Skoro sądy wszystkich instancji oczyściły byłego prezesa spółdzielni Pojezierze z zarzutów, to… winna jest sędziowska kasta Najpierw poszedł na niego atak z wysokiej trybuny Senatu. Walcząca od lat z Zenonem Procykiem senator Lidia Staroń nie wymieniła wprawdzie jego nazwiska, ale pod pretekstem obrony pokrzywdzonej „pani Basi spod Olsztyna” przypomniała jeden z zarzutów przeciw niemu. Procyk miał wyrzucić na bruk Barbarę Sz., matkę kilkorga dzieci, na dodatek ciężarną, która „została perfidnie oszukana, a w jej mieszkaniu zamieszkała córka księgowej spółdzielni. Po dwóch latach sprzedała nieruchomość, oczywiście po rynkowej cenie”, jak ujawniła senator Staroń. Wątek „pani Basi” Był to jeden z kilku wątków poruszonych przez Lidię Staroń podczas debaty w sprawie tzw. ustawy kagańcowej. Za jej przyjęciem niezależna senator z Olsztyna głosowała razem z senatorami PiS, których wspierała w demaskowaniu „kasty”, jak nazywają środowisko sędziowskie, w tym sędziego Pawła Juszczyszyna. Głośna sprawa Procyka, uniewinnionego przez wszystkie instancje sądowe, nie bardzo nadawała się na symbol upadku wymiaru sprawiedliwości, ale jeden z elementów można było wykorzystać, i to z korzyścią dla samej Lidii Staroń oraz pisowskiej propagandy. Chodzi o wątek „pani Basi”, usuniętej z lokalu spółdzielczego w październiku 1998 r. Tyle że sąd wydał nakaz eksmisji „na bruk” Barbary Sz. – po uprzednich wezwaniach do uregulowania czynszu i pozbawieniu jej członkostwa w spółdzielni – już w kwietniu 1996 r., a Zenon Procyk został prezesem SM Pojezierze dopiero w lutym 1997 r. Lokatorka zajmowała mieszkanie (ok. 60 m kw.) jeszcze dwa lata po wyroku, a w tym czasie spółdzielnia dwukrotnie proponowała jej mniejsze mieszkanie, by mogła różnicę w czynszu przeznaczyć na spłatę zadłużenia. Wtedy przywrócono by jej członkostwo w Pojezierzu. Jednak Barbara Sz. na to się nie zgodziła, nie zdążyła uregulować zadłużenia (choć częściowo je spłacała) i doszło do eksmisji. Przebiegła ona w nietypowy sposób: dzień wcześniej pracownik spółdzielni pojechał powiadomić panią Basię o eksmisji, jednak nie pod oficjalny adres, lecz do pobliskiej wsi Ostrzeszewo, gdzie – jak się okazało – mieszkała z liczną rodziną, a lokal w Olsztynie wynajmowała studentom. Nazajutrz komornik zaproponował jej, że może jeszcze spłacić zaległości, lecz się nie doczekał, egzekucja została wykonana, a Barbara Sz. eksmitowana – przynajmniej formalnie – do innego lokalu w mieście. Główny punkt programu Jej mieszkanie istotnie przejęła córka głównej księgowej Władysławy W. A że księgowa nie zwróciła Barbarze Sz. wkładu budowlanego, m.in. dlatego znalazła się później w grupie osób oskarżonych w „aferze Pojezierza”. W rezultacie sąd skazał Władysławę W. na rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata i nakazał zapłacić Barbarze Sz. 22 tys. zł odszkodowania. Ten sam sąd ustalił, że Procyk nie jest winny eksmisji, a nawet ją opóźniał. 17 stycznia Lidia Staroń przytoczyła przykład „pani Basi” z senackiej trybuny, a już trzy dni później ten sam wątek znalazł się na pierwszym miejscu nowego programu TVP Info pod znamiennym tytułem „Kasta”. Pani senator też w nim wystąpiła. Z tego wniosek, że miała swój udział w rozpracowaniu tematu, w czym zresztą ma doświadczenie jako stała bywalczyni „Sprawy dla reportera” Elżbiety Jaworowicz. Wskazuje to również sam Procyk, który w liście otwartym do pani senator ujawnia, że już kilka dni przed jej mową oskarżycielską nagabywał go dziennikarz TVP Info, aby odniósł się do sprawy „pani Basi spod Olsztyna”, będzie to bowiem jeden z punktów programu „realizowany w porozumieniu z panią senator”. Były prezes odmówił, ale i tak zapowiedź reportera została zrealizowana. Tysiące wobec milionów Procyka w programie „Kasta” zmieszano z błotem, wracając także do zarzutów dawno obalonych przez sądy w Ostródzie, Elblągu, Białymstoku i Warszawie (Sąd Najwyższy), o czym kilkakrotnie pisaliśmy w PRZEGLĄDZIE. W tym o mieszkaniach w „prominenckim” bloku przy ul. Dworcowej, które były tańsze niż zwykle, ponieważ parking zbudowano z funduszu remontowego Pojezierza. Co więcej, ten blok potem został uznany za wzór do naśladowania przez inne spółdzielnie. Upadł też podstawowy zarzut – zakupu podzielników ciepła, które okazały się nowoczesne i wcale nie takie drogie, jak twierdziła pani prokurator oraz… Lidia Staroń. Bo to ona była inspiratorką