Przystawka Leppera

Chciałbym zobaczyć Leszka Millera przesłuchującego Zbigniewa Ziobrę na posiedzeniach sejmowej komisji śledczej. Ale czy ten widok wart jest rozbijania lewicy? Szkoda, że Leszek Miller nie mógł kandydować z ostatniego miejsca na liście w Łodzi. Wtedy pojedynek Olejniczak-Miller wyglądałby inaczej. Teraz to będzie nie tylko wybór pomiędzy lewicowymi kandydatami, ale też kandydatami dwóch ugrupowań. Liderując Samoobronie w Łodzi, Miller będzie ratował Samoobronę przed spadkiem do drugiej, nieparlamentarnej ligi politycznej. Każdy głos oddany na Millera to jednocześnie głos na Andrzeja Leppera, Danutę Hojarską, Zygmunta Wrzodaka i Piotra Misztala – posła milionera, który w Sejmie zasłynął jedynie wypasionymi samochodami. Częściej pewnie chwalił się nimi, niż zabierał głos w debatach. Czy Leszek Miller zamierza tworzyć nową, prawdziwą lewicę z Misztalem? Z Lepperem to nic trudnego tworzyć nową partię. Nawet partię „uczciwej lewicy”. Lepper w ostatnich latach był już lewicowcem, był liberałem, był chrześcijańskim demokratą, katolickim narodowcem. Lepper potrafi być wszystkim. Ważne, by utrzymać poparcie, by ten, używając klasyka Jacka Kurskiego, „ciemny lud” raz jeszcze oszukać. Samoobrona walcząc o prawo do zasiadania w parlamencie, prawo do obecności politycznej, wszystkiego się chwyta. Andrzej Lepper nie tak dawno admirował Ojca Dyrektora Rydzyka. Aby ten pobłogosławił Samoobronę albo przynajmniej jej nie zwalczał. Czy Leszek Miller jako przywódca tej „prawdziwej lewicy” i jednocześnie lider Samoobrony w trzecim co do wielkości mieście kraju pochyli głowę przed Autorytetem Ojca Dyrektora? Polityk powinien posiąść sztukę czekania. Jan Maria Rokita został odsunięty na margines przez Donalda Tuska. Miał problemy z kandydowaniem i postanowił te wybory przeczekać. A pewnie PiS przywitałoby go z fajerwerkami. Leszek Miller powinien zostać w SLD, nawet za cenę niekandydowania w tych wyborach parlamentarnych. Jeśli celem jego działania jest dobro lewicy. W tworzeniu „prawdziwej lewicy” skuteczniejszy byłby Miller jako opozycja w SLD niż Miller jako przystawka Leppera. Ogłaszając wolę kandydowania z listy Samoobrony, Miller mówił o przywracaniu godności Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, o obronie ludzi aktywnych w PRL. Niestety, kiedy Miller był premierem, niewiele ku temu zrobił. A jego symboliczne wizyty u płk. Kuklińskiego czy ks. Jankowskiego przywracaniu godności PRL nie służyły. Gdyby pozostał w SLD, miałby czas na taką działalność. Teraz lideruje liście wyborczej Samoobrony, partii, która była za wielką lustracją. Partii wspierającej PiS w dezesbekizacji i usuwaniu symboli Polski Ludowej. Tak się składało, że kiedy trzeba było się temu sprzeciwić, to posłowie Samoobrony byli nieobecni albo popierali PiS i LPR. Chciałbym zobaczyć Leszka Millera przesłuchującego Zbigniewa Zbiorę. Miller twierdzi, że małżeństwo z Lepperem to mu umożliwi. Czy nie pamięta już, jak w czasie głosowań nad raportami komisji Rywina w Sejmie IV kadencji prosił Leppera o poparcie? Jak wtedy Lepper go upokorzył, zadrwił z niego? Czy nie wie, że Lepper obietnic nie dotrzymuje? Boję się, że po 21 października zamiast Millera przesłuchującego Ziobrę zobaczę jedynie słabszy wynik SLD w Łodzi. Miller zaś sukcesu nie odniesie, bo nasz lewicowy elektorat rozłamowców nie lubi. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2007, 39/2007

Kategorie: Blog