Przesłuchanie Moniki Olejnik
Budzi aplauz jednych, niechęć drugich. Ale nikt nie ma wątpliwości – jest dobra w tym, co robi Mówią o niej, że jest nieobiektywna. Nie martwi się tym. „Nie jestem podstawką do mikrofonu”, odpowiada. Jej poglądy można wyczytać w „Gazecie Wyborczej”. Ale to ona jedyna spośród polskich dziennikarzy potrafiła przeprowadzić najbardziej dociekliwy wywiad z Adamem Michnikiem. Jest agresywna. „Nie jestem dżentelmenem”, powiedziała podczas jednej z rozmów. Ale sama, gdy rozmawialiśmy z nią o niej samej i jej pracy, z wdziękiem motyla przeskakiwała nad bardziej kłopotliwymi wątkami. Krytykują ją za powierzchowność sądów, za to że w jej programach jest więcej kłótni niż głębokiej analizy. Ale to jej rozmowy są najchętniej słuchane. Twierdzi, że wciąż ma duszę nastolatki. „W szkole średniej nie miałam najlepszych ocen ze sprawowania”, powiedziała kiedyś. I to zostało jej do dziś. Nieskrępowana umiejętność zadawania mało grzecznych pytań. I cięte riposty. Pytana podczas czatu w portalu Onet, co trzeba zrobić, by tak dobrze prowadzić rozmowy, odpowiedziała: „Dużo seksu, informacji politycznych i ciągłego łapania w pułapkę. W czasie rozmowy nie można się zamyślać”. Jedną z jej ulubionych książek jest „Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów” Artura Schopenhauera. „Każdy dziennikarz powinien ją znać na pamięć”, mówi. W książce wielki filozof prezentuje 38 sposobów zwycięskiego prowadzenia dyskusji. Na przykład taki: „Sposób 8. Doprowadzać przeciwnika do złości: albowiem w złości nie jest on w stanie prawidłowo rozumować i dopilnowywać swoich korzyści. Sprowokować do złości można przez jawnie niesprawiedliwe traktowanie lub przez szykany i w ogóle przez bezczelne zachowanie się”. Monika Olejnik. Budzi aplauz jednych, niechęć drugich. Ale ani jedni, ani drudzy nie mają wątpliwości – jest dobra w tym, co robi. Może najlepsza? Kobieta z tłumu Już w dzieciństwie miała zadatki na buntowniczkę. Do zuchów należała zaledwie dwa dni. Wyrzucono ją, bo ciągle się śmiała. Jako kierunek studiów wybrała zootechnikę, bo chciała hodować owce w Bieszczadach. Ale zdecydowała się na dziennikarstwo. Praktykę rozpoczęła w redakcji rolnej Programu I Polskiego Radia, jednak zamiast relacjonować sukcesy hodowli zarodnikowej, przyniosła materiał o sporze o miedzę. Potem przeniosła się do radiowej Trójki. To było po stanie wojennym, z programu odeszło wielu dziennikarzy, zespół budował się na nowo. Andrzej Turski, ówczesny dyrektor Trójki, dobrze pamięta jej początki. „Za moich czasów Monika Olejnik w niczym nie przypominała drapieżnej dziennikarki, jaką jest dzisiaj – mówi. – Była delikatna, wręcz eteryczna. Pamiętam, jak przeprowadziła wywiad z Danielem Passentem. Nagrali go w studiu i Passent go autoryzował. Skrzyczał wtedy Monikę, że źle zmontowała materiał. Płakała wówczas w moim gabinecie. Sytuacja sprzeczna z jej obecnym obrazem osoby pewnej siebie, która wie, czego chce”. Lepiej się czuła, robiąc reportaże społeczne i interwencyjne. „Miała czucie ulicy, to były naprawdę dobre rzeczy”, wspomina jeden z jej ówczesnych kolegów. Inna opinia jest bardziej krytyczna: „Wchodziła do kolejki i włączała mikrofon. Kobiety krzyczały, narzekały, były emocje”. Z tamtych lat została jej umiejętność wczuwania się w nastroje ulicy. „Wydaje mi się, że wciąż czuję, co myślą zwykli ludzie”, mówi. Czuje – i się nie hamuje. Gdy nie podoba się jej to, co mówi zaproszony gość, niezadowolenie pokazuje całą sobą. „Niektórzy mówią, że mam tak wyraziste oczy, że od razu widać w nich niechęć do tego, co mówi polityk – to cytat z jednego z jej wywiadów. – Ale nie pamiętam, abym żałowała, że powiedziałam zbyt wiele. Bywa na odwrót – żałuję, że powiedziałam zbyt mało”. Ale zdarza się, że powie zbyt wiele i rozmówcy się obrażają. „Bywa, że wysyłam kwiaty”, odpowiada, pytana, co robi, by ich udobruchać. Czasami przeprasza. Przepraszała Józefa Oleksego za ataki w czasie „sprawy Oleksego”, przepraszała Adama Michnika za słowa, że potajemne nagrywanie rozmówców to działanie w stylu esbeka. Przez dwa lata nie rozmawiali z nią prezydenci Wałęsa i Kwaśniewski. Podobno jeśli chodzi o Kwaśniewskiego, pamiętał jej nieumiarkowane, zaangażowane ataki w czasie kampanii prezydenckiej w 1995 r. A embargo na rozmowy z nią zdjął na prośbę Adama Michnika. Kobieta z establishmentu Swoją pierwszą ważną rozmowę przeprowadziła podczas obrad Okrągłego Stołu, była to debata Adama Michnika i prof. Janusza Reykowskiego. To wtedy zaraziła się polityką. Była w pierwszej