Prztyczek w jądro

Prztyczek w jądro

Oczywiście, że strażnik ma w życiu gorzej niż prezes, co widać najlepiej, kiedy obaj mają wspólną przełożoną. Mundurowy wylatuje z roboty z dnia na dzień, kiedy coś przeskrobie, prezes nawet nie musi prosić o cokolwiek. Wystarczy, że powiadomi pracodawcę, że wybiera się na urlop. Tak wyglądała demokracja sejmowa w Polsce pod koniec września 2019 r. Nie waham się przed zrzuceniem odpowiedzialności ustrojowej za ten stan rzeczy na byłego marszałka Sejmu, z zawodu ogrodnika, który nie sprawdził się w roli krawca wysokiej izby. Ubrał – paradnie, trzeba przyznać – całą straż, ale nie zdążył przed swoim odlotem zaprojektować mundurów dla klubów i kół poselskich, innych dla siebie i dla prezydium oraz w ogóle dla wysokich urzędników państwowych, którzy zawdzięczają woli Sejmu szlify i stołki. Powinni oni wszyscy – od unteroficyjerów do generałów jak za Augusta III, forsztelowanych lub nie, czyli takich, co im przysługują honory, i takich, co się tylko „mogą nosić” – w godzinach pracy być ubrani jak dzisiejsza straż na Wiejskiej, w mundury z wyraźnymi dystynkcjami pokazującymi stopnie umiłowania ojczyzny. Wtedy pani marszałek Elżbieta Witek miałaby odwagę nie tylko zerwać naramienniki sierżantowi, ale także natychmiast odesłać do cywila „żelaznego Mariana”, zwanego też pancernym, nie bacząc, że ten „wywodzi się z twardego jądra PiS”, więc pewnie poza czarnym pasem karateki ma przy sobie buławę. Premier Morawiecki, komentując samowolny urlop Mariana Banasia po zaledwie paru dniach „przepracowanych” na stanowisku prezesa Najwyższej Izby Kontroli, powiedział, że Banaś podjął „adekwatną decyzję”. Adekwatną, czyli z czymś zgodną. Z czym – tego już nie powiedział, ale na tym stanowisku, myślę o premierze, można lekceważyć wymagania polskiej frazeologii. Już nie pamiętam, co premier powiedział w czerwcu, kiedy tego samego Mariana Banasia witał w swoim gabinecie jako nowego ministra finansów. To z pewnością także była adekwatna decyzja, równie przystająca do sytuacji jak dzisiejszy urlop prezesa NIK, tyle że nie wiadomo, czy ona (ta adekwatna decyzja) należała do prezesa, czy podjął ją premier. A mnie chodzi tutaj tylko o prawa pracownicze, czyli o socjal – dlaczego Marian Banaś nie mógł pójść na urlop od początku czerwca, kiedy było ciepło?! I sprawa druga. Dlaczego z powodu urlopu odbiera się człowiekowi prawo do posiadania dotychczasowego składu pierwiastkowego własnego organizmu? Przecież mogą go ludzie nie poznawać i nie podnosić kapelusza na deptaku, tak jak ja oślepiony słońcem nie ukłoniłem się Anicie Werner w parku Skaryszewskim. Twardy dotąd góral z Piekielnika, który dał się poznać jako żelazny, a nawet pancerny, dzień przed wyjazdem na wczasy zostaje przerobiony na człowieka z kruchego szkła kryształowego. Nawet gdyby to miał być pancerny kryształ, nie robi się takiego świństwa pracownikowi! Niespodziewany wyjazd prezesa NIK obniżył notowania polskiej piłki nożnej. Boleśnie ugodzona i w efekcie zahibernowana – kto wie, na jak długo – została legenda Jana Banasia, prawoskrzydłowego Polonii Bytom, Górnika Zabrze i reprezentacji. Dwa lata temu pamięć o Banasiu po swojemu odświeżył filmowo Jan Kidawa-Błoński. Przypomnę tylko, że Jan Banaś był to gracz, który, jak się mówiło, potrafił nogami krawaty zawiązywać. Urodził się w Berlinie, w roku 1943, jako Heinz Dieter, ale bardziej niż ta okoliczność zaszkodziła mu ucieczka do Republiki Federalnej, a po powrocie powodzenie i słynny czerwony ford mustang. Trener Kazimierz Górski nie zabrał Janka do najważniejszych reprezentacji: olimpijskiej w 1972 r. i na mistrzostwa świata w 1974 r., bo… grały one w RFN. Kibicom po cichu wmawiano, że Banaś mógłby znowu dać dyla. Pan Kazimierz nie powiedział tego głośno, bo spaliłby się ze wstydu, dlatego udzielał w tej sprawie „adekwatnej odpowiedzi”. A teraz, na dodatek, jeszcze Marian Banaś kiwnął Janka Banasia i osobiście wypełnia pierwszych osiem ekranów w wyszukiwarce internetowej. Utalentowany prawoskrzydłowy pojawia się dopiero w dziewiątym. Fot. Sekcja Gimnastyczna Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2019, 40/2019

Kategorie: SZOŁKEJS