Każdy miał prawo spotykać się z Ałganowem. Nie ma takiego prawnego zakazu Prof. Jan Widacki, pełnomocnik Jana Kulczyka – Zacznijmy od początku: zgłosił się do pana Jan Kulczyk. I? Długo pan się zastanawiał? – Nie. Reprezentowanie Jana Kulczyka przed komisją sejmową to wyzwanie dla każdego adwokata. Każdy by to wziął. Taka propozycja jest także dowodem uznania. Nasi klienci świadczą o nas. Gdybym był marnym adwokatem, nigdy by mnie nie zatrudniono. – A nie myślał pan, że biorąc tę robotę, wchodzi pan do świata polityki, że stanie się pan przedmiotem publicznych ataków? – To jest nasze ryzyko zawodowe. Kiedy zgodziłem się bronić byłego funkcjonariusza SB oskarżonego o utrudnianie śledztwa w sprawie śmierci Stanisława Pyjasa, też liczyłem się z tym, że będę przedmiotem ataków różnych polityków, różnych osób. Obowiązkiem adwokata jest po prostu bronienie. Więc proszę mnie nie pytać, dlaczego bronię, bo to wygląda tak, jakby ktoś pytał lekarza, dlaczego leczy. – Kontaktuje się pan z Kulczykiem? – Muszę się kontaktować z klientem. – Czy on rzeczywiście jest tak bardzo przestraszony, czy tak bardzo schorowany? – Nikt zdrowy nie robi sobie koronarografii, która jest badaniem inwazyjnym, niebezpiecznym. Jan Kulczyk cierpiał na dolegliwości sercowe, a równocześnie nakładał się na to pewien klimat budzący niepokój. Poseł Wassermann mówił, że na jego miejscu by do kraju nie wracał, poseł Giertych o zajęciu jego majątku, poseł Rokita snuł analogie do Jeremiasza Barańskiego, który poniósł tajemniczą śmierć w więzieniu… Teraz to się trochę zmieniło, poseł Wassermann, jak wyjaśnił, żartował. Ma takie poczucie humoru. Poseł Rokita też się trochę wycofał… – Naprawdę Jan Kulczyk wystraszył się tych zapowiedzi? O konfiskacie majątku? – Też bym się wystraszył, gdybym się dowiedział, że poważni politycy zalecają, żeby mnie zatrzymać pod byle pretekstem. – Czy Jan Kulczyk chce wrócić do Polski i zeznawać? – Oczywiście, że tak. Jeżeli nie będzie jakichś zasadniczych przeciwwskazań lekarskich, to 30 listopada Jan Kulczyk stawi się przed komisją sejmową. – Zasiądzie pan razem z nim? – Myślę, że jako pełnomocnik powinienem być z nim. Może będzie więcej pełnomocników? Zależy nam na wyegzekwowaniu prawa w traktowaniu naszego klienta. – Czy to się uda? – Jeżeli komisja jest w stanie głosować ważność pełnomocnictwa, to jest też w stanie przegłosować, że dwa razy dwa jest pięć. My będziemy reagować adekwatnie do sytuacji. – Szkoda panu Kulczyka? – Szkoda. On, nie będąc oskarżony o żadne przestępstwo, został faktycznie przedstawiony jako czarny charakter, patron ciemnych interesów na styku polityki i biznesu, w sposób nieuprawniony. To szkodzi polskiej gospodarce i polskiemu społeczeństwu. – Może za dużo się nachapał? – To podejście rewolucyjne, z gruntu rzeczy mi obce. Ja uważam, że każdy ma prawo uczciwie się dorobić. Gra z komisją – Dlaczego zażądał pan wyłączenia z prac komisji trzech posłów – Wassermanna, Miodowicza i Giertycha? – To są różne sprawy. Jeśli chodzi o Giertycha i Wassermanna, to oni wykazali wcześniejszymi wypowiedziami, że nie są obiektywni w sprawie. Zachodzą tu bezsprzecznie obiektywne przesłanki wyłączenia ich ze składu komisji. Jeśli chodzi o Miodowicza, nigdy nie podnosiliśmy obaw o jego bezstronność, nie mieliśmy ku temu podstaw. Natomiast, ponieważ w pracach komisji bez przerwy poruszane są wątki służb specjalnych, to należy przypomnieć, że poseł Miodowicz w zasadzie przez cały okres III RP z tymi służbami miał do czynienia. Niewykluczone, że będzie musiał wystąpić przed komisją jako świadek i wyjaśniać rolę służb specjalnych w poszczególnych epizodach i kwestiach. To się kłóci z rolą członka komisji. – Wniosek ten postawił pańskiego klienta w takiej sytuacji, jakby chciał, żeby tylko SLD-owcy go przesłuchiwali… – Bardzo przepraszam, nie kierowaliśmy się kryterium partyjnym, tylko tym, co kto mówił i co kto demonstrował przed przesłuchaniem. Proszę zważyć, że poseł Macierewicz jest co najmniej równie radykalny, ale ponieważ żadna jego wcześniejsza wypowiedź nie dawała podstaw do podejrzeń o bezstronność, wobec niego takiego wniosku nie zgłosiliśmy. – Nie obawia się pan wejścia z komisją w klincz? – Proponowałbym, żeby mojej roli nie oceniać w kategoriach politycznych. Jestem tutaj prawnikiem i występuję w roli prawnika, a nie w roli polityka. Chociaż próbuje się mnie wmontowywać w różne układy
Tagi:
Robert Walenciak