Przychodzi człowiek do egzorcysty…

Przychodzi człowiek do egzorcysty…

…i dowiaduje się, że jeżeli był u wróżki, ćwiczy jogę, słucha kapel deathmetalowych, to nie wyszedł z tego bez szwanku. I to nie jest kwestia wiary Ksiądz Andrzej Grefkowicz, egzorcysta archidiecezji warszawskiej, spóźnia się. Już całe 15 minut. Jestem w Ośrodku Pomocy Psychologicznej Stowarzyszenia Psychologów Chrześcijańskich „Bednarska”. I już nie czekam na niego sam, bo przyszedł jakiś mężczyzna, siadł na krześle obok, twarz ukrył w dłoniach. Wreszcie jest, wysoki, w sutannie, z czarną dużą, ciężką, klasycznie księżowską teczką. Mówi, że już, już, zaraz, i znika w sekretariacie, a potem z niego wychodzi, otwiera drzwi do swojego gabinetu… – Pan Kwaśniewski – mówi. Czyli to ja będę pierwszy, mężczyzna znowu skrywa twarz w dłoniach. • (…) Ksiądz Andrzej Grefkowicz egzorcystą jest od 1999 r. – A co w ogóle musi się stać, żeby nim zostać? – pytam. – Trzeba być księdzem. – Śmieje się. – A poza tym to zależy już od biskupa. A więc to nie jest tak, że o to zabiegałem, tylko on szukał kogoś, kto mógłby się takiej posługi podjąć. – Zapytał: czy ksiądz by nie zechciał? – Mniej więcej tak to wyglądało. Natomiast w tej chwili to już my, jako zespół egzorcystów warszawskich, jeżeli kogoś byśmy potrzebowali, to sami szukamy. I potem tylko kandydatów przedstawiamy księdzu kardynałowi do zatwierdzenia. – Dużo was jest? – W tej chwili w archidiecezji warszawskiej czterech. – Jakie warunki musi spełniać kandydat na egzorcystę? Poza byciem księdzem oczywiście. – Ja bym sobie warunki darował. Co prawda, w rytuale są one ściśle określone, to jest roztropność, pobożność, a nawet świętość. My się więc śmiejemy, że żaden z nas z pewnością tych kryteriów nie spełnia. Bo tam to jest bardzo idealistycznie określone. No jakoś w tym kierunku trzeba zmierzać, prawda? Ja skończyłem Wyższe Seminarium Duchowne w Warszawie, potem zrobiłem czteroletnią specjalizację z katechetyki, co też, może nie wprost, ale jednak łączy się z tym, co teraz robię. Bo sporo tam było psychologii, ona jest przecież ważna podczas nauczania, pracy z młodzieżą, dziećmi. Natomiast to, co dla mnie rzeczywiście było ważne i bardzo pomocne, to w pierwszym rzędzie, poza zwyczajną formacją seminaryjną, uczestnictwo w Ruchu Światło-Życie. A zaraz potem w Odnowie w Duchu Świętym. Bo w związku z tym gdy ks. kard. Glemp poprosił mnie o podjęcie posługi egzorcysty, podejmowanie modlitwy wstawienniczej, ale nie rutynowej, że odmówię różaniec czy jakąś litanię, było dla mnie chlebem powszednim. W ogóle dziś uświadamiam sobie, że Pan Bóg przygotowywał mnie do tego, co teraz robię. Bo w związku z Ruchem Światło-Życie, a potem Odnową w Duchu Świętym pojawiły się też u mnie studia podyplomowe z psychologii i psychoterapii na KUL. Bo tu bardzo istotna jest kwestia rozeznawania. – Czyli? – Rozpoznania, czy ten, kto do mnie przychodzi, sygnalizując jakąś dolegliwość, ma problem duchowy czy raczej psychiczny. Zewnętrznie to wygląda prawie identycznie, ale po latach doświadczeń, jak tak sobie posłucham, jest mi już dużo łatwiej, że tak powiem, wstrzelić się z diagnozą. Zaczynam, jak każdy dobry lekarz, od wywiadu. W ramach którego szukam, czy w historii życia danego człowieka były sytuacje, które go mogły otworzyć i związać ze złym duchem. I jak już wiem, że ktoś korzystał z usług wróżek, jasnowidzów, uzdrowicieli itd., a zwłaszcza jak już podług tego ustawiał sobie życie, to jest pewne, że on jakiejś pomocy duchowej potrzebuje. – No dobrze, a sam egzorcyzm, jakby tak krótko powiedzieć, to jest co? – Modlitwa według rytuału. – Która działa… – Tak jak działa Pan Bóg, znaczy ja proszę, on działa. – Czyli to jest prośba skierowana do Boga… – Nie tylko do Pana Boga, bo to jest też wołanie do wszystkich świętych. O uwolnienie. I w końcu jest taki moment, taki tekst, tego już nie można nazwać modlitwą, kiedy ja do tego stopnia wchodzę w tę posługę Jezusa Chrystusa, że w jego imieniu, a w zasadzie imieniu Boga Ojca, Jezusa Chrystusa i Ducha Świętego, zwracam się do złego ducha, nakazując mu odstąpienie od dręczonej osoby. – „Ja ci mówię: wyjdź!” – Tak, na obraz i podobieństwo sytuacji, kiedy Jezus mówił: „Milcz i wyjdź z niego!”. I ten milkł i wychodził. Ale też bym tego momentu nie gloryfikował, to nie jest rzecz najważniejsza. Bo uwolnienie też często przychodzi podczas modlitwy wielbiącej Boga.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2019, 23/2019

Kategorie: Reportaż