Przestrogi Różewicza

Przestrogi Różewicza

Mamy poetę, który woła nie o siebie, lecz o świat i do świata, w którym przyszło mu żyć Ludzie nie słuchają poetów – to prawda stara jak świat. Robią swoje, podczas gdy poeci, a więc ci, którzy symbolizują fantazje i rzeczywistość, wołają na puszczy. Mniejsza, gdy wołają o siebie, eksponując narcystyczny ból, znacznie gorzej, gdy starają się opisać świat i współczesność, nadając temu opisowi rangę uniwersalnej przestrogi, charakter opowieści o upadłych bądź upadających wartościach, które trzymają człowieka w ryzach człowieczeństwa, albo smutnego ciągu słów z lekceważonym znaczeniem. W epoce Mroczków i Joli Rutowicz, tańców na lodzie, choć nie na linie, powszechnej wyprzedaży pragnień na targowisku popkultury głos poety nie jest słyszalny. A jeśli nawet jest, to pośród piwiarnianych krzyków lub spektakularnych harców pod krzyczącym transparentem „pseudo”. Mamy poetę, który woła nie o siebie, lecz o świat i do świata, w którym przyszło mu żyć. Tadeusz Różewicz, jedyny z żyjących polskich twórców, który bezapelacyjnie zasługuje na literackiego Nobla, napisał kiedyś w wierszu „Pragnienie”, poświęconym pamięci Tadeusza Borowskiego: „Chciałbym nie mówić lecz czynić słowami aby słów moich dotknęli rękami ludzie”. Nie dotykają, choć znają, nie słuchają, choć słyszą, nie robią nic, choć wiedzą, co powinni robić. To sytuuje Różewicza, jak zresztą każdego poetę, w niekomfortowej pozycji Wielkiego Innego, a więc tego, który ustanawia porządek, nadaje sens, do którego można (i trzeba) się odwoływać, ale który poza językiem nie ma innych instrumentów oddziaływania. To, że mówi, jest symptomem klęski dzisiejszego świata. Gdy bowiem nie ma braku, słowa poety są zbędne. Język poezji Różewicza jest szczególny, bo otwarty. Spotkania z jego wierszami są – używając terminologii psychoanalitycznej – jak „krótkie sesje”, w których nie ma miejsca na gadulstwo, zbędne intelektualizowanie, rozwlekłe frazy, ozdobniki, pustkę. Siłą tej poezji jest także bagaż doświadczeń samego Różewicza. Nie tylko wojenna trauma, której opary są już dziś rozwiewane w procesie zapominania, choć ludzkość nie zdołała rozliczyć się ani z Holokaustem, ani z hasłem „wszystko wolno”, ani z fenomenalnym doświadczeniem przekroczenia Prawa, po którym pozostały jedynie ślady zbrodni przechowywane w pamięci pamiętających. Ale także znany starszemu pokoleniu szacunek dla tradycji, liczenie się z duchami zmarłych, spojrzenie, w którym odbija się wiedza, a zwłaszcza tęsknota za porządkiem, rozjeżdżanym obecnie buldożerem ignorancji. Poeta nigdy nie podążał drogą nieznośnego patosu, lecz królewskimi ścieżkami paradoksu, ironii, ostrości, radykalnego skrótu. Brzytwą Ockhama ciął to, co nie ma znaczenia, pozostawiając czytelnika sam na sam z prawdą. Jeśli nawet nie uniwersalną, to jednak taką, która wstrząsa, a przynajmniej porusza, pozwalając zmienić perspektywę. Gdyby spojrzeć z ukosa, każdy wiersz Tadeusza Różewicza jest przestrogą. Dla ludzi, dla przyszłości, dla tych, którzy – poprzez swoje lenistwo umysłowe i uczuciowe – zgodzili się na to, co jest i co z dnia na dzień poszerza pole swojego oddziaływania. Przestrogą dotyczącą głupoty, nienawiści i bezruchu. Spróbujmy przyjrzeć się temu bliżej w fikcyjnym wywiadzie, który przeprowadziłem na użytek tego tekstu z wierszami Tadeusza Różewicza… Niech same odpowiedzą. – Wierzy pan jeszcze w człowieka? – „Janek ma rok / chodzi na czworakach / pewnego dnia / patrzę / a on / stoi na dwóch nóżkach // „No – myślę z ulgą – / znów się udała ta sztuczka / naszej starej ludzkości”. – Sztuczka? – „Nowy człowiek / to ten tam / tak to ta / rura kanalizacyjna / przepuszcza przez siebie / wszystko”. – Tak pisał pan w latach 50., straszna wojna ledwo co minęła… – „Mam dwadzieścia cztery lata / ocalałem / prowadzony na rzeź. // To są nazwy puste i jednoznaczne: / człowiek i zwierzę / miłość i nienawiść / wróg i przyjaciel / ciemność i światło. // Człowieka tak się zabija jak zwierzę / widziałem: / furgony porąbanych ludzi / którzy nie zostaną zbawieni. // Pojęcia są tylko wyrazami: / cnota i występek / prawda i kłamstwo / piękno i brzydota / męstwo i tchórzostwo. // Jednako waży cnota i występek / widziałem: / człowieka który był jeden / występny i cnotliwy. // Szukam nauczyciela i mistrza / niech przywróci mi wzrok słuch i mowę / niech jeszcze raz nazwie rzeczy i pojęcia / niech oddzieli światło od ciemności. // Mam dwadzieścia cztery

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 04/2009, 2009

Kategorie: Kultura