W zagranicznych podręcznikach podkreśla się heroizm Polaków. Ale w sposób dla nas krzywdzący Rozmowa z prof. Adamem Suchońskim, dyrektorem Instytutu Historycznego Uniwersytetu Opolskiego – Dlaczego tak ważne jest, co o nas piszą w podręcznikach szkolnych? Przecież nie jest to w pełni naukowa analiza. – Podręcznik historii to nieraz jedyna książka historyczna, którą młody człowiek, przyszły obywatel przeczyta. Wiedza wyniesiona z tej lektury pozostanie na całe życie. A więc musimy zdawać sobie sprawę, że istnieje związek między przeszłością a współczesnością. Jeśli wiemy coś pozytywnego o społeczeństwie, z którym się teraz kontaktujemy, to ta wiedza rzutuje na nasz współczesny stosunek do tej nacji. Czasem pozostaną tylko pewne stereotypy, niekiedy nawet śmieszne. Oto przykład. Grupa chuliganów napadła na szwedzkich turystów, zaś policjantom tłumaczyli, że był to rewanż za… Potop. A więc coś ci młodzi ludzie z historii zapamiętali, wiedzieli, że nam Szwedzi narobili krzywd. – Kiedy Polska ma szanse znaleźć się na kartach światowych podręczników? – Gdy wydarzenia rangi światowej, gdy nasze dzieje łączą się ściśle z powszechnymi. Dlatego wszędzie jest Polska i początek II wojny światowej. Drugi pewniak, o którym wiedziałem, że jest wszędzie, to Oświęcim. Do niedawna trzecim pewniakiem były przeobrażenia w Europie Środkowo-Wschodniej na przełomie lat 80. i 90. Ale już pięć lat temu zauważyłem, że to wcale nie jest taki pewniak, że lepszym, podręcznikowym przykładem stają się Czesi. A w tym roku umocniłem się w przekonaniu, że jest to tendencja postępująca. Na temat wydarzeń sierpniowych, “Solidarności”, Wałęsy, Okrągłego Stołu pisze się coraz rzadziej. Nasze miejsce zajęli Czesi. Kiedyś standardowy tekst to strona o Polsce, na końcu dwa zdania o Czechach i Węgrzech. Teraz jest odwrotnie. Czesi są głównym wątkiem, pojawiają się zdjęcia Havla, Vaclavskie Namesti, Aksamitna Rewolucja. – A inne, w naszym odczuciu dramatyczne wydarzenia, np. stan wojenny? – Stan wojenny pojawia się bardzo rzadko, czasami w niemieckich, rosyjskich, czeskich podręcznikach. Skoro autor podręcznika ma 90% poświęcić dziejom narodowym, a 10% powszechnym, to ma ważniejsze wydarzenia. ZA MAŁO INFORMACJI – Dlaczego dla autorów nagle atrakcyjniejsze stało się opisywanie Czechów? Przecież poza prawdą historyczną opowieść o polskim Sierpniu czyta się jak powieść sensacyjną. – Przyczyn jest wiele. Pytałem o nie wydawców i autorów podręczników. Odpowiadali, podając inny przykład – miałeś pretensje, że tak mało lub wcale piszemy o Powstaniu Warszawskim, natomiast o tragedii Lidic, czeskiej wioski wymordowanej po zamachu na Heydricha w 1942, sporo. Ale Czesi zasypali nas materiałami pt. Tragedia Lidic. To jest gotowiec. A o Powstaniu Warszawskim musielibyśmy rozpocząć własne poszukiwania. Wy nie dostarczacie nam informacji. Podobnie Czesi zrobili i teraz. Zasypali autorów podręczników broszurką “Praska Wiosna”. Natomiast my organizujemy uroczystości i inscenizacje – i te o Powstaniu, i te o rocznicy “Solidarności”, jakby dla samych siebie i tyle pójdzie w świat, co napisze korespondent zagranicznej prasy. Nasza działalność informacyjna dla autorów podręczników jest niewystarczająca. – Tak więc czekamy, aż świat odkryje, jacy jesteśmy wspaniali. Ale to chyba nie jedyna przyczyna rezerwy autorów… – Autorzy mówią tak: “Podręcznik ma funkcjonować pięć lat. Ja nie będę pisał o “Solidarności”, o Wałęsie, bo ja nie wiem, jak to się u was potoczy. Nagle powiecie, że Okrągły Stół to była machinacja, a Wałęsa to agent służb specjalnych. A przecież ode mnie wydawca wymaga, żeby w podręczniku były informacje stabilne i sprawdzone. Tymczasem u was sytuacja jest niepewna. Co innego w Czechach i dlatego przerzuciłem się na tamten kraj. Czesi lepiej nadają się na ilustrację tych procesów. Te wasze kłótnie wewnętrzne, podrywanie sobie autorytetu, powodują, że wybieram kraj, w którym treści się nie zdezaktualizują”. To powiedziała mi autorka z Japonii, a muszę powiedzieć, że od 1982 r. byliśmy w sposób widoczny eksponowani w podręcznikach japońskich. Ale i tam sytuacja się zmienia. Na 11 obowiązujących podręczników teraz tylko w czterech ilustracją jest Polska, w pozostałych Czechy, którzy i tam dotarli ze swoimi informacjami. Podobne przykłady znajdujemy w książkach szkolnych w innych krajach. – Jeśli my wystarczająco nie informujemy autorów o swoich dokonaniach, to na jakiej podstawie wyrabiają oni sobie pogląd o aktualnych, gorących wydarzeniach? – Historycy opierają się na relacjach prasowych, bo wydarzenia jeszcze nie przeszły przez warsztat historyka. A dziennikarz szuka sensacji. Mam podręcznik francuski, prof. Lambina. Oto ekran
Tagi:
Iwona Konarska