Karolina jest córką Agnieszki Duczmal – pierwszej kobiety na świecie, która przełamała niepodzielną dominację męską w świecie dyrygentów i prowadząc Orkiestrę Amadeus, zdobyła światową pozycję. Z tej samej gliny jest ulepiona także młodsza siostra Karoliny, Anna, która z kolei idzie w ślady mamy i robi błyskotliwą karierę też jako dyrygentka. – Męska siła jest niekiedy w grze na wiolonczeli potrzebna – dodaje Karolina. – To oczywiście zależy od typu wykonywanej muzyki (koncerty Dworzaka i Brahmsa), ale potrzebne jest też połączenie z kobiecością rozumianą jako umiejętność stworzenia nastroju, wrażliwość na barwę dźwięku, delikatność w dozowaniu uczuć. Ciężko zapracowane Dlaczego jednak, mimo wysokich wymagań co do siły, coraz więcej pań wybiera zawód wiolonczelistki? Karolina Jaroszewska-Rajewska podaje dwie przyczyny. Pierwsza to sytuacja materialna muzyków. Nie ukrywajmy, żyją oni przeważnie dosyć skromnie, a w opinii społecznej dominuje szacunek dla zawodów przynoszących sukces finansowy. To powoduje, że coraz mniej rodziców wybiera dla swoich synów zawód muzyka i nakłania dziecko, by uczyło się w zawodowej szkole muzycznej. Dlatego chłopców jest tam mniej niż dziewcząt. Powód drugi to świadomość, że artysta muzyk podejmuje się zadań uzewnętrzniających uczucia i wrodzoną wrażliwość. To dosyć daleko odbiega od obowiązującego stereotypu prawdziwego mężczyzny, człowieka, który wszystkie problemy rozwiązuje siłowo. Wielu chłopców, nawet uzdolnionych muzycznie, wstydzi się okazywać wrażliwość i czułość, skoro wszechobecny jest kult siły. Dlatego mniej jest artystów muzyków wśród mężczyzn, więcej wśród kobiet. Inne wiolonczelistki też potwierdzają motywację bytową. – Kobieta wiolonczelistka, by sprostać potrzebom materialnym, musi często występować w różnych mniejszych zespołach, korzystać z każdej okazji zagrania czegokolwiek, nawet w klubach, restauracjach, aby dorobić do pensji – wyznaje Magdalena Szwarc z Polskiej Orkiestry Radiowej. – Dla mężczyzny, zwłaszcza jeśli ma na utrzymaniu całą rodzinę, takie życie staje się absolutną koniecznością. Dlatego panowie częściej wyjeżdżają do pracy za granicę. Aleksandra
Tagi:
Bronisław Tumiłowicz